Wiadomości
Udostępnij:
Bez ogródek. „System emerytalny może się wywrócić do góry nogami”
-
11.08.2024 12:03
-
Aktualizacja: 10:29 12.08.2024
W najnowszym wydaniu audycji „Bez ogródek” rozmawialiśmy o systemie emerytalnym w Polsce. Goście Agnieszki Gozdyry komentowali słowa wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza, który zapewnił, nie będzie żadnych zmian wieku emerytalnego i podkreślił, że trzeba szukać innych możliwości podnoszenia wartości emerytury. Skąd wziąć na to pieniądze, skoro z dzietnością jest coraz większy problem, a zachęty nie działają?
Żadnych zmian wieku emerytalnego nie będzie, my odrobiliśmy tę lekcję — zapewnił w niedzielę wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz podczas briefingu po próbie defilady w Warszawie. Zdaniem szefa MON-u, trzeba szukać innych możliwości podnoszenia wartości emerytury.
Skąd wziąć na to pieniądze, skoro z dzietnością jest coraz większy problem, a zachęty nie działają? — to jeden z tematów dzisiejszej audycji „Bez ogródek” Polskiego Radia RDC.
Mikołaj Dorożała z Polski 2050 przyznał, że nie prac w obszarze wieku emerytalnego, ale trzeba szukać rozwiązań i rozmawiać o kosztach. Jak mówił, system emerytalny może się w Polsce wywrócić do góry nogami.
— 15 lat temu, powiedzmy, cztery osoby pracowały na jednego emeryta, dzisiaj około trzy osoby pracują na jednego emeryta. W 2050 roku będą pracowały dwie osoby na jednego emeryta. To oznacza, że cały system emerytalny w ciągu najbliższych 20 lat może w Polsce wywrócić się do góry nogami. Powinniśmy dzisiaj szukać takich rozwiązań, które będą dawały perspektywę wsparcia tym, którzy tego wsparcia potrzebują — powiedział Dorożała.
Przemysław Witek z PO alarmował na antenie Polskiego Radia RDC, że od tego problemu nie uciekniemy, a system jest na skraju załamania.
— Ten system tylko dlatego funkcjonuje, że ekipa po ekipie roluje dług. Ten dług jest coraz większy. Jeżeli Prawo i Sprawiedliwość przejmowało władzę w 2015 roku z długiem 800 miliardów złotych, to zostawiło nam kraj z długiem 1 bilionu 600 miliardów złotych. Zadłużyło nas dwukrotnie. Trzynastki, czternastki i te wszystkie rzeczy. Byście w ogóle dyskusję zdjęli z przestrzeni publicznej o tym, że trzeba pracować, że trzeba pracować długo i że mniej nas się rodzi. Stawiliście nam zgliszcza finansowe — stwierdził Witek.
Józefa Szczurek-Żelazko posłanka PiS podkreślała, że nie można ludzi zmuszać, tylko zachęcać do dłuższej pracy.
— Mówiliśmy o tym, że trzeba przygotować szereg programów, które będą zachęcały do dłuższej pracy, a nie zmuszały. W pewnych obszarach działalności zawodowej można stworzyć warunki do dłuższej pracy, natomiast w pewnych obszarach niestety nie ma możliwości, szczególnie jeżeli chodzi o kobiety. Jest kilka mechanizmów, które może spowodować, że Polacy, ci, którzy mogą, będą pracowali dłużej, będą mieli wybór, chociażby nawet to, co wprowadzaliśmy, zwolnienie od podatku. To jest też jakiś argument — powiedziała Szczurek-Żelazko.
Karolina Zioło-Pużuk z Nowej Lewicy zwracała uwagę, że trzeba na ten problem spojrzeć bardziej kompleksowo.
— Po pierwsze to jest kwestia tego, jakiej jakości jest rynek pracy w Polsce i poprawa nad sytuacją Polek i Polaków na rynku pracy. A jak mówimy o dzietności, to przede wszystkim Polek. To jest kwestia też ochrony zdrowia, usługi publiczne na wysokim poziomie. Gdzie się rodzą ci ludzie? To jest jedna rzecz. Tam, gdzie jest dobry rynek pracy, to znaczy taki rynek pracy, który pozwala godzić różne role. My dzisiaj rozmawiamy przecież nawet o tym, żeby mniej pracować, żeby pracować albo cztery dni, albo pracować 35 godzin. To są realne rozmowy — zaznaczyła Zioło-Pużuk.
Michał Wawer z Konfederacji nie zgodził się, że państwo powinno to wszystko obywatelom zapewnić.
— Istnienie żłobków, przedszkoli i mieszkań to nie jest przejaw państwa socjalnego. Państwo socjalne jest tylko jakimś sposobem redystrybuowania dochodu. Jest wyrazem przekonania, że jak się ludziom zabierze zarobione przez nich pieniądze, a potem rozda czy wyda po uznaniu urzędnika, to, że efekty będą lepsze, niż jak pozwoli się ludziom wydawać te pieniądze samemu. I to jest założenie całkowicie fałszywe. Przykładem jest właśnie kwestia tego wykluczenia transportowego. Oczywiście w jakiejś mierze w Polsce istnieje, natomiast bardzo wielu ludzi właśnie w miejscach, gdzie po prostu nie opłaca się ani firmom, ani państwu, nie opłaca się doprowadzać komunikacji publicznej, radzą sobie dzięki indywidualnej własności samochodów — powiedział Wawer.
Obecnie kobiety przechodzą na emeryturę w wieku 60 lat, a mężczyźni w wieku 65 lat. W piątek minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz informowała, że rząd pracuje nad zachętami do dłuższej pracy i może to być zwrot trzynastych emerytur dla tych, którzy dłużej pracują.
Radia dla Ciebie można słuchać w Warszawie na 101 FM, w pasmach lokalnych albo online na www.rdc.pl/rdcplayer.
Źródło:
Autor:
Marta Hernik/DJ