W "Bez Ogródek" o sytuacji powodziowej. Czeka nas druga fala? "Jesteśmy zależni od Czechów"

  • 15.09.2024 11:58

  • Aktualizacja: 07:24 16.09.2024

W audycji "Bez ogródek" goście rozmawiali o krytycznej sytuacji na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie. Woda zalewa stare miasto w Kłodzku i centrum Głuchołaz. W powiecie kłodzkim utonęła jedna osoba, ewakuowano 1,6 tys. osób. Odcięci przez wodę zostali mieszkańcy Stronia Śląskiego i Lądka Zdroju.

Mieszkańcy obawiają się powtórki z powodzi w 1997 roku. Był to temat dyskusji w audycji Bez Ogródek. 

- Jesteśmy dość dobrze przygotowani - zapewniał w Polskim Radiu RDC, Jacek Bartmiński z Polski 2050.

Oczywiście sytuacja jest dynamiczna. Jak wiemy, ta kulminacyjna fala przejdzie prawdopodobnie przez większość miejscowości i miast dzisiaj w okolicach południa, wczesnym popołudniem. Natomiast mamy w tej chwili przygotowane wojsko. O tym mówił też i pan premier Tusk i pan premier Kosiniak-Kamysz, około 4000 żołnierzy. Mamy przygotowane Wojska Obrony Terytorialnej. Jesteśmy dość dobrze przygotowani po tej tragedii, która miała miejsce w 1997 roku - mówi Bartmiński.

- W tej sytuacji jednak nie wszystko zależy od nas - podkreślała Katarzyna Kierzek Koperska z PO.

Jest jeszcze jedna rzecz, o której nie mówimy, bo Czesi nadal nie wiemy, jak się zachowają. Mamy nadzieję, że jest ten kontakt cały czas ze stroną czeską, ale nie wiemy, czy oni też nie zdecydują się spuścić swojej wody, która będzie nadmiarowa na tych terenach zalewowych, właśnie kosztem naszych terenów tutaj po stronie polskiej. Więc mam nadzieję, że do takiej sytuacji nie dojdzie, bo to jakby będziemy mieć drugą falę - mówi Kierzek-Koperska.

- Faktycznie jesteśmy teraz bardzo zależni od naszych sąsiadów, trzymajmy za nich kciuki - mówił Andrzej Kosztowniak z PiS.

Oby w Czechach wytrzymało, bo rzeczywiście my jesteśmy bardzo zależni w tym momencie od Czechów, ale pamiętajmy, że ten problem wystąpił bardzo szeroko. On dzisiaj występuje w Czechach, na Słowacji, na Węgrzech, w Austrii, w części Niemiec. My dzisiaj trzymajmy bardzo mocno kciuki, żeby w Czechach wytrzymało, żeby Czesi nie podjęli decyzji o zrzucie - mówi Kosztowniak.

- Przygotowywaliśmy się do takiej sytuacji od dawna, jako państwo wyciągamy wnioski i rozumiemy zagrożenie - zwracał uwagę Sebastian Gajewski z Lewicy.

To jest takie wyzwanie, które pokazuje, jak sprawne jest państwo niezależnie od tego, kto rządzi. Bo do katastrof naturalnych przygotowujemy się nie przez rok, nie przez pół roku, nie przez dwa tygodnie, tylko przez kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt lat. Mam głębokie przekonanie, że wszystkie ekipy, które rządziły po 1997 roku i po 2010, wtedy mieliśmy też dużą powódź, jednak wyciągały z obu tych tragedii wnioski. Myśmy zmieniali przepisy, które tworzyły ramy przygotowywania się do powodzi, chociażby wprowadzono obowiązek przygotowywania planów operacyjnych przez wójtów na wypadek powodzi, budowano też infrastrukturę - mówi Gajewski.

- Wyciągamy pewne wnioski, ale nie do końca wszystko idzie dobrze - komentował Dobromir Sośnierz z Konfederacji.

To wydaje się, że pomału tak. Ta koncyliacyjna atmosfera tutaj panująca w studiu to chyba przedwcześnie została ogólnie na całą klasę polityczne, bo ja tam jednak widzę rozmaite twitterowe wojenki o to, kto bardziej nie wybudował wałów. I ten raport NIK-u pokazuje, że tam chyba nie do końca jest tak, że wszystko idzie dobrze pod względem budowania zabezpieczeń przeciwpowodziowych, że tutaj również to spadek zainteresowania przekłada się później na mniejsze zainteresowanie polityków z czasem, bo są kolejne rzeczy - uważa Sośnierz. 

Woda przelewa się przez most w Głuchołazach w powiecie nyskim

W powiecie kłodzkim utonęła jedna osoba; ewakuowano 1,6 tys. osób. Odcięci przez wodę zostali mieszkańcy Stronia Śląskiego i Lądka Zdroju. Premier Donald Tusk zaapelował do mieszkańców, by nie odmawiali ewakuacji. W niedzielę rano uruchomiono zbiornik Racibórz Dolny (woj. śląskie), który przechwytuje falę wezbraniową, o czym poinformowały Wody Polskie.

Po porannej odprawie ze służbami w Kłodzku (woj. dolnośląskie) premier Donald Tusk zaznaczył, że najbardziej dramatyczna sytuacja jest w Kotlinie Kłodzkiej, w powiecie kłodzkim. Do tej pory ewakuowano w powiedzie kłodzkim 1,6 tys. osób, są to lokalne ewakuacje.

W powiecie kłodzkim potwierdzono pierwszą śmiertelną ofiarę powodzi

Woda wdziera się do podtapianych kamienic w Kłodzku. Poziom Nysy Kłodzkiej w tym mieście jest bliski temu z 1997 r. i sięga prawie 6,5 metra. Do Stronia Śląskiego i Lądka Zdroju właściwie nie można dojechać; dostać się tam mogą jedynie służby ratunkowe. W obu miastach przeprowadzono ewakuację ludności; rzeki wystąpiły tam z koryt, a woda zalała zabudowania. Stronie Śląskie i Lądek Zdrój to miejscowości, przez które przepływa rzeka Biała Lądecka, a przez Stronie dodatkowo Morawka. W powiecie kłodzkim 17 tys. osób pozbawionych jest dostaw energii elektrycznej i nie ma możliwości przeprowadzenia szybkich napraw, ponieważ są to miejsca, w których doszło do zalań. Straż pożarna organizuje tam dostawy agregatów prądotwórczych.

Pogorszyła się sytuacja w Głuchołazach (opolskie, pow. nyski). Woda zaczęła przelewać się przez wały przy moście tymczasowym na rzece Biała Głuchołaska. Woda płynie do centrum miasta. Zalany jest rynek. Zerwanie mostu, który jest przeprawą tymczasową, spowoduje spiętrzenie się wody na elementach nowobudowanego mostu i w zalanie miasta.

Premier powtórzył apel do mieszkańców, aby nie lekceważyć zagrożenia i nie odmawiać ewakuacji. Podkreślił, że zwlekanie z ewakuacją może spowodować niebezpieczeństwo nie tylko dla obywateli, ale też dla służb, które będą musiały przeprowadzać ewakuację później, w znacznie trudniejszych warunkach.

Czytaj też: Pogarsza się sytuacja w rejonach objętych powodzią. Apel do mieszkańców o ewakuację

Źródło:

RDC/PAP

Autor:

Marta Hernik/pp

Kategorie: