"Jaromir Nohavica jest mędrcem i drwiarzem. Jego wyrazem jest dowcip i dystans"
03.07.2016 16:18
Aktualizacja: 13:56 15.08.2022
O swojej fascynacji twórczością Jaromira Nohavicy, na kilka godzin przed koncertem czeskiego barda w Operze Leśnej w Sopocie, opowiadali w "Strefie kultury" Agnieszka Osakowicz, Tomasz Borkowski i Łukasz Majewski.
RDC
Agnieszka Osakowicz wspomniała, że przygodę z twórczością Jaromira Nohavicy rozpoczęła w 2010 roku. - Wygrałam wtedy konkurs na portalu strefapiosenki.pl, w którym nagrodą były bilety na jego koncert. Nie znałam go wtedy w ogóle, ale po 10 minutach koncertu byłam w nim zakochana po uszy. Ten wieczór rozpoczął lawinę dalszych wydarzeń. Zadzwoniła do mnie koleżanka, której opowiadałam o swojej ostatniej fascynacji muzycznej. Dla niej nie było to zaskoczenie, bo nie dość, że znała Nohavicę, to jeszcze zaczęła mnie uczyć czeskiego. Spotykałyśmy się przez wiele miesięcy w jednej z warszawskich kawiarni, piłyśmy litry zielonej herbaty, a ja rozwiązywałam testy z czeskiego, które przygotowywała dla mnie. Dzięki niej nauczyłam się poetyckiego czeskiego, ale niestety nie umiem zrobić po czesku zakupów - mówiła.
Dodała, iż ceni Jaromira Nohavicę za to, że tka swoją poezję z codzienności. - Tak jak Wisława Szymborska, która zadziwia tym, że materią jest dla niej rzeczywistość. Jaromir jest mędrcem i drwiarzem. Jego wyrazem jest dowcip i dystans. Okazało się, że pracuję w jednej szkole z Robertem Kuśmierskim, który akompaniuje Nohavicy podczas koncertów na akordeonie. Widzimy się na szkolnych korytarzach i przydługich zebraniach. Opowiada mi o koncertach i mówi, że jestem nawiedzoną polonistką. Koncert w Operze Leśnej na pewno będzie szczególny, dlatego przyjechałam na niego z Warszawy. To atrakcyjne miejsce, bardziej nohavicowe niż Sala Kongresowa. Spodziewam się wzruszeń i relaksu, po całym roku ciężkiej pracy. Jako nauczycielka właśnie rozpoczęłam wakacje i chciałabym się powzruszać. Więcej oczekiwań nie mam, to chyba i tak bardzo dużo - przyznała Osakowicz.
"Przetłumaczyłem 20 piosenek Nohavicy"
Tomasz Borkowski przypomniał w "Strefie kultury", że jego droga do Nohavicy to trzy płaszczyzny. - Pierwsze spotkanie z jego twórczością odbyło się podczas górskich wędrówek na Śląsku Cieszyńskim. Napotkałem tam kolegów, którzy śpiewali Nohavicę po polsku w tłumaczeniach Tolka Murackiego lub Renaty Putzlacher. Drugim etapem było dla mnie obejrzenie filmu Zelenki „Rok diabła”. Z tego filmu zaczęliśmy się o nim dowiadywać jako o człowieku. Zacząłem poznawać oryginały jego piosenek. I ostatnia płaszczyzna, gdy cztery lata temu, będąc w dziwnym nastroju, włączyłem płytę Nohavicy i postanowiłem po polsku odzwierciedlić emocje, które towarzyszą jej słuchaniu - tłumaczył.
Zwrócił uwagę, że nie mówi po czesku i tłumaczenia tekstów wiązały się z dużą ilością szukania i konsultacji ze specjalistami. - Przez rok nie napisałem żadnego swojego utworu, ale przetłumaczyłem 20 piosenek Nohavicy. Tłumacząc jego teksty, obcuję z nim bardziej. Dzięki temu mogę wniknąć w zamysł autora. Myślę, że gdybym tylko słuchał, prześlizgnąłbym się po powierzchni - podkreślił Tomasz Borkowski.
"Przekazać ważne treści"
Łukasz Majewski zauważył, iż zawsze marzył, by być na dwóch koncertach: Jacka Kaczmarskiego i Włodzimierza Wysockiego. - Nie wiedziałem, że będzie jeszcze jeden koncert, na którym chciałbym być, aż do czasu, gdy na jednej z pierwszych płyt „Przechowalnia” usłyszałem piosenki Jaromira Nohavicy śpiewane przez Artura Andrusa. Potem był film "Rok diabła". Od tego czasu Nohavica żyje we mnie. Pogrywałem te piosenki z moimi ówczesnymi zespołami, ale nie podejmowałem się prób tłumaczenia. Jest tyle tłumaczeń, które wpisały się już w polskie ramy, że z mojego punktu widzenia nie ma sensu tworzenia nowych - ocenił gość RDC.
Dodał, że w tłumaczeniach nie chodzi o to, by przekładać teksty jeden do jednego, ale żeby rzeczy, które powiedziano po czesku, zostały nazwane też po polsku. - Ważne, by przełożyć je z cymesikami, które oddadzą sens piosenek, tak jak zostały zapisane. Dlatego obcuję tylko z oryginalnymi wykonaniami Nohavicy. Nie wyobrażam sobie słuchania dla przyjemności innych nagrań niż oryginału. Odczucia i emocje podczas słuchania przekładów nie dorównują temu, co przekazuje czeski bard - zauważył.
Jak powiedział, zawsze pisał ciężkie piosenki, wzorując się na Kaczmarskim. - Dopiero po wysłuchaniu Nohavicy wpadłem na to, że można pisać ciekawe i mądre rzeczy w akordach durowych. Dzięki niemu w swoim recitalu umieszczam piosenki w klimacie rubasznym, w których staram się przekazać ważne treści. Uśmiech jest emocją, którą chcę się dzielić ze słuchaczami. To pierwszy bard, który pokazał mi, jak dzielić się z publicznością uśmiechem, w inny sposób niż nasz bardowski siermiężny klimat - mówił w "Strefie kultury" Łukasz Majewski.