Wieś Wanaty leży w gminie Łaskarzew, nad Promnikiem – rzeką o dużym spadku i dlatego niegdyś było na niej kilka młynów wodnych. Na północ i na południe od wsi ciągną się lasy. W czasie okupacji były dogodnym terenem dla działań partyzanckich oddziałów Armii Krajowej.
Jeden z takich oddziałów wyruszył z Miętnego pod Garwolinem w mroźną lutową noc. Padał śnieg i była zamieć, która zwalała z nóg, a przed nimi 15 kilometrów drogi do spalonej gajówki na „Czerwonym Krzyżu”, nieopodal historycznych Maciejowic, gdzie 13-osobowy oddział AK „Flądra” dowodzony przez Jana Kosickiego „Maxa” miał osłaniać aliancki zrzut lotniczy. 21 lutego 1944 roku oddział przechodził obok wsi Wanaty, gdzie żandarmerii niemieccy aresztowali dwóch mieszkańców. Jednemu udało się zbiec. W pogoni za nim żandarmi natknęli się na partyzantów „Maxa”. Doszło do potyczki w czasie której zginęło pięciu żandarmów, a sześciu zostało rannych. W nocy z 27 na 28 lutego ekspedycja karna złożona z Niemców, i będących na ich usługach Ukraińców, przystąpiła do pacyfikacji wsi Wanaty. Mordowano mieszkańców, podpalano budynki, rabowano skromny dobytek… Zamordowano 108 osób, w tym 47 dzieci w wieku do 15 lat.
Julianna Olejnik cudem uniknęła śmierci. Po raz pierwszy red. Józef Sobiecki odwiedził ją w lutym 1969 roku…. Oto co powiedziała o tamtej dramatycznej nocy…
[gallery ids="172009,172010"]
Fot.:
- Młyn wodny na rzece Promnik w pobliżu wsi Wanaty. Rok 1976. Fot. Józef Sobiecki, rok 1976
- Po prawej Jan Kosicki w swoim gospodarstwie we wsi Zawady pod Garwolinem. Rok 1977. Zdjęcie ze zbiorów Józefa Sobieckiego.