Mieszkańcy Ursynowa skarżą się na problemy z tak zwanym Bazarkiem na Dołku. Ich zdaniem, odgłosy rozstawiania straganów, silniki aut dostawczych i głośne rozmowy to łamanie zapisów umowy o dzierżawę terenu.

- Pisałam, zgłaszałam. Próbowałam nawet sama rozmawiać ze sprzedawcami - mówi nam Agnieszka Słowik-Pawelec, mieszkanka sąsiedniego bloku. - Schodziłam tutaj na dół, pytałam, czy wiedzą, która jest godzina, czy zdają sobie sprawę, że to jest hałas, te dźwięki rozstawiającego się targowiska, stukanie, te skrzynki, samochody ciężarowe, które generują hałas. Już po 4 rano się pojawiają, a między 5 a 6 jest taki ruch, że hej - tłumaczy.

Po licznych zgłoszeniach Zarząd Mienia postanowił zaostrzyć zapisy oraz pouczył dzierżawcę.

- To nie przyniosło jednak skutków - dodaje mieszkanka. - Faktycznie zostały wywalczone zapisy, żeby zaostrzyć warunki kupcom, którzy tutaj handlują, ale to są martwe zapisy, nikt ich nie przestrzega - zaznacza.

 
- Problem jest złożony i wynika z ogólnego zaniedbania władz dzielnicy tego tematu - komentuje radny Ursynowa Antoni Pomianowski. - Mimo że już dwa lata funkcjonuje obwodnica Warszawy i tunel jest zasypany, to bazarek dalej jest na tymczasowej lokalizacji, która miała obowiązywać tylko w czasie budowy tunelu. Natomiast władze dzielnicy zaniedbały stworzenie docelowej lokalizacji, czego efektem jest prowizorka - mówi.

   
Zapytaliśmy Urząd Dzielnicy Ursynów o stan prawny nowego miejsca pod Bazarek na Dołku. Czekamy na odpowiedź.
 
Czytaj też: Wschodnia Obwodnica Warszawy z opóźnieniami. Jest wyrok ws. decyzji środowiskowej