Monitoring w autobusach nie rejestruje wszystkiego. Przekonała się o tym pani Wiktoria, której córka została przytrzaśnięta przez drzwi pojazdu.

- Tego samego dnia złożyłam skargę - mówi pani Wiktoria. - Otrzymałam maila od pana, że sprawa jest już zamknięta, że jest im bardzo przykro, że doszło do takiej sytuacji, ale niestety nie mogą udowodnić tej winy kierowcy, ponieważ nie mają monitoringu. Ogólnie sobie nie wyobrażam, co mogłoby się wydarzyć, gdyby on odjechał z tego przystanku - tłumaczy.

   
Jak się dowiedzieliśmy, w grudniu co piąte nagranie z monitoringu w miejskich autobusach było niemożliwe do odtworzenia, bo „autobusy drgają”.

- Monitoringi montujemy od 2007 roku, kiedy jakość sprzętu była różna - mówi rzecznik Miejskich Zakładów Autobusowych Adam Stawicki. - Myślę, że ściągalność na poziomie prawie 80 procent jest ściągalnością dużą, natomiast to, żeby tych nagrań było jeszcze więcej, żeby to było bardziej niezawodne, to w momencie, kiedy wymieniamy autobusy, pojawiają się nowe pojazdy z nowszym monitoringiem, to wiadomo, że ta ściągalność monitoringu jest wtedy jeszcze większa. Jest też możliwość podglądu online do tych autobusów - wskazuje.

 
15 marca w Sądzie Rejonowym Warszawa Praga-Północ ma ruszyć proces w sprawie podobnej sprawie - tragicznego wypadku przy ul. Jagiellońskiej. Drzwi tramwaju przytrzasnęły w sierpniu 2022 roku wysiadającego z babcią 4-latka. Pojazd jednak ruszył i pociągnął za sobą dziecko, które zmarło na miejscu. Oskarżonym w tej sprawie jest motorniczy.

Czytaj też: Jest data procesu ws. tragicznego wypadku na Jagiellońskiej. Tramwaj przytrzasnął 4-latka