Wiadomości
Udostępnij:
„To była msza za naród”. Zdjęcie z afisza „Dziadów” Dejmka iskrą zapalną studenckich protestów w marcu '68
-
12.03.2023 10:06
-
Aktualizacja: 06:24 13.03.2023
55 lat po premierze „Dziadów” w reżyserii Kazimierza Dejmka w „Wieczorze literackim” wybrzmiały zachowane fragmenty dźwiękowego zapisu przedstawienia. Spektakl wystawiony został tylko 11 razy - później został zdjęty z afisza, co wywołało protesty studentów w marcu 1968 roku. Jan Bończa-Szabłowski wraz z zaproszonymi gośćmi przybliżył na naszej antenie te wydarzenia.
Premiera „Dziadów” w reżyserii Kazimierza Dejmka odbyła 25 listopada 1967 roku w Teatrze Narodowym. Początkowo była zaplanowana na rocznicę wybuchu Rewolucji Październikowej, czyli na 7 listopada.
Damian Damięcki, odtwórca roli Jakuba mówił w RDC, że choć jeszcze nikt nie wiedział, jak spektakl wpłynie na historię powojennej Polski, twórcy i aktorzy czuli, że uczestniczą w czymś wyjątkowym. Jego zdaniem, najbardziej zdawał sobie z tego sprawę reżyser.
- Jeżeli brał się za teatr, w ogóle za taki tekst, musiał sobie zdawać sprawę, jakie to może mieć konsekwencje. My, przychodząc na próby do teatru, niektórzy z nas, zauważywszy coś bardziej incydentalnego na scenie, donosił to nam wszystkim, opowiadał Dejmkowi, a Dajmek puentował to w ten sposób: „Ojciec, masz węgiel na zimę? No to siedź cicho”. Miał świadomość, co się dzieje, co się może dziać - opowiadał w RDC aktor.
Kto zdjął ze sceny „Dziady”?
Z nakazu władz partyjnych spektakl, owacyjnie przyjęty przez publiczność, został zdjęty z afisza po 11 przedstawieniach, co wywołało demonstracje studentów i protesty nie tylko środowiska teatralnego, lecz całej elity kulturalnej kraju.
- Do tej pory nie wiemy, kto był inspiratorem tej afery – mówiła prof. Magdalena Raszewska, historyk teatru, autorka książki „Dejmek”. - Nad tym się zastanawiały już, tak lekko licząc, dwa pokolenia historyków teatru i historyków, politologów. Nie mamy żadnego dokumentu, który by o tym świadczył, kto był inspiratorem tej afery. My wiemy, że nie podobały się Kliszce. Zenon Kliszka, wtedy był numerem dwa w państwie i to on mógł być sprawcą afery, ale tak naprawdę nie wiemy - tłumaczyła.
- Przedstawienie wzbudziło tyle kontrowersji, że nie można było pisać recenzji - dodała prof. Raszewska. - To nie to, że można było pisać tylko źle. W ogóle nie można było pisać. Ukazały się dwie pierwsze recenzje tego samego dnia - w „Trybunie Ludu” i w „Życiu Warszawy” - przy czym w „Życiu Warszawy” entuzjastyczna, a w „Trybunie Ludu” potępiająca właściwie przedstawienie. Potem jeszcze kilka drobnych recenzji i wstrzymano druk - wskazała.
„Msza za naród”
- To nie był spektakl – to była msza za naród - wspominała asystentka Kazimierza Dejmka Jitka Stokalska. - Moim zdaniem to była taka msza za naród. To była wstrząsają msza. Na tych pierwszych próbach, kiedy było to zakończenie silne, że Holoubek idzie tą centralną drogą w towarzystwie tych dwóch żołnierzy. Był wyprowadzany w kajdanach. Szedł do przodu i tam się zaczął problem, bo tam siedzieli partyjni dygnitarze - wyjaśniła.
Po raz ostatni spektakl widzowie mogli zobaczyć 30 stycznia. Przyszły tłumy. W trakcie przedstawienia wołano "Niepodległość bez cenzury!", "Chcemy »Dziadów«!" . A gdy opadła kurtyna, część publiczności uformowała pochód, który z okrzykiem "Wolna sztuka! Wolny teatr!" wyruszył pod pomnik Adama Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu.
Od 1 lutego 1968 r. grupa studentów rozpoczęła zbieranie podpisów pod petycją do Sejmu, wyrażającą protest przeciwko decyzji zakazującej wystawiania w Narodowym „Dziadów” oraz „polityce odcinania się od postępowych tradycji narodu polskiego”. W ciągu dwóch tygodni w Warszawie zebrano ponad 3 tys. podpisów. 8 marca 1968 r. na dziedzińcu UW odbył się wiec protestacyjny.
Wcześniej władze aresztowały studenckich przywódców: Seweryna Blumsztajna, Jana Lityńskiego, Karola Modzelewskiego, Jacka Kuronia, Adama Michnika i Henryka Szlajfera – dziś profesor nauk społecznych, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Warszawskiego.
- Nigdy nie podano nam powodów, dla których zostaliśmy usunięci z uczelni - mówił w Wieczorze literackim prof. Szlajfer. - Notabene, ja decyzję o tym, że zostanę wyrzucony z uniwersytetu, nigdy do ręki nie dostałem. Została mi tylko odczytana przez profesora Bobrowskiego, ówczesnego dziekana Wydziały Ekonomii, a jak ona wyglądała, zobaczyłem dopiero po dziesiątkach lat, kiedy szykowałem papiery na emeryturę. Była to po prostu decyzja polityczna, która nie była uzasadniona niczym szczególnym. To, co miało się zdarzyć, już się zdarzyło, czyli „Dziady” zostały zdjęte ze sceny, odbyło się nadzwyczajne walne zebranie Związku Literatów. Nic nowego po tych wydarzeniach się nie zdarzyło. Można spokojnie założyć, że władze parły do konfrontacji. A wyrzucenie nas miało być tym sygnałem czy iskrą, która ma uruchomić cały proces - tłumaczył.
Wiec na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego stał się początkiem masowych protestów studenckich, zwanych wydarzeniami marcowymi.
Czytaj też: Prof. Tomasz Kubikowski: „Dziady” Kazimierza Dejmka to była iskra zapalna dla społeczeństwa
Więcej na RDC: https://www.rdc.pl/aktualnosci/kultura/prof-tomasz-kubikowski-dziady-kazimierza-dejmka-w-swojej-wymowie-staly-sie-katalizatorem-dla-spoleczenstwa_G3i1Ds7ojMSXHN54ZQJr
Źródło:
Autor:
Izabela Stańczak/PL