Na dary potrzebny był tir. Grzegorz Orzełowski z Siedlec o pierwszym transporcie po wybuchu wojny

  • 25.02.2023 13:01

  • Aktualizacja: 11:35 25.02.2023

Jego postawa zmobilizowała do działania setki siedlczan. W ciągu kilku godzin od wybuchu wojny w Ukrainie, zainicjował największą spontaniczną akcję humanitarną w historii miasta – transport darów do Beryczowa. Siedlczanin Grzegorz Orzełowski podkreśla, że zrobił to wszystko, bo chciał pomóc, a zaangażowanie mieszkańców dodatkowo go mobilizowało. 

- Ogłosiliśmy chyba w czwartek, a w sobotę ludzie płynęli. Ponad 700 osób chyba przyszło z darami. Myślałem najpierw, że zmieścimy to w jakiś samochód dostawczy, a później się okazało, że był potrzebny tir - mówi Grzegorz.

 
   
Największe zaskoczenie przyszło około 22:00 w sobotę, przed wyruszeniem transportu.

- Moja żona powiedziała do mnie "Słuchaj Grzegorz, nie możesz harcerzy przez kolejne trzy godziny obarczyć noszeniem kartonów do tira, bo to przecież zima. Zrób coś". No i ogłosiłem na Facebooku, że potrzebuję za 40 minut pomoc, w szczególności męską, do noszenia. No i przyszło 300 chłopa z Siedlec - opowiada.

 
   
Transport darów zainicjowany i zorganizowany przez Grzegorza Orzełowskiego był pierwszym, jaki wyjechał z Siedlec.

On sam z żoną Iwoną nadal aktywnie wspiera społeczność ukraińską.  

Czytaj też: Przejechali całą linię frontu, by zawieźć potrzebującym żywność i odzież

Źródło:

RDC

Autor:

Beata Głozak/PL