Wiadomości
Posłuchaj z regionu
Opis odcinka
Hiromi Uehara to znakomita japońska kompozytorka i pianistka jazzowa. Docenił ją Chick Corea czy Ahmad Jamal. Dzisiaj występuje na najważniejszych jazzowych scenach świata. Polskiemu Radiu RDC udało się z nią porozmawiać przy okazji koncertu w stołecznym klubie Jassmine. Artystka opowiedziała nam o swoich początkach i inspiracjach. Odniosła się także do swojej obecności w bardzo „męskim” świecie jazzu. Nie jest jej także obca twórczość Chopina.
Emilia Benedykcińska: Gigantka muzyki. Pianistka. Kompozytorka. Artystka. Hiromi Uehara. Masz 17 lat i dostajesz telefon od Chicka Corei z zaproszeniem do wspólnego grania.
Hiromi Uehara: To nie do końca było tak. Pobierałam lekcje u nauczyciela w Tokyo a Chick Corea, tak się zdarzyło, miał w tym samym budynku swoje próby do występu następnego dnia. Dowiedziałam się, że Chick jest w budynku, więc jako fanka jego talentu pomyślałam, że oczywiście pójdę się przywitać. Kiedy przyszłam, Chick był bardzo ciepły, pytał mnie, czy gram, to był bardzo otwarty i serdeczny człowiek. To była okazja bym mogła się przedstawić, powiedzieć parę słów o sobie, o tym, że komponuję i improwizuję. Wtedy nie mówiłam jeszcze zbyt dobrze po angielsku, więc nie pamiętam szczegółowo o co pytał, ale w tym pomieszczeniu był fortepian i Chick poprosił, abym coś zagrała. Chwilę później dołączył do mnie i graliśmy na cztery ręce.
Emilia Benedykcińska: Twoje wspólne granie z Chickiem to nie była jedna, odosobniona okazja, prawda? Kilkukrotnie mieliście możliwość występować razem.
Hiromi Uehara: Tak. Ale tego konkretnego dnia, kiedy usłyszał mnie grającą, zapytał, czy chciałabym zagrać z nim podczas jego występu następnego dnia, więc co mogłam powiedzieć? Oczywiście, z największą przyjemnością! To był mój pierwszy koncert zagrany z Chickiem. Później, w 2006 roku spotkałam go ponownie na Tokyo Jazz Festival, gdzie zagraliśmy w duecie. Z początku nie wiedział, że to ja jestem tą dziewczyną sprzed 7 lat. To nie było też tak, że byliśmy w ciągłym kontakcie, odkąd się poznaliśmy. Spotkaliśmy się ponownie w Nowym Jorku na przestrzeni lat, gdzie miałam okazję wręczyć mu swoje CD, potem wspólne, wspomniane granie na Tokyo Jazz Festiwalu, a później nadeszła propozycja Chicka, byśmy nagrali wspólny album w 2007 roku. Chick zawsze mnie zaskakiwał!
Emilia Benedykcińska: Czy możesz przyznać, że to właśnie Chick Corea odkrył Cię muzycznie? Oczywiście to Ty jesteś autorką swojego sukcesu, ale czy Twoim zdaniem Chick przyczynił się do zwiększenia Twojej rozpoznawalności na początku kariery?
Hiromi Uehara: Tak, to zdecydowanie jeden z moich największych mentorów, podobnie jak Ahmad Jamal. To właśnie Ahmad zadbał o przedstawienie mnie na europejskiej scenie jazzowej, to był festiwal Umbria Jazz we Włoszech. Ahmad był bardzo dużym wsparciem dla mnie, produkował także mój pierwszy album.
Emilia Benedykcińska: Co przychodzi Ci do głowy, kiedy słyszysz nazwisko Ahmad Jamal? Muszę przyznać, że Ahmad to jeden z moich ulubionych muzyków w historii. Jestem wielką fanką jego albumu „The Awakening”. Utwór „I love music” jest naprawdę piękny.
Hiromi Uehara: Ahmad jest pełen miłości i radości. Niezależnie, jak popularny był i ile odnosił sukcesów, zawsze chciał więcej – nie mógł doczekać się swoich kolejnych projektów. Zawsze, kiedy ktoś go pytał, który koncert był jego ulubionym, odpowiadał: TEN NASTĘPNY. Uwielbiałam tę jego filozofię i podejście. Zawsze mówiłam mu, że chcę być taka jak on, jak dorosnę.
Emilia Benedykcińska: Zawsze masz w swoim zespole niesamowitych muzyków. W przeszłości grałaś między innymi z niezapomnianym Anthonym Jacksonem na basie, teraz na basie gra z Tobą Hadrien Feraud. Jak to się stało, że spotkaliście się na swojej muzycznej drodze z Hadrienem?
Hiromi Uehara: Z Hadrienem spotkaliśmy się w 2016 roku, został mi polecony przez kogoś i zagraliśmy wspólnie ponad 10 koncertów. Muszę przyznać, że z Hadrienem poczułam naprawdę wyjątkową chemię muzyczną. To było bardzo naturalne i chciałam grać z nim więcej: chciałam też skomponować więcej muzyki, którą mogłabym właśnie z nim zagrać. Tak naprawdę pomysł na powstanie mojego obecnego składu to właśnie w dużej części efekt spotkania Hadriena.
Emilia Benedykcińska: Twój nowy projekt, Hiromi SonicWonderland – przesłuchałam cały album i bardzo mi się podoba – jeden utwór, GO GO, szczególnie przypomina mi wykonanie utworu „It’s on” Georga Duke’a podczas festiwalu jazzowego Java w Jakarcie. Czy Sonic wonderland Hiromi to inna Hiromi niż ta wcześniejsza wersja Ciebie? Co ten album zmienił w Twoim życiu i czym kierowałaś się, nagrywając go?
Hiromi Uehara: Z punktu widzenia muzycznego gram dużo więcej na keyboardach. To był jeden z pomysłów, który zrodził się w mojej głowie. Szukałam też odpowiedniego trębacza, który wydobędzie określony sound, bo chciałam, żeby ta płyta była mocno groovowa. Potrzebowałam też konkretnego typu perkusisty, kogoś, kto będzie wrażliwy w kwestii improwizowania, będzie to czuł. Kogoś, kto będzie stymulował i inspirował do improwizacji. Znalazłam Gene’a Coya na perkusję i trębacza Adama O’Farilla i to właśnie z nimi stworzyliśmy zespół. W pewnym sensie, niezależnie z kim grasz, jesteś zawsze sobą, a jednocześnie jesteś inny za każdym razem. Granie z różnymi ludźmi rozwija.
Emilia Benedykcińska: Mam pytanie o kobiety w biznesie muzycznym. Jesteś jedną z najbardziej produktywnych, aktywnych i rozpoznawalnych kobiet w świecie jazzu. Czy czujesz, że to środowisko jest przyjazne i dobre dla kobiet? Czy czujesz, że kobiety wzajemnie się wspierają w biznesie muzycznym?
Hiromi Uehara: Nigdy nie miałam żadnych problemów wynikających z mojej płci. Myślę, że ludzie są dla mnie przyjaźni i wspierający. Kiedy zaczęłam grać 20 lat temu i pojawiałam się na festiwalu, to było naprawdę rzadkością, by spotkać kobietę instrumentalistkę o pochodzeniu azjatyckim. Wiedziałam, że to było dość unikalne, ale nigdy z tego powodu nie miałam też żadnych trudności. Zawsze wiedziałam, że zagram pierwszy utwór, dam z siebie wszystko i to będzie moją wizytówką. To będę ja. Czasem ludzie rzeczywiście pytają mnie, jak trudne jest bycie kobietą w tym środowisku, bo świat jazzu jest ogólnie dość męskim światem. Mogę powiedzieć, że widzę szczególnie jedną rzecz: kiedy idziesz na festiwal jazzowy, wszystkie t-shirty artystów, które możesz tam kupić, są w rozmiarach męskich (śmiech).
Emilia Benedykcińska: To prawda, tak się dzieje (śmiech).
Hiromi Uehara: Jest znacznie więcej muzyków jazzowych – mężczyzn, ale może to ma wymiar praktyczny. Nigdy jednak nie czułam jakiejś prawdziwej dyskryminacji z tego powodu. Ale pamiętam jedną rzecz, z moich pierwszych lat koncertowania: kiedy wchodziłam na scenę i ekipa sceniczna jeszcze mnie nie znała, zawsze instalowała mikrofon dla mnie do śpiewania. Oni po prostu zakładali, że jeśli kobieta gra na pianinie, to na pewno też śpiewa. A ja musiałam im uświadamiać, że nie śpiewam i wątpię, abyście chcieli żebym śpiewała.
Emilia Benedykcińska: Kto jest Twoją inspiracją i kto wywarł na Tobie największy muzyczny wpływ? To jest pytanie, które zawsze zadaję moim muzycznym gościom, bo chcę wiedzieć, kto Was ukształtował i sprawił, że jesteście tu gdzie jesteście. Kto sprawia, że serce Hiromi bije szybciej?
Hiromi Uehara: To niemożliwe, by wskazać jedną osobę. Kiedy dorastałam i miałam 8 lat, dwóch pierwszych pianistów, których słuchałam, to Errol Garner i Oscar Peterson…
Emilia Benedykcińska: Oscar Peterson to także jeden z moich ulubionych pianistów.
Hiromi Uehara: Tak, jego muzyka jest… wesoła, radosna.
Emilia Benedykcińska: Rozmawiając o pianistach, muszę zapytać o Chopina. Jesteś jego fanką?
Hiromi Uehara: Tak. Wspaniały kompozytor.
Emilia Benedykcińska: Jest jakiś konkretny, ulubiony utwór Chopina?
Hiromi Uehara: Ballada nr 1. Kocham ten utwór.
Emilia Benedykcińska: Wiesz na pewno, że w Polsce co cztery lata mamy osławiony na całym świecie Konkurs Chopinowski.
Hiromi Uehara: Tak, ostatnim razem śledziłam konkurs online. Było tam kilku artystów z Japonii. Kyohei Sorita chyba zdobył nagrodę …
Emilia Benedykcińska: Wygranym był Bruce Liu, ale wydaje mi się, że Kyohei Sorita również został wyróżniony w konkursie.
Hiromi Uehara: Tak, to prawda.
Emilia Benedykcińska: W konkursie brała też udział zjawiskowa japońska pianistka...
Emilia Benedykcińska: Aymi Kobayashi!
Emilia Benedykcińska: Moje ostatnie pytanie: co jest w tej chwili największym marzeniem Hiromi?
Hiromi Uehara: Grać muzykę gdzie tylko to możliwe i grać ją jak najdłużej, aż będę 90-kilkuletnią babcią. Jest taka pianistka, którą niezwykle podziwiam, Toshiko Akiyoshi, ona ma około 95 lat.
Emilia Benedykcińska: Wciąż gra? Wspaniale.
Hiromi Uehara: Ona była poniedziałkową rezydentką w legendarnym klubie Birdland w Nowym Jorku przez wiele dekad, ma swój big band. Teraz skupia się bardziej na swoim solowym graniu, ale jest tak fantastyczna, przebywanie w jej towarzystwie jest naprawdę cool. Ona tak naprawdę otworzyła drzwi wielu japońskim artystom do większych światowych karier. Toshi przeprowadziła się do Stanów Zjednoczonych, kiedy miała około dwudziestu lat, wtedy nie było nawet bezpośrednich lotów z Japonii do USA. Ona podjęła taki krok, przeprowadziła się tam, spędzała czas z takimi gigantami, jak Duke Ellington czy Oscar Peterson. To była tak odważna kobieta, jak na tamte czasy. Obserwowanie tego uświadomiło mi, że trudności które napotykam w swojej karierze, na pewno nie są tak wielkie, jak te, których musiała doświadczać ona. Brak Internetu, brak telefonów, pisanie listów do swojej rodziny za oceanem. Wyobraźmy to sobie: teraz mogę zadzwonić z kamerą do wszystkich, gdziekolwiek się znajdujemy za darmo. Kiedy ludzie pytają mnie, czy tęsknię za domem…
Emilia Benedykcińska: Pewnie nie masz szansy nawet się zbytnio stęsknić…
Hiromi Uehara: Tak... obserwując ją i jej podejście, myślę sobie zawsze, że jestem dużą szczęściarą że mogę robić to, co robię.
Emilia Benedykcińska: Wierzę też, że robienie tego, co robisz i będąc otoczoną nie tylko wiernymi fanami, ale także osobami, dla których ty jesteś inspiracją i mentorką i robiąc to, co kochasz, jest najlepszą receptą i planem na to, by żyć tak, jak chcesz żyć, w zdrowiu i do bardzo zaawansowanego wieku. To sprawia, że nie tylko Ty jesteś szczęśliwa, ale wszyscy ci, którzy są wokół ciebie i czerpią z tej energii.
POSŁUCHAJ CAŁEJ ROZMOWY
Radia dla Ciebie można słuchać w Warszawie na 101 FM, w pasmach lokalnych albo online na www.rdc.pl/rdcplayer.
Kategorie:
OGÓLNY OPIS PODCASTU
Grać z Chickiem Corea'ą na cztery ręce. Hiromi Uehara w wywiadzie dla RDC
Odcinki podcastu (1)
-
Teraz odtwarzane
Grać z Chickiem Corea'ą na cztery ręce. Hiromi Uehara w wywiadzie dla RDC
Hiromi Uehara to znakomita japońska kompozytorka i pianistka jazzowa. Docenił ją Chick Corea czy Ahmad Jamal. Dzisiaj występuje na najważniejszych jazzowych scenach świata. Polskiemu Radiu RDC udało się z nią porozmawiać przy okazji koncertu w stołecznym klubie Jassmine. Artystka opowiedziała nam o swoich początkach i inspiracjach. Odniosła się także do swojej obecności w bardzo „męskim” świecie jazzu. Nie jest jej także obca twórczość Chopina.
Emilia Benedykcińska: Gigantka muzyki. Pianistka. Kompozytorka. Artystka. Hiromi Uehara. Masz 17 lat i dostajesz telefon od Chicka Corei z zaproszeniem do wspólnego grania.
Hiromi Uehara: To nie do końca było tak. Pobierałam lekcje u nauczyciela w Tokyo a Chick Corea, tak się zdarzyło, miał w tym samym budynku swoje próby do występu następnego dnia. Dowiedziałam się, że Chick jest w budynku, więc jako fanka jego talentu pomyślałam, że oczywiście pójdę się przywitać. Kiedy przyszłam, Chick był bardzo ciepły, pytał mnie, czy gram, to był bardzo otwarty i serdeczny człowiek. To była okazja bym mogła się przedstawić, powiedzieć parę słów o sobie, o tym, że komponuję i improwizuję. Wtedy nie mówiłam jeszcze zbyt dobrze po angielsku, więc nie pamiętam szczegółowo o co pytał, ale w tym pomieszczeniu był fortepian i Chick poprosił, abym coś zagrała. Chwilę później dołączył do mnie i graliśmy na cztery ręce.
Emilia Benedykcińska: Twoje wspólne granie z Chickiem to nie była jedna, odosobniona okazja, prawda? Kilkukrotnie mieliście możliwość występować razem.
Hiromi Uehara: Tak. Ale tego konkretnego dnia, kiedy usłyszał mnie grającą, zapytał, czy chciałabym zagrać z nim podczas jego występu następnego dnia, więc co mogłam powiedzieć? Oczywiście, z największą przyjemnością! To był mój pierwszy koncert zagrany z Chickiem. Później, w 2006 roku spotkałam go ponownie na Tokyo Jazz Festival, gdzie zagraliśmy w duecie. Z początku nie wiedział, że to ja jestem tą dziewczyną sprzed 7 lat. To nie było też tak, że byliśmy w ciągłym kontakcie, odkąd się poznaliśmy. Spotkaliśmy się ponownie w Nowym Jorku na przestrzeni lat, gdzie miałam okazję wręczyć mu swoje CD, potem wspólne, wspomniane granie na Tokyo Jazz Festiwalu, a później nadeszła propozycja Chicka, byśmy nagrali wspólny album w 2007 roku. Chick zawsze mnie zaskakiwał!
Emilia Benedykcińska: Czy możesz przyznać, że to właśnie Chick Corea odkrył Cię muzycznie? Oczywiście to Ty jesteś autorką swojego sukcesu, ale czy Twoim zdaniem Chick przyczynił się do zwiększenia Twojej rozpoznawalności na początku kariery?
Hiromi Uehara: Tak, to zdecydowanie jeden z moich największych mentorów, podobnie jak Ahmad Jamal. To właśnie Ahmad zadbał o przedstawienie mnie na europejskiej scenie jazzowej, to był festiwal Umbria Jazz we Włoszech. Ahmad był bardzo dużym wsparciem dla mnie, produkował także mój pierwszy album.
Emilia Benedykcińska: Co przychodzi Ci do głowy, kiedy słyszysz nazwisko Ahmad Jamal? Muszę przyznać, że Ahmad to jeden z moich ulubionych muzyków w historii. Jestem wielką fanką jego albumu „The Awakening”. Utwór „I love music” jest naprawdę piękny.
Hiromi Uehara: Ahmad jest pełen miłości i radości. Niezależnie, jak popularny był i ile odnosił sukcesów, zawsze chciał więcej – nie mógł doczekać się swoich kolejnych projektów. Zawsze, kiedy ktoś go pytał, który koncert był jego ulubionym, odpowiadał: TEN NASTĘPNY. Uwielbiałam tę jego filozofię i podejście. Zawsze mówiłam mu, że chcę być taka jak on, jak dorosnę.
Emilia Benedykcińska: Zawsze masz w swoim zespole niesamowitych muzyków. W przeszłości grałaś między innymi z niezapomnianym Anthonym Jacksonem na basie, teraz na basie gra z Tobą Hadrien Feraud. Jak to się stało, że spotkaliście się na swojej muzycznej drodze z Hadrienem?
Hiromi Uehara: Z Hadrienem spotkaliśmy się w 2016 roku, został mi polecony przez kogoś i zagraliśmy wspólnie ponad 10 koncertów. Muszę przyznać, że z Hadrienem poczułam naprawdę wyjątkową chemię muzyczną. To było bardzo naturalne i chciałam grać z nim więcej: chciałam też skomponować więcej muzyki, którą mogłabym właśnie z nim zagrać. Tak naprawdę pomysł na powstanie mojego obecnego składu to właśnie w dużej części efekt spotkania Hadriena.
Emilia Benedykcińska: Twój nowy projekt, Hiromi SonicWonderland – przesłuchałam cały album i bardzo mi się podoba – jeden utwór, GO GO, szczególnie przypomina mi wykonanie utworu „It’s on” Georga Duke’a podczas festiwalu jazzowego Java w Jakarcie. Czy Sonic wonderland Hiromi to inna Hiromi niż ta wcześniejsza wersja Ciebie? Co ten album zmienił w Twoim życiu i czym kierowałaś się, nagrywając go?
Hiromi Uehara: Z punktu widzenia muzycznego gram dużo więcej na keyboardach. To był jeden z pomysłów, który zrodził się w mojej głowie. Szukałam też odpowiedniego trębacza, który wydobędzie określony sound, bo chciałam, żeby ta płyta była mocno groovowa. Potrzebowałam też konkretnego typu perkusisty, kogoś, kto będzie wrażliwy w kwestii improwizowania, będzie to czuł. Kogoś, kto będzie stymulował i inspirował do improwizacji. Znalazłam Gene’a Coya na perkusję i trębacza Adama O’Farilla i to właśnie z nimi stworzyliśmy zespół. W pewnym sensie, niezależnie z kim grasz, jesteś zawsze sobą, a jednocześnie jesteś inny za każdym razem. Granie z różnymi ludźmi rozwija.
Emilia Benedykcińska: Mam pytanie o kobiety w biznesie muzycznym. Jesteś jedną z najbardziej produktywnych, aktywnych i rozpoznawalnych kobiet w świecie jazzu. Czy czujesz, że to środowisko jest przyjazne i dobre dla kobiet? Czy czujesz, że kobiety wzajemnie się wspierają w biznesie muzycznym?
Hiromi Uehara: Nigdy nie miałam żadnych problemów wynikających z mojej płci. Myślę, że ludzie są dla mnie przyjaźni i wspierający. Kiedy zaczęłam grać 20 lat temu i pojawiałam się na festiwalu, to było naprawdę rzadkością, by spotkać kobietę instrumentalistkę o pochodzeniu azjatyckim. Wiedziałam, że to było dość unikalne, ale nigdy z tego powodu nie miałam też żadnych trudności. Zawsze wiedziałam, że zagram pierwszy utwór, dam z siebie wszystko i to będzie moją wizytówką. To będę ja. Czasem ludzie rzeczywiście pytają mnie, jak trudne jest bycie kobietą w tym środowisku, bo świat jazzu jest ogólnie dość męskim światem. Mogę powiedzieć, że widzę szczególnie jedną rzecz: kiedy idziesz na festiwal jazzowy, wszystkie t-shirty artystów, które możesz tam kupić, są w rozmiarach męskich (śmiech).
Emilia Benedykcińska: To prawda, tak się dzieje (śmiech).
Hiromi Uehara: Jest znacznie więcej muzyków jazzowych – mężczyzn, ale może to ma wymiar praktyczny. Nigdy jednak nie czułam jakiejś prawdziwej dyskryminacji z tego powodu. Ale pamiętam jedną rzecz, z moich pierwszych lat koncertowania: kiedy wchodziłam na scenę i ekipa sceniczna jeszcze mnie nie znała, zawsze instalowała mikrofon dla mnie do śpiewania. Oni po prostu zakładali, że jeśli kobieta gra na pianinie, to na pewno też śpiewa. A ja musiałam im uświadamiać, że nie śpiewam i wątpię, abyście chcieli żebym śpiewała.
Emilia Benedykcińska: Kto jest Twoją inspiracją i kto wywarł na Tobie największy muzyczny wpływ? To jest pytanie, które zawsze zadaję moim muzycznym gościom, bo chcę wiedzieć, kto Was ukształtował i sprawił, że jesteście tu gdzie jesteście. Kto sprawia, że serce Hiromi bije szybciej?
Hiromi Uehara: To niemożliwe, by wskazać jedną osobę. Kiedy dorastałam i miałam 8 lat, dwóch pierwszych pianistów, których słuchałam, to Errol Garner i Oscar Peterson…
Emilia Benedykcińska: Oscar Peterson to także jeden z moich ulubionych pianistów.
Hiromi Uehara: Tak, jego muzyka jest… wesoła, radosna.
Emilia Benedykcińska: Rozmawiając o pianistach, muszę zapytać o Chopina. Jesteś jego fanką?
Hiromi Uehara: Tak. Wspaniały kompozytor.
Emilia Benedykcińska: Jest jakiś konkretny, ulubiony utwór Chopina?
Hiromi Uehara: Ballada nr 1. Kocham ten utwór.
Emilia Benedykcińska: Wiesz na pewno, że w Polsce co cztery lata mamy osławiony na całym świecie Konkurs Chopinowski.
Hiromi Uehara: Tak, ostatnim razem śledziłam konkurs online. Było tam kilku artystów z Japonii. Kyohei Sorita chyba zdobył nagrodę …
Emilia Benedykcińska: Wygranym był Bruce Liu, ale wydaje mi się, że Kyohei Sorita również został wyróżniony w konkursie.
Hiromi Uehara: Tak, to prawda.
Emilia Benedykcińska: W konkursie brała też udział zjawiskowa japońska pianistka...
Emilia Benedykcińska: Aymi Kobayashi!
Emilia Benedykcińska: Moje ostatnie pytanie: co jest w tej chwili największym marzeniem Hiromi?
Hiromi Uehara: Grać muzykę gdzie tylko to możliwe i grać ją jak najdłużej, aż będę 90-kilkuletnią babcią. Jest taka pianistka, którą niezwykle podziwiam, Toshiko Akiyoshi, ona ma około 95 lat.
Emilia Benedykcińska: Wciąż gra? Wspaniale.
Hiromi Uehara: Ona była poniedziałkową rezydentką w legendarnym klubie Birdland w Nowym Jorku przez wiele dekad, ma swój big band. Teraz skupia się bardziej na swoim solowym graniu, ale jest tak fantastyczna, przebywanie w jej towarzystwie jest naprawdę cool. Ona tak naprawdę otworzyła drzwi wielu japońskim artystom do większych światowych karier. Toshi przeprowadziła się do Stanów Zjednoczonych, kiedy miała około dwudziestu lat, wtedy nie było nawet bezpośrednich lotów z Japonii do USA. Ona podjęła taki krok, przeprowadziła się tam, spędzała czas z takimi gigantami, jak Duke Ellington czy Oscar Peterson. To była tak odważna kobieta, jak na tamte czasy. Obserwowanie tego uświadomiło mi, że trudności które napotykam w swojej karierze, na pewno nie są tak wielkie, jak te, których musiała doświadczać ona. Brak Internetu, brak telefonów, pisanie listów do swojej rodziny za oceanem. Wyobraźmy to sobie: teraz mogę zadzwonić z kamerą do wszystkich, gdziekolwiek się znajdujemy za darmo. Kiedy ludzie pytają mnie, czy tęsknię za domem…
Emilia Benedykcińska: Pewnie nie masz szansy nawet się zbytnio stęsknić…
Hiromi Uehara: Tak... obserwując ją i jej podejście, myślę sobie zawsze, że jestem dużą szczęściarą że mogę robić to, co robię.
Emilia Benedykcińska: Wierzę też, że robienie tego, co robisz i będąc otoczoną nie tylko wiernymi fanami, ale także osobami, dla których ty jesteś inspiracją i mentorką i robiąc to, co kochasz, jest najlepszą receptą i planem na to, by żyć tak, jak chcesz żyć, w zdrowiu i do bardzo zaawansowanego wieku. To sprawia, że nie tylko Ty jesteś szczęśliwa, ale wszyscy ci, którzy są wokół ciebie i czerpią z tej energii.
POSŁUCHAJ CAŁEJ ROZMOWY
Radia dla Ciebie można słuchać w Warszawie na 101 FM, w pasmach lokalnych albo online na www.rdc.pl/rdcplayer.
-
17.10.2024
-
21 min 32 s
-
Odtwarzam
-