Polscy strażacy w Grecji. „Najgorszy jest żar lejący się z nieba”

  • 22.07.2023 15:08

  • Aktualizacja: 10:13 23.07.2023

Najgorszy jest upał - to jakby żar lał się z nieba, niesamowity gorąc. Ale również wzmagający się wiatr oraz specyficzna roślinność bogata w olejki eteryczne - powiedział w sobotę mł. kpt. Łukasz Nowak, rzecznik polskich strażaków, którzy gaszą pożary w Grecji.

Polscy strażacy dojechali już do Grecji. Zostali zakwaterowani w szkole pożarniczej w miejscowości Vilia. To bardzo ułatwia ich sytuację logistyczną, bo nie muszą rozkładać namiotu i przygotowywać kontenerów. Choć, jak podkreślają, cały czas mają je w odwodzie.

W sobotę rano odbyła się odprawa z oficerami łącznikowymi greckiej straży. Polskim strażakom przydzielono zadania w okolicy miejscowości Mandera i Stefanii.

- Na miejscu będzie działać ponad 20 samochodów straży pożarnej zarówno z Małopolski, jak i Wielkopolski - powiedział Łukasz Nowak.

- Bacznie przyglądamy się prognozom meteorologicznym, one determinują to, jak będzie wyglądał dalszy rozwój sytuacji pożarowej na miejscu - podkreślił strażak.

Podkreślił, że wysokie, dochodzące do 40 stopni Celsjusza temperatury, wzmagający się wiatr oraz ściółka i wszystko suche jak pieprz, sprawiają, że o rozprzestrzenianie się pożaru nie jest trudno.

- Ale jesteśmy przygotowani do działania i będziemy reagować na bieżąco - dodał.

Problemem upał i roślinność

Strażak zaznaczył, że najgorszy jest upał - to jakby żar lał się z nieba, niesamowity gorąc. - Problemem jest też roślinność, która u nas jest zupełnie inna. Tutaj drzewa, krzewy są bogate w olejki eteryczne, co powoduje, że ten pożar bardzo szybko się rozprzestrzenia - wyjaśnił. Dodał, że kolejną przeszkodą są warunki terenowe.

- To teren górzysty, z wąskimi, krętymi drogami. Mamy ciężarowe samochody, więc ten dojazd też nie jest tak szybki, jak to ma miejsce na terenach miejskich - powiedział.

Zaznaczył, że problemem jest wiatr, który wczoraj był praktycznie zerowy a dzisiaj już delikatnie wieje. - To może powodować bardzo szybkie i dynamiczne rozprzestrzenianie się pożaru, co oczywiście może wiązać się z zagrożeniem dla ludności ale i dla samych ratowników - wyjaśnił.

- Bierzemy to pod uwagę i jeżeli będzie takie zagrożenie, to w pierwszej kolejności będziemy ratować ludzkie życie i dobytek a dopiero później tereny niezurbanizowane - ocenił.

Strażak przekazał, że w okolicy nie ma olbrzymich powierzchniowo pożarów. - Będziemy gasić te mniejsze pożary w zarodku, jak najszybciej je dusząc. Taki jest plan na najbliższe kilkanaście godzin - dodał.

Zmienne warunki

Podkreślił, że warunki w Grecji są bardzo zmienne.

- Wczoraj obserwowaliśmy pożar, który rozprzestrzenia się na Rodos. Mieliśmy informację, że ten pożar został stłumiony, a już w nocy znowu zaczął mocno się rozwijać i to w bardzo dynamicznym tempie - opowiedział.

- Zastanawialiśmy się, czy nas tam nie przerzucą. Ale woleli nas tutaj, wiedzą jakie mamy doświadczenie. Ponieważ byliśmy tu dwa lata temu, wiedzą na co nas stać, że jesteśmy profesjonalni w swoim działaniu, że powierzone działania wykonujemy w 100 procentach - podkreślił.

Polacy do Grecji wyruszyli w środę z Krakowa. W misji bierze udział 149 strażaków i 49 pojazdów z województw małopolskiego i wielkopolskiego. Do Grecji musieli przemierzyć prawie 2 tys. km. Na miejscu mają zostać około dwóch tygodni, w zależności od rozwoju sytuacji.

W związku z pożarami lasów w Grecji wpłynęła prośba o pomoc ratowniczą w postaci tzw. modułów GFFFV. Komendant główny PSP gen. brygadier Andrzej Bartkowiak w porozumieniu z premierem Mateuszem Morawieckim oraz ministrem spraw wewnętrznych i administracji Mariuszem Kamińskim zdecydowali o zgłoszeniu gotowości pomocy przez polskich strażaków. We wtorek wieczorem rząd Grecji zaakceptował ofertę pomocy.

Czytaj też: Ćwiczenia Grupy Wagnera przy polskiej granicy. Wiceszef MSZ: Sytuacja jest napięta

Źródło:

PAP

Autor:

RDC /PL