75 lat temu Niemcy rozpoczęli Wielką Akcję wysiedleńczą getta warszawskiego

  • 22.07.2017 08:27

  • Aktualizacja: 22:42 25.07.2022

75 lat temu, 22 lipca 1942 r. Niemcy rozpoczęli "wysiedlanie" mieszkańców warszawskiego getta. W ciągu dwóch miesięcy do obozu zagłady w Treblince wywieziono 254 tys. ludzi, 11 tys. skierowano do obozów pracy, na miejscu rozstrzelano ok. 6 tys. W getcie legalnie pozostało 35 tys. osób, a ok. 25 tys. żyło w ukryciu.
Warszawskie getto było największym spośród założonych przez Niemców. Według spisu dokonanego na rozkaz władz niemieckich przez Judenrat w październiku 1939 r. w Warszawie przebywało ok. 360 tys. Żydów. Ich liczba zwiększyła się po zarządzeniu wydanym 30 października 1939 r. przez Heinricha Himmlera, które nakazywało przesiedlenie ludności polskiej i żydowskiej do Generalnego Gubernatorstwa z ziem włączonych do Rzeszy. W jego wyniku od listopada 1939 r. do października 1940 r. do Warszawy przybyło ok. 90 tys. Żydów.



Getto przeludnione

Mimo iż liczba mieszkańców getta na skutek wysokiej śmiertelności i ucieczek pozornie malała, to kolejne migracje wciąż zagęszczały getto, którego terytorium kurczyło się. Od stycznia do marca 1941 r. przybyło do niego ok. 50 tys. Żydów z zachodniej części dystryktu warszawskiego. Wtedy też liczba mieszkańców getta osiągnęła maksimum i wynosiła ok. 460 tys. Żydzi przebywający w getcie żyli w strasznych warunkach. Dzień przed rozpoczęciem akcji Niemcy aresztowali około 60 zakładników, m.in. część Rady Żydowskiej. Zatrzymani mieli być rozstrzelani w przypadku niepodporządkowania się ludności getta niemieckim zarządzeniom.

Obwieszczenia

22 lipca 1942 r. na ulicach getta pojawiły się obwieszczenia podpisane przez Radę Żydowską, informujące o decyzji władz niemieckich, dotyczącej przesiedlenia na Wschód wszystkich Żydów zamieszkałych w Warszawie, bez względu na wiek i płeć. Wyłączeni z przesiedleń mieli być zatrudnieni przez władze niemieckie oraz niemieckie przedsiębiorstwa, członkowie i pracownicy Rady Żydowskiej, funkcjonariusze Żydowskiej Służby Porządkowej, personel żydowskich szpitali i wszyscy Żydzi będący członkami najbliższych rodzin (żony, dzieci) wyżej wymienionych.

Punkt 3 powyższego obwieszczenia stwierdzał: „Każdy przesiedleniec Żyd ma prawo zabrać ze swojej własności 15 kg jako bagaż podróżny. Bagaż o wadze powyżej 15 kg będzie skonfiskowany. Wszystkie przedmioty wartościowe, jak pieniądze, biżuteria, złoto itd. mogą być zabrane. Należy zabrać żywność na 3 dni”. Pierwszego dnia akcji wywieziono 6250 osób.



"Nie pozostaje nic innego, jak umrzeć"

23 lipca Adam Czerniaków, przewodniczący Rady Żydowskiej, nie zgodził się na podpisanie szczegółowego zarządzenia o deportacji, przewidującego dzienne limity osób doprowadzanych na Umschlagplatz, w tym również dzieci. Wieczorem tego samego dnia popełnił samobójstwo. W liście pozostawionym do żony Czerniaków pisał: „Żądają ode mnie bym własnymi rękami zabijał dzieci mego narodu. Nie pozostaje mi nic innego, jak umrzeć”. Reakcją przedstawicieli ruchów młodzieżowych na likwidację getta było powołanie 28 lipca 1942 r. Żydowskiej Organizacji Bojowej. Brak broni uniemożliwiał wówczas stawienie zbrojnego oporu. Pod koniec sierpnia organizacja przeprowadziła nieudany zamach na komendanta Służby Porządkowej Józefa Szeryńskiego, który w jego wyniku został ranny. Dwa miesiące później, kolejna akcja zakończyła się powodzeniem. Zlikwidowano jego zastępcę Jakuba Lejkina.

Chleb za zgłoszenie

Sytuacja panująca w getcie wywoływała dezorientację wśród ludności żydowskiej. Większość Żydów nie chciała wierzyć, że możliwy jest najgorszy scenariusz, czyli wymordowanie całej społeczności getta. Przypuszczano, że dojdzie do deportacji, która obejmie „nieproduktywną” część jego mieszkańców, natomiast zdolni do pracy będą mieli szansę przeżycia.

Byli i tacy, którzy dobrowolnie zgłaszali się na Umschlagplatz. Marek Edelman tak opisuje tę sytuację: „Niemcy, nie przebierając w środkach, stosują nowy chwyt propagandowy. Przyrzekają i dają każdemu ochotniczo zgłaszającemu się do wyjazdu 3 kg chleba i 1 kg marmolady. To wystarcza. Dalej już propaganda i głód robią swoje. Pierwsza daje do ręki niezbity argument przeciwko wszelkim „bajkom” o komorach gazowych (bo po cóż by dawali chleb, gdyby chcieli mordować), głód – jeszcze mocniejszy przesłania wszystko obrazem trzech brązowych, wypieczonych bochenków”.

"Kim jest ten człowiek?"

5 sierpnia Janusz Korczak i jego wieloletnia współpracowniczka Stefania Wilczyńska ze swoimi wychowankami z Domu Sierot doprowadzeni zostali na Umschlagplatz. Naoczny świadek tej sceny Nachum Remba pisał: „Na czele pochodu szedł Korczak. Nie! Tego obrazu nigdy nie zapomnę. To nie był marsz do wagonów, to był zorganizowany, niemy protest przeciwko bandytyzmowi! (...) Były to pierwsze żydowskie szeregi, które szły na śmierć z godnością, ciskając barbarzyńcom spojrzenia pełne pogardy (...) Gdy Niemcy zobaczyli Korczaka, pytali: Kim jest ten człowiek?”. W ślad za nimi poszły dzieci z innych sierocińców i domów opieki, razem z opiekunami i wychowawcami.



Wywózki trwały przez cały sierpień do pierwszych dni września. Osoby chore i w podeszłym wieku najczęściej zabijano na miejscu, ci, którzy posiadali „dobre” dokumenty przez jakiś czas mogli pozostać jeszcze w getcie. Pozostałą ludność prowadzono na Umschlagplatz. Tam w wielkim tłoku, często godzinami, Żydzi czekali na wagony, którymi wywożono ich do obozu zagłady w Treblince. Marek Edelman tych tragicznych scen pisał: „Wagony bydlęce nie miały stopni. Wyznaczeni przez Lejkina policjanci po dwóch na każdy wagon otrzymali rozkaz liczenia ludzi, po sto osób na wagon. W ciągu niecałej godziny przy akompaniamencie krzyku bitych (...), lamentu matek, które pogubiły swe dzieci, załadowano sześćdziesiąt wagonów. (...) Przez małe, zakratowane drutem okienka przedostał się ostatni krzyk rozpaczy ciasno stłoczonych ludzi”.

 Żydowska Służba Porządkowa

Ważną rolę w akcji wysiedlania, odegrała Żydowska Służba Porządkowa, która jako bezpośredni wykonawca niemieckich poleceń stała się obiektem powszechnej nienawiści w getcie. W sierpniu 1942 r. jej funkcjonariusze otrzymali rozkaz, ażeby każdy z nich doprowadzał na Umschlagplatz pięć osób dziennie. Za niewykonanie rozkazu groziło rozstrzelanie lub wysiedlenie z getta wraz z rodziną. Pod koniec akcji, we wrześniu 1942 r., liczba funkcjonariuszy Żydowskiej Służby Porządkowej zredukowana została przez Niemców z 2400 do 380 osób. Ostatecznie większość żydowskich policjantów podzieliła los pozostałych mieszkańców getta.



Koniec akcji wysiedleńczej

24 września 1942 r. SS-Untersturmfuehrer Karl Brandt poinformował Radę Żydowską, że akcja wysiedleńcza w getcie warszawskim dobiegła końca. W czasie Wielkiej Akcji wysiedleńczej w warszawskim getcie ok. 254 tys. Żydów wywieziono do obozu zagłady w Treblince, ponad 11 tys. do bliżej nieokreślonych obozów pracy, a ponad 10 tys. zmarło lub zostało zastrzelonych w getcie. Podczas trwania deportacji około 8 tys. Żydów uciekło na tzw. aryjską stronę. W getcie legalnie pozostało 35 tys. osób, a ok. 25 tys. żyło w ukryciu.

Dowodzący Wielką Akcją wysiedleń z warszawskiego getta SS-Sturmbanfuerer Hermann Hoefle przeżył wojnę i przez wiele lat żyjąc w Austrii pozostawał bezkarny. Dopiero proces Adolfa Eichmanna jasno ukazał jego zbrodnie. Aresztowany w 1961 r. początkowo przebywał w więzieniu w rodzinnym Salzburgu.

SS-Sturmbanfuerer Hermann Hoefle, człowiek o którym Szymon Wiesenthal pisał, że „w hierarchii narodowosocjalistycznego syndykatu zbrodni można go postawić na równi z Globocnikiem (dowódcą akcji „Reinhard”), tuż za Adolfem Eichmannem, po przewiezieniu go do Wiednia 20 sierpnia 1962 r. powiesił się w swojej celi.

Źródło:

PAP

Autor:

RDC