Czasem życie pisze niesamowite scenariusze… zwłaszcza na kolei! A już w szczególności wtedy, gdy dochodzi do rywalizacji dwóch mistrzów. Wtedy, o sukcesie decydują dosłownie minuty. Na przykład te, stracone na semaforze…
Wyścig, który miał miejsce w zeszłym roku odbił się szerokim echem w środowisku miłośników kolejnictwa w Polsce. A to dlatego, że stawka była niebagatelna. Dwóch śmiałków - nazwijmy ich roboczo Parys i Aleksander – wyruszyło z miasta A i z miasta B, pociągami różnych linii w celu zdobycia Pięknej Heleny. A zwycięzca mógł być tylko jeden, bowiem piękność tej skali była tylko jedna jedyna…
Parys wiedział, że Aleksander wie. Aleksander – nawet się nie zastanawiał… było oczywiste, że skoro Piękna Helena pojawiła się w Wolsztynie, Parys będzie chciał ją zdobyć. Pozostawała jeszcze tylko kwestia ceny… Dlatego nasz umowny Parys wyposażył się w kartę przetargową! Zupełnie nie przewidział jednak biedaczek, że na podobny pomysł wpadł również Aleksander…
Zresztą już w trasie okazało się, że pociągi Parysa i Aleksandra nabrały spóźnienia. Wiadomo – jest zima, to muszą być opóźnienia. Nie to co latem, kiedy jest upał i PKP ma… opóźnienia. No ale nie kopmy leżącego… tak czy siak, w przypływie geniuszu Parys wpadł na pomysł, który w jego mniemaniu znacząco zwiększał jego szanse na wygraną i nagrodę… Okazało się jednak, że Aleksander również nie pozostał dłużny…
Więc kiedy obaj wpadli na siebie na peronie, miny mieli nietęgie. Jeszcze gorzej, że Pięknej Heleny już nie było. Podobno jakiś Niemiec przelicytował wszystkich… Ale spokojnie! Mina mu zrzednie jak dojedzie do domu (punktualnie) – wtedy dopiero się dowie, że angielskie 00 to sobie może co najwyżej na toalecie powiesić… A przecież wiadomo, że Polaków zawsze na ostatku pogodzi to, że Niemiec ma gorzej…