ZAGADKA LATERALNA: Wały... niekoniecznie Jagiellońskie.
Latem jest gorąco. A jak jest gorąco, no to nie ma jak! Człowiek nie wielbłąd – pić musi! I dlatego właśnie wynaleziono saturator. Ten konkretny – sdiełano w SSSR, a do Polski trafił w ramach importu za ruble transferowe w pierwszym obszarze płatniczym. Działał – jak wszystko za późnego Gierka – ledwie parę lat, a potem… tajemniczym sposobem trafił na obrzeża plaży w Kołobrzegu.
Stał sobie potem na skraju nieużywanego kempingu turystycznego, schowany trochę w krzakach. Przechodni turyści musieli się jednak obejść smakiem – mimo usilnych prób reperacji, saturator stał dzień w dzień zepsuty. Dla postronnych wydawał się klasycznym przykładem peerelowskiego marnotrawstwa…
Gdyby jednak do socjalistycznego raju trafił przypadkiem jakiś uspołeczniony Howard Philip Lovecraft, zainteresowałby się tym saturatorem natychmiast…
Uwadze wnikliwego badacza tajemnic nie umknęłyby przecież niesamowite odgłosy, które w nocy otaczały ówże mechanizm. Charakterystyczny klekot tokujących lelków zapewne od razu skojarzyłby się z dawnymi (przecież także słowiańskimi) legendami o ptakach przynoszących dusze umarłych z Wyraju.
Taki demoniczny saturator pewnie wolałby trzymać swe tajemnice w bezludnych opłotkach Kołobrzegu. Ma tam swój mroczny krąg, oddanych kultystów oraz rytuały, których zapach z pewnością przyprawiłby o dreszcze podpułkownika Kilgore – gdyby tylko ten zechciał porzucić imperialistyczne wojny w Wietnamie i wykupić wczasy pracownicze w jednym z kołobrzeskich zakładowych domów wczasowych…
Inni ciekawscy niech się jednak mają na baczności! Najlepiej jak wezmą ze sobą gazrurkę lub ewentualnie łańcuch od motoroweru… Krzyk lelków o świtaniu ich poprowadzi!