Wiadomości
Udostępnij:
„Agresja była z tamtej strony”. Prezes Legii Warszawa o aresztowaniu Josue i Pankova
-
06.10.2023 14:37
-
Aktualizacja: 10:12 07.10.2023
Agresja była z tamtej strony. Nie widzieliśmy, żeby ktoś z naszej strony uderzył ochroniarza - powiedział na konferencji prezes Legii Warszawa Dariusz Mioduski. Spotkanie z mediami zostało zwołane po czwartkowym incydencie po meczu w Holandii. Po rozgrywkach Legii z AZ Alkamaar zatrzymani zostali dwaj piłkarze stołecznego klubu: Portugalczyk Josue i Serb Radovan Pankov. Sportowcy nie wrócili do Warszawy z drużyną.
„Legioniści” chcący opuścić obiekt, wraz z władzami klubu, zostali zablokowani przez ochronę oraz policję. Zostało im uniemożliwione dotarcie do autokaru i wyjazd ze stadionu. Po pewnym czasie doszło do przepychanek.
- Od wielu lat jeżdżę na mecze i byłem w różnych miejscach, od Kazachstanu po Portugalię. Widziałem już wiele sytuacji. Kiedyś nasz autobus był atakowany przez kibiców naszych rywali, ale nigdy wcześniej nasza drużyna nie była atakowana przez policję i ochronę. To sytuacja bez precedensu na skalę światową. Nie odpuścimy i zrobimy wszystko, żeby to wyjaśnić. Chcemy zmienić narrację mediów holenderskich, że sprowokowaliśmy to, co się stało. To nie jest prawda - skomentował właściciel klubu.
Na meczu bez agresji
W Internecie pojawiło się wiele filmów, które pokazują, że holenderska policja bez uzasadnienia użyła przemocy wobec Mioduskiego, piłkarzy i pracowników Legii.
- Dzięki Bogu udało nam się nagrać te zajścia. Inaczej przypuszczam, że ta sytuacja byłaby inaczej przedstawiana. Ten mecz był dla nas świętem. Szkoda, bo mogliśmy go zremisować. Zasługiwaliśmy na to. Na meczu nie było żadnej agresji. Na stadionie było spokojnie. Kibice nas fenomenalnie dopingowali i nie było żadnych zajść, a to co stało się godzinę później wydaje się nieprawdopodobne - wyznał Mioduski.
- Byłem razem z drużyną, ubrany w legijny garnitur i mówiłem, że jestem prezesem klubu i muszą traktować nas z szacunkiem. Wyciągnąłem telefon i uznałem, że muszę to nagrać. Wyrzucili mi telefon i nie chcieli bym go odzyskał. Zostałem uderzony kilka razy. Brutalnie mnie stamtąd odepchnęli - wyjaśnił.
Zarządzający imprezą masową podjęli decyzję o zamknięciu osób, które są na stadionie. Próbowali to tłumaczyć tym, że otworzyli bramy dla opuszczających obiekt kibiców Legii, choć dookoła nic się nie działo. Przedstawiciele Legii zwracali uwagę organizatorom, ale ich apele pozostały bez odpowiedzi. Całe zamieszanie trwało kilkadziesiąt minut. Zablokowani byli także wszyscy dziennikarze i osoby z trybuny VIP.
- Jeśli ktoś mówi, że piłkarze zaatakowlai ochronę, to... nie wiem kiedy to się stało. Byliśmy z powrotem w autobusie i myśleliśmy, że wyjedziemy. Potem powiedzieli, że jeśli nie wypuścimy Pankova, to będzie szturm na autobus. Gdy Pankov się zgodził, to zażądali jeszcze, żeby wyszedł Josue. Tworzą narrację, że agresja była z naszej strony, choć nikt tego nie widział - poinformował prezes Legii.
Mioduski chciał pojechać na komisariat razem z aresztowanymi piłkarzami, ale nie pozwolono mu. Po bardzo długim oczekiwaniu autokar Legii z pozostałymi zawodnikami został wypuszczony i mógł opuścić stadion.
- Tworzą historię, ale to jest historia nieprawdziwa. Areszt piłkarzy ma stworzyć wrażenie, że są czemuś winni. Próbowałem jechać z zawodnikami na komisariat, ale zostałem brutalnie odepchnięty. Trener i kierownik drużyny mieli jechać z piłkarzami, lecz zostali wywiezieni zupełnie gdzieś indziej. Takie są fakty. Przekazano nam, że Josue i Pankov zostali przewiezieni do Amsterdamu, a jednak zostali w Alkmaar. Wynajęliśmy bardzo dobrego holenderskiego prawnika. Nasi piłkarze są w trakcie przesłuchań - poinformował.
Ważny mecz
W niedzielę Legia zmierzy się w ekstraklasie z broniącym tytułu Rakowem Częstochowa, ale wciąż nie jest pewne czy Josue i Pankov zagrają w tym spotkaniu.
- Mam nadzieję, ze ich wypuszczą i wrócą do Polski. To nasi podstawowi zawodnicy. W niedzielę mamy bardzo ważny mecz - podkreślił Mioduski.
Prezes Legii nie zamierza wnioskować o to, żeby rewanżowy mecz z AZ Alkmaar w Warszawie odbył się bez udziału holenderskich kibiców.
- Zapraszamy do Polski, na Legię. Pokażemy wam jak wygląda, bezpieczeństwo, gościnność i dobra atmosfera. Mam nadzieję, że wynik będzie odwrotny i to my wygramy - oznajmił.
Legia Warszawa wielokrotnie była karana przez UEFA za wybryki swoich kibiców. Oprócz kar finansowych zdarzało się, że klub musiał rozgrywać mecze w europejskich pucharach bez udziału kibiców.
- Musimy przedstawić nasze racje. Może nie mamy najlepszej reputacji, ale prawda jest taka, że od dłuższego czasu nad tym pracujemy. Na meczach domowych i wyjazdowych kibice zachowują się dobrze. Bardzo wiele się zmieniło. Prawda jest oczywista. Nie znam drugiego przypadku, żeby drużyna była zaatakowana przez policję. To skandal sam w sobie - podkreślił Mioduski.
W zeszłym sezonie po meczu AZ Alkmaar z West Hamem w półfinale Ligi Konferencji na stadionie również doszło do podobnych spięć.
- Słyszeliśmy, że nie jako pierwsi doświadczyliśmy takiej gościnności w Alkmaar. Ewidentnie tam jest jakiś problem. Drużyna była wstrząśnięta, bo nikt wcześniej nie przeżył czegoś takiego. To powinno skonsolidować zespół, bo to uderza w nas wszystkich. Takie rzeczy mogą nas tylko zmobilizować i trener Kosta Runjaic tak do tego pochodzi - stwierdził Mioduski.
Pełna gotowość
Burmistrz Alkmaar Anja Schouten w związku z przyjazdem kibiców Legii postawiła w stan pełnej gotowości policję i inne służby. Polacy byli legitymowani i przeszukiwani bez wyraźnego powodu.
- To nie był incydent, tylko coś, co narastało. Przyjechałem w czwartek po południu do Alkmaar i od razu słyszałem od naszych pracowników, że są szykanowani. Wcześniej otrzymywałem maile od holenderskich dziennikarzy, którzy martwili się o to, że przyjedzie jakaś horda walczących kibiców. Nastawienie lokalnych władz było fatalne. Pani burmistrz Alkmaar powiedziała, że nie życzy sobie Polaków w mieście. Zapanowała atmosfera braku bezpieczeństwa. To było nakręcane przez kilka dni. Antypolskie nastawienie było czuć. Wyrzucali ludzi z restauracji - oświadczył Mioduski.
Według miejscowej policji już przed meczem było niespokojnie, a kibice Legii przypuścili szturm na bramę wjazdową stadionu. Mioduski zakwestionował tę wersję zdarzeń: "Podobno przy bramie wejściowej była sytuacja, gdy ochrona chciała odebrać kibicom bębny i flagi. Widziałem policję z agresywnymi psami. Atmosfera była fatalna, choć nie było podstaw do obaw, że nasi kibice mogli coś zrobić".
Wydarzenia po meczu AZ - Legia są komentowane w całej Europie. Głos w sprawie tego indydentu zabrali politycy, w tym premier RP Mateusz Morawiecki.
- Wiele organizacji i instytucji oferowało nam wsparcie. Choćby ludzie z MSZ i parlamentarzyści. Chciałbym wszystkim podziękować. Będziemy składać zażalenia. Prawnicy pracują nad zebraniem materiałów i wykorzystamy każdą okoliczność. Zrobiła się z tego międzynarodowa afera. Nie można dyskryminować polskich obywateli. Pomoc organów rządowych jest przez nas doceniana - podsumował Mioduski
Oświadczenie holenderskiej policji
Dziś policja holenderska przedstawiła oświadczenie, w którym podała, że jeszcze przed meczem było niespokojnie.
„Kibice Legii Warszawa przypuścili szturm na bramę wjazdową. Niestety nasze jednostki nie zdołały powstrzymać tych działań ze względu na przemoc kibiców wobec stewardów i policji. W wyniku zamieszek jeden z funkcjonariuszy policji stracił przytomność i nie był w stanie kontynuować pracy. Aby chronić bezpieczeństwo własne i stewardów, użyto gazu łzawiącego. Kibice Legii odebrali policji część pałek i miotaczy gazu pieprzowego. W rezultacie niektórzy sympatycy polskiego klubu przedostali się na stadion bez biletów” – napisano w komunikacie.
Jak podkreślono, ze względu na odbywające się w centrum Alkmaar uroczystości policja nie mogła zagwarantować w czwartkowy wieczór bezpieczeństwa w mieście. Dlatego, według funkcjonariuszy, porozumiano się wcześniej z Legią Warszawa i polską policją na temat sposobu, w jaki kibice drużyny gości będą uczestniczyć w meczu, lecz te ustalenia nie zostały dotrzymane przez Legię.
W godzinach popołudniowych, gdy okazało się, że sympatycy Legii przywieźli ze sobą materiały pirotechniczne, władze Alkmaar zakwalifikowały teren wokół dworca kolejowego i stadionu jako obszar zagrożenia bezpieczeństwa. Oznaczało to, że na tym terenie mogą zostać przeprowadzone prewencyjne rewizje – dodano w komunikacie policji.
Skandal w Holandii
Jak przekazali obecni na meczu polscy dziennikarze, zamieszanie powstało w chwili, gdy miejscowa policja i służby ochrony podjęły decyzję o zamknięciu stadionu, rzekomo w celu uniknięcia kolizji z mającą opuszczać wtedy obiekt zorganizowaną grupą kibiców stołecznego klubu.
Przedstawiciele Legii, w tym piłkarze, mieli mieć utrudniony dostęp do autokaru, wywiązały się utarczki słowne i przepychanki. Ostatecznie policja otoczyła kordonem pojazd, w którym była już znaczna część ekipy. W pewnym momencie policjanci postanowili zatrzymać zawodników Josue i Pankova, w innym przypadku mieli grozić szturmem na autokar.
Na nagraniach wideo z telefonów widać, jak portugalski kapitan Legii jest prowadzony przez kordon policji, według relacji dziennikarzy założono mu kajdanki.
W sprawę zaangażował się właściciel i prezes stołecznego klubu Dariusz Mioduski, który był mocno szarpany przez jednego z funkcjonariuszy. Do piłkarzy udali się m.in. trener Kosta Runjaic oraz kierownik drużyny Konrad Paśniewski.
Reakcje po zajściach w Holandii
Klub poinformował o sprawie UEFA. Czekają na stanowisko piłkarskiej federacji, a także policji. Z kolei premier Mateusz Morawiecki przekazał, że polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych ma podjąć pilne działania dyplomatyczne w tej sprawie.
Wiceszef MSZ Paweł Jabłoński podał na platformie X (dawniej Twitter), że trwa wyjaśnianie sytuacji „Nasi konsulowie już w nocy udzielali wsparcia klubowi i jego pracownikom. Z uwagi na narodowość dwóch zatrzymanych piłkarzy przekazaliśmy odpowiednie informacje także konsulom Portugalii i Serbii” – poinformował.
Wskazał, że sprawdzane w szczególności jest to, czy holenderska policja i pracownicy klubu AZ Alkmaar nie dopuścili się złamania prawa wobec obywateli Polski i pracowników Legii Warszawa z uwagi na narodowość lub używanie języka polskiego.
„Wszystkich naszych obywateli, wobec których miały miejsce niewłaściwe działania służb (np. arbitralne zatrzymania, przeszukania bez powodu, utrudnienia w przemieszczaniu się spowodowane m.in. używaniem języka polskiego), prosimy o kontakt z Wydziałem Konsularnym Ambasady RP w Hadze lub z centralą MSZ w Warszawie” – przekazał wiceminister spraw zagranicznych.
Problemy z holenderską policją
Z kolei prokurator generalny Zbigniew Ziobro zwrócił uwagę, że wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta kilka miesięcy temu protestował przeciwko działaniom holenderskiej policji wobec holenderskich rolników.
– Ci rolnicy do nas przyjechali z prośbą o pomoc. Tam była realizowana jakaś polityka związana z likwidacją pogłowia bydła. W konsekwencji rolników pozbawiono możliwości prowadzenia działalności, zostali brutalnie pobici. Protestowaliśmy, broniliśmy ich, ale tam nie miałem tytułu, by wszcząć postępowanie. Tu wszystko wskazuje na to, że będziemy mieli powody, by badać to również od strony procesowej – wskazał minister sprawiedliwości.
Rzecznik Legii w RDC o skandalu w Holandii
Rzecznik Legii Bartosz Zasławski powiedział w „Magazynie Sportowym” RDC, że klub pierwszy raz spotkał się z tak nieuzasadnioną agresją.
– Służby ochrony zareagowały bardzo agresywnie, zaczęły przepychać się z zawodnikami i członkami sztabu, nawet z prezesem Mioduskim. Nagrywał on przebieg tych wydarzeń, a telefon został mu wytrącony z ręki, był przepychany. Szef działu przygotowania motoryczno-medycznego Bartosz Bibrowicz również otrzymał cios od policjanta. Były to sceny, których nigdy w życiu nie pomyślelibyśmy, że moglibyśmy doświadczyć – podkreślił Bartosz Zasławski.
RZECZNIK LEGII: SŁUŻBY OCHRONY BYŁY WOBEC NAS AGRESYWNE
Czytaj też: Policja holenderska o zatrzymaniu piłkarzy Legii: Aresztowaliśmy dwie osoby za napaść
Źródło:
Autor:
RDC /PL
Kategorie: