Wiadomości
Udostępnij:
Wisła może znowu zalać Płock? „Pogłębianie rzeki jest gwarancją bezpieczeństwa”
-
17.09.2024 15:54
-
Aktualizacja: 19:01 17.09.2024
Bez pogłębiania Wisły w powiecie płockim grozi nam powtórka powodzi z 2010 roku — tak uważa starosta płocki Sylwester Ziemkiewicz. Czternaście lat temu pod wodą znalazło się kilkanaście miejscowości w gminach Słubice i Gąbin, a 1,5 tys. ludzi musiało opuścić swoje domy. Jak wyglądała akcja ratunkowa? O tym opowiedzieli w rozmowie z Polskim Radiem RDC burmistrz miasta i gminy Bodzanów Jarosław Dorobek i burmistrz Gabina Krzysztof Jadczak.
Zdaniem starosty płockiego Sylwestra Ziemkiewicza, konieczne jest pogłębianie Wisły — bez tego mieszkańcom może grozić powtórka powodzi z 2010 roku. Wtedy 23 maja w jednej chwili pod wodą znalazło się kilkanaście miejscowości w gminach Słubice i Gąbin. A 1,5 tys. ludzi musiało z dobytkiem opuścić swoje domy. Wielu mieszkańców tamtych okolic straciło dorobek życia.
Starosta podkreśla, że pogłębianie Wisły jest gwarancją bezpieczeństwa.
— Wiemy, że kwestia Wisły jest tak naprawdę kluczowym problemem naszego regionu. Od wielu lat apelowaliśmy zarówno do ministerstwa, jak i do Wód Polskich o to, aby pogłębiać Wisłę. Mamy takie ekspertyzy, które potwierdzają to zagrożenie. Na szczęście w tym roku pierwsze prace pogłębieniowe się rozpoczęły. Czekamy na kolejne. Otrzymujemy informacje z Wód Polskich, trwają procedury środowiskowe, które pozwolą Wisłę pogłębiać dalej — podkreśla Ziemkiewicz.
Od powodzi z maja 2010 roku wały nad Wisłą zostały naprawione i umocnione, ale bez pogłębiania Wisły mieszkańcy gmin Gąbin i Słubice i innych nadwiślańskich gmin w powiecie płockim nie mogą spać spokojnie.
Powódź z 2010 roku
Mieszkańcy nadwiślańskich gmin powiatu płockiego pamiętają dobrze powódź z 2010 roku. Burmistrz miasta i gminy Bodzanów Jarosław Dorobek, wspomina, że w tamtym czasie napór wody ledwie wytrzymał wał w Kępie Polskiej.
— Nie wierzyliśmy, że to jest możliwe. Ja mówię z mojego punktu widzenia. Pamiętam, jak spotykaliśmy się na naradach, które dotyczyły problematyki powodziowej. Nie traktowaliśmy tego do końca poważnie. No i nagle się okazało, że przyszła pierwsza fala, druga fala. Szczególnie tutaj w miejscowości Kępa Polska. Zaczęliśmy mieć problem na rzece Mołtawa. Robiła się tak zwana cofka. Pamiętam, myślę, że jak wielu mieszkańców, którzy tam wtedy byli, noc, która poprzedziła samą powódź i tę naszą walkę. Jak przygotowywaliśmy worki z piaskiem, jak wszyscy ludzie byli zaangażowani. Pracowało przy tym, śmiało mogę powiedzieć, pewnie ponad 200 osób — mówi Dorobek.
Aż nadeszła niedziela 23 maja.
— Pamiętam wielki huk, który słyszeliśmy, zastanawialiśmy się, co to jest. No i nagle przyszła informacja, że został wał przerwany na Świniary po drugiej stronie. Po ludzku pewnie odetchnęliśmy z ulgą, bo mogło się to pewnie przydarzyć nam. No ale za chwilę wszyscy rzucili się do pomocy — przypomina Dorobek.
Woda błyskawicznie zalewała kolejne miejscowości w gminie Słubice i płynęła dalej Dolna Iłowsko Dobrzykowską w stronę Gębina i Płocka. Burmistrz Gabina Krzysztof Jadczak wspomina, że musieli bardzo szybko działać.
— To były chwile, które trudno zapomnieć, bo na pewno były bardzo, bardzo dramatyczne. Dostaliśmy informację, że w sąsiedniej gminie przerwało wał i wtedy trzeba było bardzo szybko decyzję podjąć. Ja byłem wtedy na dyżurze w urzędzie i pobiegłem tam, gdzie informację najszybciej mogłem przekazać, a więc to była niedziela, były msze i byłem w obu parafiach. W trakcie mszy musiałem tę informację podawać — mówi Jadczak.
„Trudno zapomnieć tę chwilę”
Rozpoczęła się ewakuacja domów i całych gospodarstw rolnych.
— Dojechaliśmy do wszystkich punktów, do wszystkich miejscowości. Ogłosiliśmy od razu ewakuację, bo wiedzieliśmy, że tutaj ta cała dolina była narażona i te miejscowości, które były w dolinie. Prowadziliśmy ewakuację wspólnie z mieszkańcami, z naszymi strażakami. Potem dopiero dołączyli do nas żołnierze. Trudno zapomnieć tę chwilę — podkreśla Jadczak.
Szybko rozpoczęła się też walka o uratowanie przed zalaniem jak największej części powierzchni gminy.
— Podjęliśmy potem bardzo heroiczną obronę, gdzie 300 tysięcy worków ułożyliśmy, żeby, przegrodzić całą dolinę i w Dobrzykowie wykonaliśmy wał zabezpieczający z 300 tysięcy worków. Tam pracowało nas prawie półtora tysiąca osób, mieszkańcy, żołnierze, moi pracownicy, strażacy przede wszystkim. Bardzo się martwiłem, najbardziej chyba o to, żeby nikt nie zginął. Mieliśmy kolejną falę i kolejną falę. Często też w tych trudnych chwilach się to przypomina i wtedy przeżywa się na nowo — przyznaje Jadczak.
Teraz samorządowcy walczą o pogłębianie Wisły, które może uchronić w przyszłości powiat płocki przed powodzią.
Czytaj też: Zbiórki darów na Mazowszu. Gdzie przynosić produkty dla powodzian? [ADRESY]
Źródło:
Autor:
Katarzyna Piórkowska/DJ