Łosiowisko
Historia, tradycje, kultura Mazowsza.
GROCHOLSCY z PIETNICZAN, cz. 1
Pietniczany od Strzyżawki na Podolu dzieliła odległość ok. 7 wiorst, wspominała Maria Hieronimowa Sobańska.
Grocholscy, wywodzący się z województwa sandomierskiego, już na początku XVI wieku przenieśli się na Wołyń, a od II połowy XVIII wieku również na Podole litewskie (WKL), nazywane też bracławszczyzną. Pietniczany trafiły do nich w wianie Anny z Radzimińskich, stolnikówny bracławskiej i czernihowskiej, córki Michała i Małgorzaty z Kamieńskich, poślubionej (1725) Michałowi Grocholskiemu (1705-1765).
Grocholscy mieszkali w Tereszkach (pow. starokonstantynowski), z czasem osiedlając się w Pietniczanach. Po ponad czterdziestoletnim szczęśliwym pożyciu w małżeństwie, owdowiały Michał Grocholski starannie wyposażył swoje dzieci. Córkom zapewnił odpowiednie kwoty na ich wiana, zaś dobra ziemskie podzielił między synów: Marcina i Franciszka Ksawerego.
Pierwszy z nich, założyciel tzw. odnogi wojewódzkiej rodziny, Marcin Grocholski, przebywał głównie w Hrycowie na Wołyniu, gdzie wybudował pałac w miejscu dawnego zamku Zbaraskich. Majątek ten zresztą był jednym z niewielu z dóbr kresowych, który w rękach Grocholskich pozostał do końca, tzn. do II wojny św., a w działach spadkowych przypadł praprawnukowi Marcina.
Z wielu dóbr, jakie na ziemiach wschodnich posiadali Grocholscy, dla dwóch obecnie żyjących gałęzi tej rodziny, Pietniczany stały się miejscem centralnym. Pietniczany – ten dom nasz kochany, dawna forteczka, kresowa stanica na rubieży Rzeczypospolitej, przez niewolników tatarskich budowana z początkiem XVIII wieku – zanotowała Maria z Grocholskich Sobańska, opisując niemal każdy szczegół domu, nie tak specjalistycznie jak R. Aftanazy, ale z wielkim uczuciem i drobiazgowo, pokój po pokoju. Autorka i jej dwoje rodzeństwa byli w piątym pokoleniu potomkami Michała i Anny z Radzimińskich, a więc od XVIII wieku po mieczu, a wcześniej po kądzieli od XVI wieku, Pietniczany cały czas były w rękach rodzinnych.
Maria Sobańska wspomina swego stryja Tadeusza (1839-1913), który jako kawaler mieszkał w Pietniczanach. Po ślubie osiadł z żoną w przygotowanej dla niego Strzyżawce. W ten sposób zrodziły się ww. dwie gałęzie: ze Strzyżawki i Pietniczan. Autorka „wspominek nikłych” zaś, idąc za mężem, osiadła w Sumówce. A w Pietniczanach pozostał jej jedyny brat.
Zdzisław Henryk Grocholski (1881-1967) należał do ziemian zaangażowanych w sprawy narodowe, w życie gospodarcze i społeczne Podola. Miał zresztą z kogo brać przykłady do takiej postawy. Począwszy od swojej babki Ksawery z Belina-Brzozowskich Grocholskiej (1807-1872), która wraz z Różą z Łubieńskich Sobańską (1798-1880) utworzyły ośrodek wołyńsko-podolski pomocy więźniom i zesłańcom syberyjskim po powstaniu listopadowym.
Syn Ksawery i Henryka, Stanisław Grocholski (1835-1907) w latach 90. XIX w. założył Bank Zaliczkowo-Oszczędnościowy dla chłopów. Był osobą szanowaną i lubianą, miał ogólny mir i uznanie za swoją mądrość życiową oraz umiejętność rozmawiania z każdym, niezależnie od pochodzenia społecznego. Z jego udziałem i współ inicjatywą w Winnicy odbywały się wystawy rolnicze, na które poza ziemiaństwem przyjeżdżali chłopi (m.in. z Pietniczan) i drobna szlachta. Miasto to, za sprawą podolskich ziemian (Grocholscy, Sobańscy, Belina-Brzozowscy i inni) w drugiej połowie XIX, a dalej na początku XX wieku przeżywało rozkwit w sferze ekonomicznej (rolnictwo, przemysł – Podolskie Przemysłowe Towarzystwo Akcyjne, 1910 r., fabryka superfosfatu, kwasów azotowego i siarczanego) i kulturalno-oświatowej (Zjazd Kobiet Polek 1917, Grocholski założył polskie gimnazjum w Winnicy, Grocholski finansował zakup podręczników w ramach macierzy Szkolnej, założył drukarnię). Mówiono, że dzięki temu wszystkiemu, Winnica europeizowała się. Działały tzw. biblioteki latające, mężczyźni studiowali w dużych ośrodkach akademickich, a kobiety pod względem intelektualnym nie ustępowały swoim mężom czy braciom.
W 1914 roku, po wybuchu Wielkiej Wojny, Maria z Paygertów Bobrzyńska, orientująca się dobrze w polityce (jako synowa prof. Michała Bobrzyńskiego, prezydenta Namiestnictwa Galicyjskiego), we wspomnieniach przytoczyła treść rozmowy kuzyna Jaxa-Chamca z Butejek z gen. Tadeuszem Jordan-Rozwadowskim. Na obawy przed rewolucją, Rozwadowski zawadiacko krzyczał, że „swołocz” szybko się przepędzi na cztery wiatry, zaś Jaxa-Chamiec sądził, że Rosja będzie się długo trzymać, zanim się podda. Rewolucji jednak nikt nie przewidywał, skomentowała rozmowę pamiętnikarka. Dziś już wiemy, że tym razem „polityczny nos” zawiódł ją okrutnie.
Podczas Wielkiej Wojny pałac pietniczański Z H. Grocholski udostępnił na szpital Czerwonego Krzyża. Kiedy na Podolu toczyły się walki frontowe, a wraz z nastaniem rewolucji w 1917 roku zaczęła się szerzyć propaganda bolszewicka, skierowana przeciwko polskim ziemianom i inteligencji miejskiej, Zdzisław Grocholski założył Komitet Pomocy Ofiarom Wojny. W jago ramach działał sklep, w którym panie z dworów wydawały uchodźcom, uciekającym z Królestwa Polskiego odzież i obuwie, szukały im mieszkań i możliwości zatrudnienia.
Grocholscy byli zżyci ze społecznością rusińską, a Zdzisław komunikował się z nią w języku ukraińskim. Zapewniał również finansowanie rusińskiej gazecie „Switowa Zirnycia”. Trzeba pamiętać, że we wcześniejszych pokoleniach rodzina fundowała nie tylko kościoły katolickie, ale i cerkwie prawosławne. Po obaleniu caratu i powstaniu Rządu Tymczasowego, Zdzisław Grocholski pełnił funkcję komisarza guberni podolskiej.
Choć nastroje antypolskie na terenach rusińskich pojawiały się wcześniej (jeszcze w drugiej połowie XIX w.), to nasiliły się wraz ze zbliżaniem się przewrotu rewolucyjnego. W części rosyjskiej Podola nadszedł czas najtrudniejszy, dni pożogi, odmowy pracy, napadów na dwory, niekiedy z bronią w ręku. Gdy wybuchła rewolucja bolszewicka, dotychczas żyjący w symbiozie Żydzi, zaczęli występować jako zwolennicy nowych prądów, dostosowując się do sytuacji. Ziemianie to widzieli, mieli świadomość, ale nie powodowało to antysemityzmu.
Końcem polskiego istnienia na terenach dawnego zaboru rosyjskiego stał się rok 1918. Sanguszkowie ze Sławuty, Grocholscy ze Strzyżawki i Pietniczan oraz Sobańscy z Sumówki należeli do tych rodzin, które ucierpiały najbardziej. Do Pietniczan dochodziły wieści o niebezpieczeństwie: zamiejscowi chłopi, podżegani przez bolszewików, planowali napad na dom i rodzinę Grocholskich. Ostrzeżona Wanda z Zamoyskich Grocholska uznała, że jej zmarły mąż tak dużo dobrego zrobił dla rodzimego włościaństwa, że ona nie widzi powodu, aby opuszczać dom. W tej decyzji był też świadomy wybór, kierowany przez wielowiekową tradycję obowiązku trwania w polskich stanicach kresowych. Została jednak, wraz z drugą córką, dorożką odwieziona do Winnicy. Tego dnia, czyli 17 stycznia 1918 roku wieczorem, jak relacjonuje Maria Sobańska, chłopi weszli na dziedziniec pałacu i rozpoczęli pogrom Pietniczan.
Wcześniej, widząc zagrożenie, Zdzisław Grocholski część dzieł sztuki, zgromadzoną w pałacu przez poprzednie generacje rodziny, przewiózł do Winnicy, ale reszta spłonęła w domu na wsi, kiedy bolszewicy dotarli do Pietniczan, razem z ludnością miejscową, która temu wyjazdowi Grocholskich z domu na zawsze, bacznie przyglądała się…
Grocholski był bardzo wysoki, bał się więc łatwego rozpoznania przez bandytów i wyjechał. Powrócił do Winnicy w 1919 roku, aby odwieść do Warszawy matkę i siostrę, a to, co pozostało z rzeczy i dzieł sztuki, także zabrać do Polski. W Polsce niepodległej, Zdzisław Grocholski, tak jak jego babka zesłańcami, zajął się wygnańcami ze wschodu, będąc prezesem Koła Polaków Ziem Ruskich w Polsce. Jednocześnie starał się szukać zajęć, mogących przynieść dochody rodzinie, dlatego też zaangażował się jako współzałożyciel i był prezesem zarządu zakładów amunicyjnych „Pocisk S.A.”, związawszy się z tym przedsięwzięciem na siedem lat. Kontaktu z Podolem nie zaniechał, bowiem w 1920 roku, będąc kilkukrotnie w Winnicy, tam właśnie w imieniu społeczeństwa podolskiego przyjmował Józefa Piłsudskiego, naczelnika państwa i naczelnego wodza. Wziął udział w wojnie z bolszewikami w 1920 roku, służąc jako oficer łącznikowy i gospodarczy w Jeździe Ochotniczej mjr Feliksa Jaworskiego. W tym czasie w Warszawie zakupił kamienicę „Pod Wiatrami”, a kolejno inną nieruchomość przy ul. Wolskiej (tzw. Dom Hrabiego) zamienił na majątek ziemski Poniatów (pow. legionowski) koło Jabłonny. Działał społecznie, np. będąc prezesem Związku Obrony Imienia Polaków, poszkodowanych przez wojnę i ruchy rewolucyjne. W Poniatowie uprawiał ziemię, a ponadto miał udziały np. w firmie „Lechita-Naftowa S.A.”, w polsko-norweskim handlu rybami, sieciami rybackimi itp. Założył też pierwszą chłodnię bitego drobiu.
Najdawniejsze i XX-wieczne (po 1921 roku) dzieje rodziny Grocholskich z gałęzi z Pietniczan w programie opowiadają: Jeremi Jerzy Grocholski (1927-2018) oraz Henryk Grocholski (ur. 1933), synowie Zdzisława i Marii z Sołtanów.
Lit. (wybór)
- M. z Grocholskich Hieronimowa Sobańska, Wspominki nikłe, Grodzisk Mazowiecki 2002, s. 25;
- Z. Grocholski, O moich przeżyciach, czynnościach i zamierzeniach (wspomnienia), zeszyt I-VIII, brak danych o miejscu powstania i daty zapisu; rkp. (kopia), zbiory Jacka Grocholskiego;
- M. z Paygertów Bobrzyńska, Życie zmiennym jest, msp, Warszawa 1958, s. 171, zbiory PŁ;
- W. Śliwowska, Pierwsze organizacje pomocy dla więźniów i zesłańców syberyjskich w zaborze rosyjskim (Ośrodek wołyńsko-podolski pod patronatem Ksawery Grocholskiej i Róży Sobańskiej), „Przegląd Historyczny” nr 78/3, Warszawa 1987, s. 415, 417, 427;
- M. Dunin-Kozicka, Przeorane szlaki II. Dziedzice myśli, Lwów 1930, s. 438;
Pamiętniki Xawery z Brzozowskich Grocholskiej, Kraków 1894;
- W. Kudela-Świątek, Spuścizna korespondencyjna hrabiny Ksawery z Brzozowskich Grocholskiej (1807–1872), „Studia z Dziejów Rosji i Europy Środkowo – Wschodniej”, tom LVII (1), Warszawa 2021, s. 36-56.
Kategorie:
OGÓLNY OPIS PODCASTU
Rody i Rodziny Mazowsza
Mamy w Polsce i na Mazowszu całą mozaikę rodzin. Są rody wielkie, możne i zasłużone, które przez wieki miały znaczenie polityczne, wsławiały się mecenatem kulturalnym i szeroką działalnością filantropijną. O wszystkich tych rodach staramy się mówić w tej audycji, najczęściej z udziałem ich członków lub z pomocą historyków.
W 1944 roku, w październiku i listopadzie przez 6 tygodni Wincenty Witos przebywał w zakonspirowanym mieszkaniu w Krakowie, lecząc się i będąc rehabilitowanym oraz oczekując na możliwość przelotu samolotem do Londynu, na prośbę premiera rządu emigracyjnego, Stanisława Mikołajczyka. Przerzut przywódcy ludowców i byłego premiera na Zachód przygotowywała Armia Krajowa, której dwukrotnie udało się już tak przetransportować inne ważne osoby podziemnego życia politycznego.
Ze względu jednak na wymuszoną dymisję Mikołajczyka, do wyjazdu Witosa nie doszło. Mieszkanie, w którym wówczas mieszkał należało do rodziny Skąpskich. Dzięki odkryciu dwóch tekstów wspomnień i relacjom rodzinnym, Rafał Skąpski, wydawca, były wiceminister kultury mógł zrekonstruować ten kilkumiesięczny, końcowy okres życia Wincentego Witosa, co - w kontekście swojej rodziny (dwaj bracia i kuzyn Skąpscy), jak też rodzin Rudzińskich, Dreckich i Byszewskich ze Słupi - opisał w książce "Sprawa Witosa Kraków 1944". O tym uczestnictwie rodziny Skąpskich w epizodycznym, ale pełnym zagrożeń i ważnym przedsięwzięciu polskiego Podziemia, w programie mówił Rafał Skąpski, prezes Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek, archiwista i badacz dziejów swej rodziny.
15.12.2024
53 min 47 s
Poturzyca, gm. na miejscu, pow. sokalski, woj. lwowskie, to dwór Józefa Kalasantego Dzieduszyckiego (1776-1847), a potem jego syna Włodzimierza (1825-1899). Dwór powstał prawdopodobnie w XVIII wieku za czasów ks. Kazimierza Poniatowskiego, starosty sokalskiego; Poturzyca wchodziła w skład tego starostwa.
Na pocz. XIX wieku starostwo sokalskie przeszło do rąk Dzieduszyckich, stanowiąc rekompensatę za skonfiskowane tej rodzinie liczne dobra na Podkarpaciu. Józef Kalasanty Dzieduszycki objął Poturzycę - wraz z ww. niedużym, starym dworem, w 1812 roku, a w roku 1830 rozpoczął budowę pałacu. "Dostawił" go bokiem do dworu, ale nie został on ukończony. Z małżonką Pauliną z Działyńskich bowiem osiadł w Zarzeczu (pow. jarosławski) w dobrach, odziedziczonych po Magdalenie z Dzieduszyckich Morskiej.
W Poturzycy pozostała słynna biblioteka (ok. 14 tys. woluminów), którą syn Józefa, Włodzimierz (działacz społeczno-polityczny, twórca Muzeum Przyrodniczego itd.) przeniósł do Lwowa.
Niedokończony pałac był na planie prostokąta, dwupiętrowy, z boniowanymi narożnikami i wejściem z boku. W równie skromnym nowym budynku znajdowały się nieliczne dzieła sztuki, jak np. obraz "Obrona Trembowli" Franciszka Smuglewicza czy prace Alberta Chmielowskiego, naonczas młodego, początkującego malarza.
Park niewielki, ale obsadzony rzadkimi gatunkami drzew, krzewów i kwiatów; w nim także oranżeria. Dwór i pałac nie istnieją.
O odnalezionych fotografiach dwóch dawnych siedzib Dzieduszyckich w Poturzycy i Jaryszowie, jak też o Bibliotece Poturzyckiej, w programie opowiadali: Melania i Mateusz Dzieduszyccy, sekretarz i przewodniczący Związku Rodowego Dzieduszyckich herbu Sas.
08.12.2024
50 min 36 s
W warstwie przekazu ustnego jest to historia, zaczynająca się już w czasach carycy Katarzyny II i z jej postacią w tle. Niemal w każdej warstwie społecznej można spotkać podobne nawiązania. Przechowały się jednak najczęściej te, które zostały zapisane i dotyczą rodzin, stanowiących dawną elitę Rzeczypospolitej, jak taka, że w pałacu Ilińskich w Romanowie na Wołyniu miało stać łoże carycy. Tym razem wiemy zaledwie tyle, iż przodek rodziny Jacórzyńskich był jednym z kochanków monarchini, ale jego imię nie jest znane.
W dziejach tej familii, co zauważa jej biografka, nie ma wielopokoleniowego, starego gniazda z domem, ogrodem i jakimś polem. Członkowie rodziny często zmieniali miejsca zamieszkania, co wiązało się z ich życiem zawodowym, głównie w oświacie: byli przeważnie nauczycielami lub urzędnikami oświatowymi na poziomie lokalnym. Chociaż mieszkania zmieniały się, to za ludźmi zawsze jechały książki, stanowiące podstawę nie tylko wykształcenia i wiedzy, ale też będące oczywistym elementem kodu kulturowego inteligencji.
Poza tym, co odkryto po latach, w rodzinie Jacórzyńskich drzemały lub przeciwnie – kwitły talenty twórcze, głównie pisarskie. Świadomość braku stałego miejsca musiała być silna, skoro niemal równocześnie w dwóch osobach w wieku XX zrodziła się potrzeba poszukiwania historii rodzinnych, uporządkowania genealogii i nawiązania – co nie całkiem się udało – kontaktów z dalszymi krewnymi.
Kresy (np. Zaleszczyki), jak też Sokołów Podlaski zapisały się w dziejach rodziny najbardziej i o różnych okresach pobytu Jacórzyńskich w tych miastach jest informacji najwięcej. A zwłaszcza o Sokołowie Podlaskim, gdzie Benedykt Jacórzyński (1888-1963), ożeniony z Heleną ze Schlechtów (1892-1977) był nauczycielem i inspektorem oświaty.
O tzw. micie założycielskim, o dziadku i ukochanej ciotce Sławomirze Jacórzyńskiej (1910-1993), o pisarstwie przodków oraz swoim, jak też o kuzynostwie po mieczu, w programie opowiadała Katarzyna Anna z Jacórzyńskich Urbanowicz, pisarka.
01.12.2024
56 min 31 s
Napoleon Zygmunt Rzewuski (1843-1897), syn Napoleona i Henryki z Suchodolskich, był powstańcem styczniowym, jednym z najmłodszych dowódców narodowego zrywu zbrojnego z roku 1863. Starannie wykształcony w Puławach i Warszawie (Marymont), będący pod wpływem zarówno mentorów rodzinnych, jak i z okresu studiów, poszedł na bój, nie myśląc o konsekwencjach, naszpikowany ideami niepodległościowymi. Cała jego rodzina, nawet w osobie stryja – urzędnika carskiego w Warszawie, wspomagała ruch powstańczy, przypłacając to później pogarszającym się stanem rodzinnego majątku w Kozłowie, jak i koniecznością ucieczki z Królestwa Polskiego przed represjami.
Po tych wydarzeniach, z konieczności osiadł z żoną i dziećmi w Stryju w Galicji, gdzie zmarł. Okres powstania spowodował też „otwarcie ran” w rodzinie, których początkiem było dwukrotne wchodzenie w związek małżeński dziadka Napoleona Zygmunta, Józefa Rzewuskiego (zm. 1823). Troska o młodzież rodzinną, która rwała się do powstania, dała początek poprawie relacji rodzinnych w przyrodnim rodzeństwie.
Wszystkie te aspekty, a więc tło historyczne (początki powstania, dowódcy, dwie bitwy pod Małogoszczem itd.), jak i losy poszczególnych postaci z rodu, w swoich publikacjach w sposób dociekliwy, acz z sercem i delikatnością, starali się opisać i wyjaśnić autorzy, zajmujący się dziejami Rzewuskich z Kozłowa: Adam Malicki i Anna Błachucka.
Najpierw opracowali zbiór wspomnień, listów i biogramów Rzewuskich w publikacji Tułacze losy, Kozłów 2021, a następnie powstałą powieść historyczna Rodem z Kozłowa. Losy powstańca styczniowego Napoleona Zygmunta Rzewuskiego herbu Krzywda i jego rodziny, Małogoszcz 2024 autorstwa Anny Błachuckiej.
W działaniach podczas pracy badawczej, jak i tych, mających na celu upamiętnienie postaci szczególnie Napoleona Zygmunta Rzewuskiego – powstańca styczniowego, od pewnego momentu aktywnie uczestniczyli potomkowie Rzewuskich z Kozłowa. W ich rodzinie bowiem ta pamięć i nieliczne pamiątki, przechowały się.
O historii rodu Rzewuskich h. Krzywda z Kozłowa (gm. Małogoszcz, pow. jędrzejowski, woj. świętokrzyskie) w programie opowiadała Anna Błachucka, wieloletnia nauczycielka matematyki, poetka, animatorka życia kulturalnego, autorka ww. wymienionej książki Rodem z Kozłowa… Pieśń, do której słowa napisała zaś, w audycji śpiewają członkowie rodziny Rzewuskich, Elżbieta z Rzewuskich Ilczukowa z mężem i córką.
24.11.2024
52 min 14 s
"Długi cień Świętej Góry" to historia trzech rodzin, których tragizm okresu wojennego był spowodowany nieporozumieniami między różnymi partyzantkami, działającymi na Kielecczyźnie: ZWZ-AK, NSZ, BCH, GL, AL. Dzieje te spisał, a w programie opowiedział autor książki, red. Andrzej Nowak-Arczewski.
11.11.2024
47 min 14 s
O dzielnych kobietach z rodziny Jastrzębowskich, które towarzyszyły swym mężom, ale tez potrafiły wybić się same ponad codzienną przeciętność, w programie opowiadała rodzinna biografka, prof. dr hab. Elżbieta Jastrzębowska, archeolog, historyk. Niniejsza opowieść jest kontynuacją pierwszej audycji; posłuchaj: Jastrzębowscy dzieje czterech pokoleń
11.11.2024
51 min 23 s
Co łączyło rodziny Odrowąż-Pieniążków, Krupeckich i Lewickich? Czy Leon Krupecki, warszawski XIX-wieczny kupiec mógł być trzecim z rzędu pierwowzorem postaci Stanisława Wokulskiego z "Lalki" B. Prusa - na te i inne pytania, dotyczące dziejów ww. rodzin odpowiada w programie Rafał Skąpski, autor najnowszej publikacji rodzinno-historycznej pt. "Trzeci Wokulski".
10.11.2024
49 min 32 s
Mnie wcale nie nauczono obchodzić się z pieniędzmi; nie zdawałam sobie zupełnie sprawy z tego, ile mamy dochodu, ile nas będzie kosztowało życie, czy rzeczywiście zostanie coś i ile na fantazje – pisała Anna z Działyńskich Potocka z Rymanowa.
Ród
Anna z Działyńskich była córką Tytusa Adama Działyńskiego (1796-1861) i Celestyny Gryzeldy z Zamoyskich. Ojciec był znakomitą postacią: politykiem, mecenasem sztuki. Największym dziełem Tytusa Działyńskiego jest zamek w Kórniku, służący jako instytucja narodowo-patriotyczna, ale i miejsce ukazania chwały rodu Działyńskich. Realizując pierwszą część wielkiego planu kórnickiego, w zamku gromadził zabytki przeszłości: rękopisy, starodruki, książki, zbroje rycerskie. Na swój koszt wydawał źródła do historii Polski, jak np. Statut litewski (1841), Acta Tomiciana (1852–1869), Źródło pisma do dziejów unii Korony Polskiej i W. Ks. Litewskiego (1856–1861).
Drugą częścią zamysłu była okazała galeria portretów przodków: Działyńskich i rodzin z nimi spokrewnionych. Syn Tytusa, Jan Działyński, a potem Zamoyscy tę galerię uzupełniali. Działania Tytusa skupiały się na walce o polskie interesy (w obszarze aktywności politycznej) oraz na dbałości o polską kulturę, m.in. poprzez wpływ dworu ziemiańskiego.
Dzieciństwo i młodość
Anna z Działyńskich wychowywała się sama, praktycznie bez rodzeństwa, gdyż była najmłodsza i urodzona 10 lat po przyjściu na świat ostatniego przed nią dziecka, czyli siostry Cecylii (1836-1899). Początkowo pod okiem panny Radolińskiej, przesadnie religijnej zubożałej ziemianki, a następnie pod opieką innych guwernantek, wyniosła z dzieciństwa wspomnienia ciągłej walki ze starszymi, kar, moralizatorskich kazań. Uważała swoje dzieciństwo za ponure, a jasną jego stroną były bardzo dobre relacje z ojcem, który zmarł, gdy miała ledwie 15 lat. On był jej pierwszą miłością. Drugą, czyli Stanisława Potockiego, poznała w Dreźnie i mimo niezadowolenia rodziny, związała się z nim, tworząc prawdziwie kochające się małżeństwo.
Oleszyce, Rymanów Dwór i Rymanów Zdrój
Anna była panną posażną, zaś jej mąż, choć nosił znaczące w Polsce nazwisko, jako były powstaniec, nie miał grosza, uchodził też za człowieka niezbyt zaradnego. Młodzi początkowo mieszkali w poznańskim pałacu Działyńskich, i jak uważała Anna, był to najszczęśliwszy dla nich okres. Potem, gdy brat Jan Działyński zrobił podział majątku po ojcu, osiedli w Oleszycach (między Lubaczowem a Jarosławiem), jednym z jej majątków. Gospodarowanie w Oleszycach jednak nie wychodziło. Zresztą sprawy finansowe w ogóle były trudne i wynikały nie tylko z braku pieniędzy po stronie męża, ale sama Anna, wychowywana w dobrobycie, nie radziła sobie z gospodarowaniem funduszami: wielką wadą mego wychowania, a raczej braku wychowania, wypływającego z wielkiego zaprzątnięcia przez interesa czasu mojej Matki było, że mnie wcale nie nauczono obchodzić się z pieniędzmi; nie zdawałam sobie zupełnie sprawy z tego, ile mamy dochodu, ile nas będzie kosztowało życie, czy rzeczywiście zostanie coś i ile na fantazje. Najgorsze było położenie Stanisława; wiedział, że żona wydaje swoje pieniądze, ale nie akceptował jej rozrzutności i niepraktyczności.
Ważnym rysem tego chłodnego wychowania domowego, było pomaganie innym, w czym celowała iście po chrześcijańsku matka Anny, Celestyna Działyńska. Tyle, że Tytusowie Działyńscy na to mieli, a Stanisławowie Potoccy nie, przynajmniej na początku życia w Oleszycach. A mimo to, Anna nie wyobrażała sobie, że można nie wspomóc potrzebującego. Te początkowe, niełatwe doświadczenia domowo-budżetowe nauczyły Annę oszczędności. Do tego stopnia, że w latach późniejszych, gdy była już starszą panią, potrafiła z własnego talerza wziąć kawałek mięsa, zawinąć w serwetkę i zaraz zanieść na wieś, obdarowując kogoś biednego. Z biedą największą spotkała się w Oleszycach, gdzie mieszkała ludność rusińska, greckokatolicka. Mimo, że nie polubiła Oleszyc, z werwą zabrała się do pracy nad podniesieniem tej ludności z nędzy. Odnowiła wiejską szkołę z funduszy dworu (kontynuacja działań jeszcze jej matki Działyńskiej), utworzyła przytułek dla starców, prowadzony przez siostry Felicjanki i rozpoczęła dzieło swego życia – leczenie ludzi na wsi. Początkowo nieufna ludność, z czasem sama ustawiała się w kolejce do dworu, by uzyskać poradę medyczną u Anny Potockiej, która sprowadzała lekarstwa, stosowała zioła, stawiała bańki, sama bandażowała rany, z pomocą zaledwie jednej, przyuczonej pielęgniarki.
Chęć pomocy innym i zdolności społecznikowskie zdominowały zresztą całe jej życie i za to była, i jest do dziś tak bardzo ceniona i szanowana. Tymi cechami zaraziła także swoje dzieci, które za wszelką cenę próbowała wychowywać inaczej, niż ją wychowywały surowe guwernantki w Kórniku i Poznaniu. Wywodząc się z zamożnej Wielkopolski, gdzie od dawna dwór współpracował z wsią, ona w zacofanej Galicji robiła rewolucję, przynoszącą początkowe niezrozumienie, a potem podziw.
Mimo sukcesów, jak się początkowo wydawało, na niwie społecznej, życie w Oleszycach stawało się coraz trudniejsze. Po pierwsze, z powodów ekonomicznych (zadłużenie majątku, lata nieurodzaju), po drugie ze względu na wrastającą niechęć ludności do dworu. W 1872 r. kupili dobra Rymanów, wcześniej rozpoczynając proces sprzedaży Oleszyc. I właściwie ich życie pewnie toczyłoby się podobnie: prowadzenie majątku, szeroko rozwinięta pomoc społeczna, wychowanie dzieci. Ale Rymanów okazał się miejscem szczególnym ze względu na walory przyrodnicze i geologię. W Rymanowie Anna z Działyńskich Potocka rzuciła się w wir tych samych prac społecznych, dokładając jeszcze jedno zajęcie. Widząc zdolności artystyczne u części Łemków, zaczęła ich uczyć rzeźby, wykorzystując swoją wiedzę, nabytą w Dreźnie. Tak powstała rymanowska szkółka rzeźbiarska, której celem był nie tylko rozwój artystyczny, ale przede wszystkim wskazanie ludności wiejskiej dodatkowego sposobu na pracę i zarobkowanie. Z czasem szkółka nabrała rozmachu. Zatrudniono nauczycieli, a wykonywane przedmioty sprzedawano na specjalnie organizowanych bazarach i wystawach.
Kolejnym wyśmienitym pomysłem było uczenie koronkarstwa. Kobiety uczyły się we dworze, potem szkoliły we wsi swoje koleżanki i tak umiejętność ta rozchodziła się po okolicy, także dając możliwość zarobku.
Anna z Działyńskich Potocka jeździła często do Iwonicza, gdzie rodzina Załuskich miała uzdrowisko. Męczyła ją myśl, że może i na terenie Rymanowa jest jakieś źródło wody o właściwościach leczniczych. Zleciła poszukiwania wszystkim: służbie, rodzinie, specjalistom. Podczas odpoczynku w lesie w sierpniu 1876 roku dziewięcioletni syn, Józio spostrzegł, że kamienie w okolicy, w której się zatrzymali na odpoczynek, są czerwone.
Chłopiec pamiętał, że mama bardzo szukała źródła. Rodzinnie rozpoczęli sprawdzanie nawet najmniejszego źródełka, aż znaleźli takie, z którego woda trysnęła najmocniej. Zanim źródło zaczęło funkcjonować, upłynęło kilka lat i było wiele kłopotów, w końcu jednak Potoccy uzyskali odpowiednie zezwolenia i zaczęli przyjmować pierwszych kuracjuszy, a sława wód rymanowskich rozeszła się po kraju. W ten sposób (naturalnie w wielkim skrócie) powstał Rymanów Zdrój.
Współcześnie w Polsce i za granicą żyje ponad 500 osób, będących potomkami Anny z Działyńskich i Stanisława Potockich z Rymanowa (dzielącego się na Rymanów Dwór i Rymanów Zdrój). Są to m.in. rodziny Potockich (w tym znana krakowska gałąź z Olszy), Reyów (w Polsce, ale też w Montresor we Francji), potomkowie Beaty Marii z Potockich i Adama Branickich z Wilanowa, Ceglińskich z Janowa koło Mińska Mazowieckiego, także Mańkowskich z Brodnicy oraz potomkowie Jadwigi z Potockich i Stanisława Grabińskich z Walewic. Co jakiś czas odbywają się prywatne, rodzinne spotkania (zjazdy) potomków Potockich z Rymanowa, co zapoczątkował wnuk Anny z Działyńskich, Ignacy Potocki (1906-1994).
W 1927 roku ukazał się już pośmiertnie Mój Pamiętnik Anny z Działyńskich Potockiej, który był kilkakrotnie wznawiany. Obecnie wydanie, wynikające z zapotrzebowania czytelniczego, bowiem jest to dzieło bardzo ciekawe faktograficznie i dobre literacko, zostało przygotowane na podstawie pierwszej edycji (tekst udostępniła praprawnuczka autorki, Teresa z Krzyżanowskich Malczewska), a wydane przez wydawnictwo SBM – Anna Stanisławowa Potocka z Rymanowa z Działyńskich Ostatnia, Mój Pamiętnik, red. Urszula Roman, Warszawa 2024.
O praprababce, autorce ww. pamiętnika, o jej dziejach i wpływie na dalsze losy rodziny, w programie mówił Andrzej Krzyżanowski, autor posłowia do książki.
27.10.2024
50 min 38 s
Podczas obu Zjazdów Wierusz-Kowalskich, obecni członkowie różnych linii i odnóg rodziny, przedstawiali historie swoich najbliższych. Rzeczą genealogów rodzinnych jest połączenie wszystkich w jedną familię o wspólnych korzeniach, ale nawet te pojedynczo przedstawiane wyimki z historii są niezmiernie interesujące.
W audycji wybór dwóch takich historii, opowiedzianych wspólnie podczas jednej rozmowy.
O rodzinie antykwariuszy, o swoim ojcu, Alfonsie „Alfie” Kowalskim (de facto Wierusz-Kowalskim), znanym i bardzo cenionym muzealniku, etnografie, kolekcjonerze, twórcy m.in. kolekcji obrazów trumiennych w Międzyrzeczu, opowie p. Marta Korwin-Konicka, córka Alfa i Marii z Nowina-Kwiatkowskich ze Lwowa. O prawniczej i lekarskiej rodzinie z Sandomierza zaś, mówi p. Joanna Szymańska, której matka Maria Żuberowa była z domu Wierusz-Kowalska, z linii Albina Wierusz-Kowalskiego.
20.10.2024
44 min 26 s
W 2019 roku w siedzibie Muzeum Okręgowego w Suwałkach odbył się I Zjazd (wówczas nazywany zlotem) rodziny Wierusz-Kowalskich. Jego inicjatorką była Eliza Ptaszyńska, kustosz ww. Muzeum, od lat badająca życie i twórczość Alfreda Wierusz-Kowalskiego oraz innych członków tej rodziny, zajmujących się profesjonalnie lub amatorsko sztuką, głównie malarstwem. Na spotkanie przybyło ponad 40 osób, przy czym nie byli to tylko potomkowie monachijczyka, Alfreda, ale również reprezentanci innych linii rodu, którego korzenie znajdują się na ziemi wieluńskiej (Wieruszów). Sukces pierwszego Zjazdu spowodował, że po 5 latach, a w związku z Rokiem Alfreda Wierusz-Kowalskiego, ogłoszonym przez Radę Miasta Suwałki, liczni członkowie tej rodziny przybyli na II zjazd.
Zjazd jest połączeniem konferencji popularno-naukowej ze spotkaniem czysto rodzinnym, podczas którego uczestnicy opowiadają dzieje swoich linii rodu lub tylko najbliższych: rodziców, dziadków, pradziadków. Poza częścią konferencyjną, wzajemnie odnajdują się, poznają lub odnawiają kontakty, bowiem uwarunkowania historyczne XX wieku spowodowały, że wiele relacji z wcześniejszych pokoleń urwało się. Ponadto, organizatorka i pomysłodawczyni, kustosz Eliza Ptaszyńska, widząc jak jednak silna jest tradycja rodzinna i potrzeba spotkań familijnych, na drugi Zjazd zaprosiła także osoby nie bezpośrednio spokrewnione, ale spowinowacone z rodziną Wierusz-Kowalskich.
Przypomnijmy, że w Muzeum Okręgowym w Suwałkach działa ośrodek badań nad twórczością Alfreda Wierusz-Kowalskiego i innych artystów z tej rodziny: Czesława – syn Alfreda, Joanny z Wierusz-Kowalskich Turowskiej - wnuczki, Janiny Wierusz-Kowalskiej, współczesnej abstrakcjonistki, czy Tadeusza Wierusz-Kowalskiego. Z tego też powodu, aby mieć okazję do zebrania kolejnych informacji biograficznych, z zakresu sztuki (malarzy w tej rodzinie, profesjonalnych, jak i amatorów było i jest wielu), kustosz Eliza Ptaszyńska korzysta ze spotkań z rodziną malarzy, aby uzupełniać wiedzę i zbiory Muzeum.
Pierwszy Zjazd zaowocował książką Wieruszowie-Kowalscy we wspomnieniach, opracowaniach, artykułach (red. E. Ptaszyńska, Suwałki 2024), a z tegorocznego także planowana jest publikacja.
Ważnym elementem obu Zjazdów były wspólne rozmowy i analizy genealogiczne. Ze względu na różnorodność zapisu nazwiska rodziny (Wierusz-Kowalski lub Kowalski), jak też popularność tegoż nazwiska, niekiedy trudno ustalić, kto jest „Wieruszem”, a kto nim nie jest. Stąd też praca nad genealogią, łączenie linii i gałęzi, wyszukiwanie osób, ale i integracja rodziny.
Na rodzinnym spotkaniu zabrakło w tym roku śp. Krystyny Strzembosz (1939-2023), dr nauk medycznych, lekarza pediatry, wnuczki Karola Wierusz-Kowalskiego z Posady, artysty malarza, który swoją twórczość rozpoczynał pod okiem stryja Alfreda. Krystyna Strzembosz wykonała fundamentalną dla tej części rodziny pracę – wydała wspomnienia swego dziadka, który wiele osób z kręgu bliskich i dalszych krewnych wymienia. Jest to jedno z ważniejszych dzieł, opisujących rodzinę Wierusz-Kowalskich. Innym zaś, wspomnienia Edmunda Wierusz-Kowalskiego z powstania styczniowego 1863 roku, opracowane i podane do druku przez Adama Malickiego. Literatury, poświęconej tej rodzinie jest więcej, aczkolwiek jest ona rozproszona, sporo też można znaleźć w rodzinnych archiwach – to kolejna motywacja i potrzeba badawcza, aby kontynuować zjazdy i spotkania rodzinne.
W II Zjeździe Wierusz-Kowalskich w Suwałkach, poza Wierusz-Kowalskimi (noszącymi to nazwisko), uczestniczyli przedstawiciele takich rodzin, jak: Brachowie, Danglowie, Koniccy, Nasierowscy, Rdułtowscy, Rzyscy, Szymańscy, Święciccy, Zechenterowie, Żuberowie i inni.
Przedstawiamy pierwszą część – relację z samego Zjazdu. W jednej z kolejnych audycji opowiemy dzieje dwóch mniej znanych linii Wierusz-Kowalskich, o których będą mówić panie: Marta z Wierusz-Kowalskich Konicka (córka Alfonsa „Alfa” Kowalskiego, znanego muzealnika, etnografa, kolekcjonera, twórcy m.in. kolekcji obrazów trumiennych w Międzyrzeczu) oraz Joanna Szymańska, której matka Maria Żuberowa była z domu Wierusz-Kowalska.
A o II Zjeździe Wierusz-Kowalskich w programie mówią: Eliza Ptaszyńska, kustosz Muzeum Okręgowego w Suwałkach, Marcin Święcicki, b. prezydent Warszawy (prawnuk malarza) z bratem Czesławem, Tadeusz Nasierowski (prawnuk malarza), Andrzej Rzyski (prawnuk Stefanii Milewskiej, rodzonej siostry malarza) z córką Julią Porzezińską, Elżbieta Zechenter, spowinowacona z Wierusz-Kowalskimi przez rodzinę Serafińskich (a więc także rodzina Jana Matejki) oraz Beata Czapska, artystka rzeźbiarka, przyjaciółka Joanny z Wierusz-Kowalskich Turowskiej, malarki, animatorki życia polonijnego we Francji, wnuczki malarza.
Więcej o II Zjeździe rodzinnym, fotografii jak i o historii Wierusz-Kowalskich można znaleźć, wchodząc na link: Wierusz-Kowalscy znani i nieznani
13.10.2024
49 min 46 s
PODCASTY
Historia, tradycje, kultura Mazowsza.
Dr Andrzej G. Kruszewicz, z zamiłowania ornitolog i podróżnik, autor ponad 30 książek, z zawodu lekarz weterynarii, a od 2009 roku dyrektor Warszawskiego ZOO.
Z życiem, werwą i muzyką „Odkrywamy Mazowsze”. Pomagamy odróżnić świat wirtualny od rzeczywistego, a to najlepiej robią nasi eksperci od nowych technologii.