Wspomnienie Jacka Filipowicza. "Był ojcem radiowym wielu dziennikarzy"
17.08.2016 22:07
Aktualizacja: 13:58 15.08.2022
- Jacek Filipowicz miał dwie fundamentalne rzeczy - niezwykłą inteligencję połączoną z humorem. Bardzo w nim to ceniłem. To są te dwie cechy, które powodowały, że wiele osób chciało z nim przebywać. Był bardzo ciepłym człowiekiem, pełnym energii - powiedział znajomy Jacka Filipowicza Juliusz Bolek.
RDC
- Pamiętam, że dzieliły nas lata świetlne. On od początku zajmował się polityką, ja uciekałam od tego, jak diabeł od święconej wody. On nie stronił od spraw ekonomicznych i budżetowych, ja dbałam o budżet redakcji publicystyki i uważałam, że to całkiem wystarczyło. On fascynował się historią najnowszą, ja czasami Greków i Rzymian. Słuchaliśmy się wzajemnie i recenzowaliśmy. Jacek w RDC pojawiał się i znikał. W jego ostatnich latach dziennikarskich pracowaliśmy wspólnie. Byłam jego wydawcą i razem prowadziliśmy "Wieczory". Pamiętam niekończące się dyskusje, ale nie wrzaski - wspominała Małgorzata Kron, dziennikarka RDC. - Pamiętam, jak na Krakowskim Przedmieściu mieliśmy studio, a on chciał czystą historię, a ja chciałam współcześnie. Oboje wyłożyliśmy swoje racje. Po konkretnej dyskusji udało się połączyć historię i współczesność. Nasze "Wieczory" w lecie były w ogródku. Razem je prowadziliśmy, ale mieliśmy różne zdania. Audycje prowadziliśmy wspólnie, ale nigdy nie dochodziło do wyrywania mikrofonu. Nigdy nie doszło do przepychanek. Był zawsze szacunek do współprowadzącego. Miał poczucie humoru, mówił czystą polszczyzną, a jak siedział przed mikrofonem, to nie liczyło się nic innego. Ważne było to, o czym on mówił. Ostatnie prace dziennikarskie Jacka to felietony w "Markowym Programie". To było o historii, życiu, obyczajach dawnych i obecnych oraz o tym, co go fascynowało lub złościło. Byłam przy nagrywaniu felietonów, również wtedy, kiedy był już chory i mówienie przychodziło mu z trudem. Pewnego dnia w czasie nagrywania musieliśmy wezwać pogotowie. Tuż przed rozpoczęciem wspólnych "Wieczorów" mówił, żebym nie śmiała się, bo zaraz wchodzimy na antenę - opowiadała.
Dąb "Jacek"
Krzysztof Januszewski, kolega Jacka, nazwał dąb imieniem Jacka. - Jacka znałem bardzo krótko. Pamiętam, że w ostatnich chwilach życia opowiadał o tym dębie. Planował, że jak pokona chorobę, to będzie wyjeżdżać na otwartą przestrzeń, gdzie stał dąb, ponieważ tylko tam miał internet. Jak byłem u Jacka na działce, postanowiłem podejść do dębu. Drzewo wywarło na mnie ogromne wrażenie. Dąb został trafiony piorunem 30 lat temu - to nie był normalny widok. To drzewo skojarzyło mi się z Jackiem, z jego chorobą. 29 maja w Jacka urodziny wydrukowałem zdjęcie dębu i dałem Jackowi. Bardzo się cieszył. Wtedy zakiełkowała we mnie myśl. Dowiedziałem się, że dąb jest pomnikiem przyrody. Po śmierci podjechałem do burmistrza i złożyłem prośbę. Burmistrz myślał, że chodzi o wycięcie drzewa. Zdziwił się, jak powiedziałem, że chcę, żeby rosło jak najdłużej. Proces trwał równy rok, a dwa tygodnie temu została wydana uchwała. "Jacek" stoi w szczerym polu, w miejscowości Arciechów. Działka Jacka jest w odległości 150 metrów. Wiem, że Jacek opiekował się tym dębem - wspomniał Januszewski.
Wspomnienia Dagmary Kowalskiej
O Jacku opowiedziała również Dagmara Kowalska, prowadząca program w RDC. - Jacek gdzieś koło nas krąży i cały czas nas scala, mimo że nie ma go już trzy lata. Cały czas się coś koło niego dzieje. Cieszę się, że inicjatywa Krzyśka dotrwała do finału. Uważam, że Jacek był "przeinteligenty" i miał fantastyczne poczucie humoru i "zajawkę" na historię. Miał niesamowitą słabość do kobiet. Wchodząc do redakcji, wszystko promieniało. Nawet jak był ciężko chory, to nawet żartował z kolegi emeryta, że tak naprawdę nie wiadomo było, który pierwszy zejdzie - opowiadała. - Był ojcem radiowym wielu dziennikarzy. Było mnóstwo ludzi, którzy go naśladowali, obserwowali i słuchali. Jak usłyszałam felieton Jacka, to mi się ciepło zrobiło na sercu. Brakuje mi go - dodała.
Wspomnienia Juliusza Bolka
O znajomości z Jackiem opowiedział również Juliusz Bolek. - Nasza znajomość to była krzyżówka. Nasze drogi się przecinały. On nie tylko zajmował się dziennikarstwem, ale też PR. Ciągle się gdzieś przecinaliśmy. Taka była nasza znajomość. Pamiętam szkolenie, które prowadził i specjalnie dla niego pojechałem, żeby się z nim spotkać. On miał dwie fundamentalne rzeczy - niezwykłą inteligencję połączoną z humorem. Bardzo w nim to ceniłem. To są te dwie cechy, które powodowały, że wiele osób chciało z nim przebywać. Był bardzo ciepłym człowiekiem, pełnym energii - powiedział.