Atak rosyjskich dronów na Kijów. Jedna osoba nie żyje

  • 30.05.2023 22:51

  • Aktualizacja: 21:30 30.05.2023

Co najmniej jedna osoba zginęła w wyniku kolejnego ataku dronów na Kijów, do którego doszło w nocy z poniedziałku na wtorek – powiadomiły władze miasta. Wybuchy słychać było w różnych częściach ukraińskiej stolicy, zapaliły się budynki i kilka samochodów. Wtorek 30 maja to 461. dzień wojny w Ukrainie.

Siły Powietrzne podały, że nad Kijowem zestrzelono 29 dronów Shahed, dostarczanych Rosji przez Iran. Ogółem w ataku przeciwnik zastosował 31 dronów. Od odłamków zestrzelonych rakiet zapaliło się kilka budynków, w tym dwa bloki mieszkalne. Jedna osoba zginęła, wiadomo też o co najmniej czterech rannych. Płonęło kilka samochodów.

Nocny atak dronów Shahed na Kijów był trzecim rosyjskim ostrzałem w ciągu doby. Od początku maja był to już 17. atak powietrzny na Kijów.

„To nic wyjątkowego”

Noc z poniedziałku na wtorek nie była czymś wyjątkowym – zauważyła w rozmowie z Polską Agencją Prasową 18-letnia Nelly, która już na tyle przyzwyczaiła się do eksplozji, drżenia ścian i podłogi w jej domu, że gdyby nie szczekanie psa, to nawet by się nie obudziła.

Mam akurat sesję i jestem tak zmęczona, że już nie reaguję na ciągłe rosyjskie ataki – mówi dziewczyna i dodaje, że jej myśli zaprząta głównie to, jak poszedł jej egzamin z języka francuskiego we wtorek rano. – Ani myślę narzekać, ponieważ ukraińscy żołnierze w okopach mają gorzej i dzięki nim mogę studiować w Kijowie – mówi Nelly.

48-letnia Ołena jest pielęgniarką. W nocy zadzwoniła do niej starsza pani, którą się opiekuje. Poprosiła o poradę i o to, by Ołena odwiedziła ją rano.

W niedzielę w dom pani Anny trafił odłamek rosyjskiego drona, zerwało dach, był pożar. Na szczęście w domu da się mieszkać, ponieważ mojej podopiecznej naprawdę byłoby ciężko przenieść się w inne miejsce – opowiada Ołena i dodaje, że z powodu intensywności nalotów starsza kobieta musi zażywać większe dawki leków uspokajających.

Obok jej domu w nocy płonął samochód, w który trafił odłamek drona i staruszka od razu zadzwoniła do mnie, by zapytać, jakie leki na serce może wziąć – mówi pielęgniarka.

Życie codzienne w czasie wojny

Po wizycie u pani Anny Ołena udała się na dyżur do szpitala, w którym pracuje. Pacjentów było więcej niż zazwyczaj. – Wiele osób przyszło naprawdę mocno roztrzęsionych, a niektórym wyjmujemy odłamki szkła, które poraniły ich podczas eksplozji – opowiada Ołena.

W niektórych przedsiębiorstwach praca rozpoczęła się później o godzinę lub dwie. Jedną z takich firm jest studio designerskie, które prowadzi 37-letni Mykoła.

Nieważne, o której godzinie zlecenie będzie wykonane – najważniejsze, by zostało zrealizowane. Bardzo zależy mi również i na tym, by moi pracownicy czuli się komfortowo, na ile to teraz możliwe – dlatego wolę nawet przesunąć godzinę otwarcia studia, byleby przyszli do pracy w miarę przytomni – mówi mężczyzna.

Dodaje też, że gdyby jego biuro nie miało obecnie zamówień – dałby wszystkim pracownikom wolne, ale że zamówienia są – taka możliwość jest wykluczona. – Z naszymi klientami nawet nie poruszamy tematu o przesunięciu terminów, ponieważ nie wiemy, co będzie jutro. Trzeba zarabiać, by móc kupować amunicję dla Sił Zbrojnych Ukrainy – powiedział Mykoła.

Czytaj też: Cztery ofiary śmiertelne rosyjskich ostrzałów w ob. donieckim, chersońskim i dniepropietrowskim

Źródło:

PAP

Autor:

RDC /PA

Kategorie: