Olena Kolodiazhna: czytam wiadomości i marzę, by w Charkowie nie było bombardowania

  • 24.02.2023 06:07

  • Aktualizacja: 06:30 24.02.2023

Bombardowania, strach, niepewność i ucieczka do Polski. Tak pierwsze dni wojny wspomina Olena Kolodiazhna, która spod Charkowa 8 marca przyjechała do Płocka. Teraz pomaga tu ukraińskim dzieciom.

- Pierwsze momenty wojny, to bombardowanie, były tak odczuwalne, że nie mogliśmy powiedzieć, z czym to można porównać. Nigdy wcześniej nie słyszałam takiego dźwięku. To straszne zobaczyć zbombardowane domy, zbombardowane szkoły. Po piątym wybuchu pojechaliśmy już na dworzec kolejowy, szukać możliwości ucieczki, bo było bardzo strasznie - opowiadała naszej reporterce Agnieszce Maruszak Olena.
 
   
Olena Kolodiazhna była wicedyrektorką w szkole w Marefie pod Charkowem. Kilkanaście dni po wybuchu wojny trafiła do Płocka, a potem do Szkoły Podstawowej nr 23, gdzie pomaga ukraińskim dzieciom.

- Mają różne problemy. Nie tylko z nauką języka polskiego. Psychologiczne problemy, stresy, depresje. To może takie straszne słowa, ale to naprawdę jest - tłumaczyła.
 
 
- Mimo że jestem bardzo wdzięczna za pomoc okazaną nam w Polsce, chciałabym wrócić do domu - przyznała Olena. - Codziennie czytam wiadomości i marzę o tym, aby w Charkowie nie było bombardowania. Takich dni było dwa-trzy - powiedziała.
 
   

Olena Kolodiazhna do Płocka przyjechała z mamą i siostrzenicą. W Szkole Podstawowej nr 23, początkowo była pomocą nauczyciela. Teraz nostryfikowała dyplom i pracuje w świetlicy.

Czytaj też: Regionalne Rozgłośnie Polskiego Radia dla Walczącej Ukrainy

Źródło:

RDC

Autor:

Agnieszka Pazdecka-Maruszak/PL

Kategorie: