Wyjątkowo zimna Wielkanoc
Podkomisarz Henryk Grundig uważał, że taka pogoda powinna być zabroniona. Marzł w przykrótkim wiosennym płaszczu brnąc po kostki w śniegu. Sypało od trzech dni, jakby to była Gwiazdka. "W końcu jakieś święta w roku muszą być białe" - pomyślał podkomisarz, ale zaraz potem pożałował, kiedy przez ukrytą pod śniegiem taflę ledwie przymarzniętego lodu wdepnął w głęboką kałużę. Nie tak wyobrażał sobie poniedziałek wielkano
cny.
Po pierwsze, wyciągnęli go z domu o siódmej. Okazja niczego sobie - ratownicy właśnie wycinali drzwi do luksusowej beemki, w której za kółkiem utknął Kajetan Rembielik pseudonim Czarny. Grundig poszukiwał go już trzeci rok za napad na kantor na Targówku i kilka innych akcji, w tym co najmniej jedno morderstwo. Rembielik z połamanymi żebrami i wstrząsem mózgu niewiele miał teraz do powiedzenia. Za to miejscowa dzieciarnia całkiem sporo. Oblepili taśmy policyjne niczym kawki druty telefoniczne.
Grundig przeszedł na drugą stronę taśmy. Niemal wpadł na małą, na oko siedmioletnią dziewczynkę, wyglądającą zza słupa ogłoszeniowego. Na jego widok wystraszyła się śmiertelnie, ale zamiast uciekać, wybuchnęła płaczem. "Plosie pana, cy ja go zabiłam?" - wykrztusiła z trudem.
Grundig obrzucił okiem okolicę, zbiegowisko, rozjeżdżony oponami beemki osiedlowy, zaśnieżony trawnik, po czym roześmiał się serdecznie na cały głos, aż technicy policyjni odwrócili głowy. "Co? Aaa… nieee" - wydusił między nawrotami chichotu. "Nieee… Nie przejmowałbym się tym tak bardzo…". Wyciągnął kartkę i długopis, po czym nabazgrał adres i telefon. "Zgłoś się z rodzicami - nagrody wystarczy wam na długie wakacje w jakimś cieplejszym kraju". Po czym naciągnął beret na uszy.