Napływa wielu nastolatków. Miejsc tymczasowego wsparcia coraz mniej. Pomoc uchodźcom na dworcach dalej potrzebna

  • 21.01.2023 18:38

  • Aktualizacja: 10:35 22.01.2023

Punktów tymczasowego wsparcia jest coraz mniej, a do Warszawy codziennie przyjeżdżają Ukraińcy. Wielu uciekających to nastolatkowie, wolontariuszami zostają sami uchodźcy.

Tuż po wybuchu wojny w lutym na sam Dworzec Zachodni autobusami przyjeżdżało codziennie ponad 7 tysięcy osób. Dziś jest ich dużo mniej, ale punkt informacji działa całą dobę. Są to też inni uchodźcy niż Ci, którzy uciekali na początku konfliktu. 

– Planują ucieczkę z wyprzedzeniem, wiedzą gdzie dalej jechać lub co robić w Polsce – mówi Adrianna Porowska, Prezes Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej.

Jeśli słyszymy w wiadomościach, że jest trudna sytuacja jak np. w Dnieprze albo są masowe ostrzeliwania przyjeżdżają też takie osoby, które kompletnie nie wiedzą co ze sobą zrobić, są bardzo zaskoczone całą tą sytuacją. Przyjeżdżają tu w ogromnym stresie i traktują to miejsce jako "na chwilę" co kończy się czasem tak, że zostają z nami na dłużej – mówi Porowska. 

Jest też duża grupa osób, która nie zostaje w Polsce i jedzie dalej na zachód - do Hiszpanii, Niemiec czy Wielkiej Brytanii. 

Zdecydowanie zmniejszyła się liczba miejsc tymczasowej pomocy w Warszawie - ocenia Porowska. – Ale jest jeszcze kilka takich miejsc w Warszawie do których można kierować takie osoby, bo to jest i Modlińska ale i też w Nadarzynie jest duża hala do której jeszcze tydzień temu regularnie odjeżdżały autobusy z uchodźcami. W tej chwili po prostu jest ich mniej, więc kierujemy ich by samodzielnie mogli dojechać do tych hal – mówi Porowska.

Od jakiegoś czasu w naszym punkcie tymczasowym przyjmujemy tylko mamy z małymi dziećmi – dodaje Porowska.

I tam te mamy mają taki czas, żeby się zastanowić co dalej. Albo pomagamy im znaleźć prace i mieszkanie i zostają w Polsce dalej pod naszą opieką albo pomagamy im z dokumentacją bo chcą pojechać dalej – mówi Porowska. 

Od kilku tygodni jest zdecydowanie spokojniej - ocenia Zoriana, wolontariuszka z Zachodniego.

Jest 20, 30, 40 do 50 osób, a są też dni, że jest ich mniej. Były takie dni, że ludzie musieli siedzieć na ziemi. Jednak w ostatnich dniach się to uspokoiło – mówi. 

Dalej jednak przychodzą po podstawowe informacje, pytają o nocleg czy pomoc w przejeździe na Zachód. Większość ma plan i wie czego potrzebuje. 

Zatrudniamy do pomocy na dworcach 60 osób – informuje Porowska.

To w większości są osoby z Ukrainy. Wiele tych kobiet, które przyjechało z Ukrainy pracuje na rzecz innych kobiet które przyjeżdżają same przeżywszy te tragedie. Nawet przed chwilą rozmawiałam z naszymi koordynatorkami, że Pani do mnie powiedziała "Ja jeszcze nie mówię po polsku ale rozumiem", odpowiedziałam " i ja tak samo" – mówi.   

W ostatnim czasie przyjeżdża wielu nastolatków – informuje Porowska.

Z różnych względów rodzice nie mogli się nimi zaopiekować i od samego początku tutaj my się opiekowaliśmy też tymi nastolatkami. Staraliśmy się nawiązać kontakt z rodzicami, informowaliśmy odpowiednie służby. Ale staraliśmy się to też robić w taki sposób, żeby te dzieci wiedziały, że mi nie chcemy im zrobić krzywdy. Z wieloma takimi nastolatkami do tej pory utrzymujemy kontakt. Sama mam pod opieką prawną od marca dziewczynkę z Ukrainy która miała u mnie być kilka godzin – mówi Porowska.

Według szacunków w Warszawie przebywa około 100 tysięcy uchodźców.

Czytaj też: Warszawskie metro bez bramek? Stolica testuje takie rozwiązanie

Źródło:

RDC

Autor:

Adrian Pieczka