Rody i Rodziny Mazowsza

Rody i rodziny Mazowsza: Wilhelmowie i Budzichowie

  • Piotr Szymon Łoś

  • 25.11.2017
  • 45 min 56 s

Krótki opis odcinka

Jest to historia dwóch rodzin, wywodzących się z różnych klas społecznych. Zamożna rodzina chłopska, ale znająca swoje korzenie, dzięki pracy i zaradności swoich członków, wybija się w miejscowym społeczeństwie. Po ich grobach widać, że Budzichowie w hierarchii społecznej powiatu mławskiego (obecnie żuromińskiego) stoją wyżej od innych. Z czasem, gdy wchodzą na kolejny poziom ekonomiczny, mogą z podniesioną głową spoglądać za rzekę, gdzie znajduje się szlachecki dwór… Obie rodziny są mocno rozgałęzione. Siłą rzeczy lepiej znana jest genealogia Wilhelmów, w której są m.in. powiązania z licznymi rodzinami ziemiańskimi regionu, jak np. z Zielińskimi ze Skępego. Potomkowie ewangelickiego pastora, przybyli do Polski za czasów króla Augusta II Mocnego, w XIX wieku władali m.in. dobrami w Chojnowie i podwarszawskim Milanówku. Na cmentarzu ewangelicko-augsburskim w Warszawie mają swój grobowiec, jeden z najstarszych, kilka lat temu odrestaurowany. Wilhelmowie, mimo całkiem niezłego statusu społecznego wśród lokalnego ziemiaństwa, słabną pod względem majątkowym. Czy to tylko ich niezaradność, może życie ponad stan? Taki przynajmniej utrwalił się przekaz rodzinny: Budzichowie ciężko pracowali, podczas gdy Wilhelmowie tracili majątek za majątkiem, bo wstawali o godzinie 12 w południe, z pasją czytali książki i grali w brydża – mówi Elżbieta Leszczyńska, wnuczka Stefanii z Wilhelmów i Władysława Budzichów. Takie wyjaśnienie pogarszającego statusu społecznego Wilhelmów jednak nie przekonuje. Bo jak zrozumieć sytuację, w której rodzina o korzeniach niemieckich, ewangelicka, a więc reprezentująca ogromne przywiązanie do etosu pracy, powoli traci to, co jej przodkowie zyskali w poprzednich pokoleniach? Mamy też w tej historii coś, o czym niechętnie mówi historia oficjalna, ale ludzie wiedzą jak było. To klasyczny mezalians, w którym ktoś zyskuje, a ktoś traci. Czy jednak Wilhelmowie stracili? Część z nich przeniosła się do miast, zasilając w naturalny sposób tworzącą się polską klasę inteligencką. Ich „chłopski wybawca” sprawił, że pozbyli się kłopotów natury ekonomicznej, a ich córka i siostra – Stefania uratowała rodzinną dumę. Wychodząc za mąż za Władysława Budzicha z gospodarstwa Bądzyn Ruda (już mającego ok. 40 ha ziemi oraz dwa młyny wodne na Wkrze), wniosła w mężowski dom cały wachlarz obyczajów, tradycji i wartości. Można by sądzić, że w klasycznym mezaliansie panna z tzw. dobrego domu dostosowuje się do rodziny swego męża. Tymczasem, miarą sukcesu brudnickiej historii jest fakt, że oni oboje: Stefania i Władysław mieli podobne ambicje. Ona nie zrezygnowała z tzw. kulturalnego życia, ba – kiedy on walczył na wojnie, zajęła się (ku początkowemu zgorszeniu innych) stworzeniem pięknego parku wokół dworu, który z mężem wybudowali. On zaś, gdy rozwijał przejęty po Wilhelmach majątek, zyskał szacunek sąsiadów – ziemian, bo czerpał z najlepszych wzorców i sięgał po nowoczesne metody gospodarowania. Rozumiał też na przykład, że klasyczne uprawy zbożowe już nie wystarczą, nawet jeśli posiada dobrze prosperujący młyn. Założył więc mleczarnię, zbudował cegielnię, inwestował w akcje. Córka Władysława i Stefanii, Teresa Budzich-Sumirska, sypiąc rodzinnymi anegdotami jak z rękawa, wspominała czasami takie zachowania ojca, które świadczyły o jego mniejszym wyrobieniu. Ciekawe zatem, dlaczego okoliczni ziemianie i inni przedstawiciele lokalnej elity tak chętnie gościli w Brudnicach? Ci ziemianie zresztą musieli chyba nie obawiać się tych ewentualnych różnic społecznych. Dobrze bowiem wiedzieli, że młody Budzich jest doskonałą partią dla panny Wilhelmówny… W audycji ten wątek nie znalazł się, bo został odkryty już po jej nagraniu. Oto bowiem pani Krystyna Folejewska, wychowana jako jedna z ostatnich w rodzinnym majątku w Chamsku, wspomina, że jej dziadek Rudolf Berg (jak chce rodzinna tradycja – ze szlachty kurlandzkiej), woził młodego Budzicha do panien Wilhelmówien, licząc, że uda mu się zawiązać takie małżeństwo. Długo ponoć Władysław Budzich zastanawiał się, którą z panien wybrać, ale wreszcie to Stefania zawładnęła jego sercem i ją przywiózł do domu Budzichów w we wsi Bądzyn Ruda, gdzie wspólnie potem wybudowali istniejący do dziś dwór. Ta krótka relacja, będąca też przekazem ustnym (bo historię tę opowiadała najpierw Julia Magdalena z Bergów Folejewska), świadczy o tym, że w chwili ożenku z panną Stefanią, Władysław Budzich był w swoim środowisku człowiekiem wybitnym i szanowanym. Pozycję tę potwierdził przez lata pracy, wyrzeczeń, strachu o życie swoje i bliskich (wojna), utratę majątku i powrót do resztówki rodzinnego majątku. W resztówce tej, po spaleniu się młyna w 1994 roku, córka Teresa z Budzichów 1° Bielejec, 2° Sumirska prowadziła jedno z pierwszych w Polsce gospodarstwo agroturystyczne. Jej dzieło (w połączeniu z działalnością społeczną w lokalnym środowisku) kontynuuje wnuczka Zofia wraz z mężem Karolem („Dworek nad Wkrą”). W audycji (pierwsza część) wzięły udział: Elżbieta Leszczyńska, historyk sztuki, redaktor wydawnictw, wnuczka Stefanii i Władysława, a córka Teresy z Budzichów oraz Zofia Leszczyńska-Niziołek, archeolog, prawnuczka budowniczych drewnianego dworu w Brudnicach. [gallery ids="208351,208352,208353,208354,208355,208356,208357,208358,208359"]

Opis odcinka

Jest to historia dwóch rodzin, wywodzących się z różnych klas społecznych. Zamożna rodzina chłopska, ale znająca swoje korzenie, dzięki pracy i zaradności swoich członków, wybija się w miejscowym społeczeństwie. Po ich grobach widać, że Budzichowie w hierarchii społecznej powiatu mławskiego (obecnie żuromińskiego) stoją wyżej od innych. Z czasem, gdy wchodzą na kolejny poziom ekonomiczny, mogą z podniesioną głową spoglądać za rzekę, gdzie znajduje się szlachecki dwór… Obie rodziny są mocno rozgałęzione. Siłą rzeczy lepiej znana jest genealogia Wilhelmów, w której są m.in. powiązania z licznymi rodzinami ziemiańskimi regionu, jak np. z Zielińskimi ze Skępego. Potomkowie ewangelickiego pastora, przybyli do Polski za czasów króla Augusta II Mocnego, w XIX wieku władali m.in. dobrami w Chojnowie i podwarszawskim Milanówku. Na cmentarzu ewangelicko-augsburskim w Warszawie mają swój grobowiec, jeden z najstarszych, kilka lat temu odrestaurowany. Wilhelmowie, mimo całkiem niezłego statusu społecznego wśród lokalnego ziemiaństwa, słabną pod względem majątkowym. Czy to tylko ich niezaradność, może życie ponad stan? Taki przynajmniej utrwalił się przekaz rodzinny: Budzichowie ciężko pracowali, podczas gdy Wilhelmowie tracili majątek za majątkiem, bo wstawali o godzinie 12 w południe, z pasją czytali książki i grali w brydża – mówi Elżbieta Leszczyńska, wnuczka Stefanii z Wilhelmów i Władysława Budzichów. Takie wyjaśnienie pogarszającego statusu społecznego Wilhelmów jednak nie przekonuje. Bo jak zrozumieć sytuację, w której rodzina o korzeniach niemieckich, ewangelicka, a więc reprezentująca ogromne przywiązanie do etosu pracy, powoli traci to, co jej przodkowie zyskali w poprzednich pokoleniach? Mamy też w tej historii coś, o czym niechętnie mówi historia oficjalna, ale ludzie wiedzą jak było. To klasyczny mezalians, w którym ktoś zyskuje, a ktoś traci. Czy jednak Wilhelmowie stracili? Część z nich przeniosła się do miast, zasilając w naturalny sposób tworzącą się polską klasę inteligencką. Ich „chłopski wybawca” sprawił, że pozbyli się kłopotów natury ekonomicznej, a ich córka i siostra – Stefania uratowała rodzinną dumę. Wychodząc za mąż za Władysława Budzicha z gospodarstwa Bądzyn Ruda (już mającego ok. 40 ha ziemi oraz dwa młyny wodne na Wkrze), wniosła w mężowski dom cały wachlarz obyczajów, tradycji i wartości. Można by sądzić, że w klasycznym mezaliansie panna z tzw. dobrego domu dostosowuje się do rodziny swego męża. Tymczasem, miarą sukcesu brudnickiej historii jest fakt, że oni oboje: Stefania i Władysław mieli podobne ambicje. Ona nie zrezygnowała z tzw. kulturalnego życia, ba – kiedy on walczył na wojnie, zajęła się (ku początkowemu zgorszeniu innych) stworzeniem pięknego parku wokół dworu, który z mężem wybudowali. On zaś, gdy rozwijał przejęty po Wilhelmach majątek, zyskał szacunek sąsiadów – ziemian, bo czerpał z najlepszych wzorców i sięgał po nowoczesne metody gospodarowania. Rozumiał też na przykład, że klasyczne uprawy zbożowe już nie wystarczą, nawet jeśli posiada dobrze prosperujący młyn. Założył więc mleczarnię, zbudował cegielnię, inwestował w akcje. Córka Władysława i Stefanii, Teresa Budzich-Sumirska, sypiąc rodzinnymi anegdotami jak z rękawa, wspominała czasami takie zachowania ojca, które świadczyły o jego mniejszym wyrobieniu. Ciekawe zatem, dlaczego okoliczni ziemianie i inni przedstawiciele lokalnej elity tak chętnie gościli w Brudnicach? Ci ziemianie zresztą musieli chyba nie obawiać się tych ewentualnych różnic społecznych. Dobrze bowiem wiedzieli, że młody Budzich jest doskonałą partią dla panny Wilhelmówny… W audycji ten wątek nie znalazł się, bo został odkryty już po jej nagraniu. Oto bowiem pani Krystyna Folejewska, wychowana jako jedna z ostatnich w rodzinnym majątku w Chamsku, wspomina, że jej dziadek Rudolf Berg (jak chce rodzinna tradycja – ze szlachty kurlandzkiej), woził młodego Budzicha do panien Wilhelmówien, licząc, że uda mu się zawiązać takie małżeństwo. Długo ponoć Władysław Budzich zastanawiał się, którą z panien wybrać, ale wreszcie to Stefania zawładnęła jego sercem i ją przywiózł do domu Budzichów w we wsi Bądzyn Ruda, gdzie wspólnie potem wybudowali istniejący do dziś dwór. Ta krótka relacja, będąca też przekazem ustnym (bo historię tę opowiadała najpierw Julia Magdalena z Bergów Folejewska), świadczy o tym, że w chwili ożenku z panną Stefanią, Władysław Budzich był w swoim środowisku człowiekiem wybitnym i szanowanym. Pozycję tę potwierdził przez lata pracy, wyrzeczeń, strachu o życie swoje i bliskich (wojna), utratę majątku i powrót do resztówki rodzinnego majątku. W resztówce tej, po spaleniu się młyna w 1994 roku, córka Teresa z Budzichów 1° Bielejec, 2° Sumirska prowadziła jedno z pierwszych w Polsce gospodarstwo agroturystyczne. Jej dzieło (w połączeniu z działalnością społeczną w lokalnym środowisku) kontynuuje wnuczka Zofia wraz z mężem Karolem („Dworek nad Wkrą”). W audycji (pierwsza część) wzięły udział: Elżbieta Leszczyńska, historyk sztuki, redaktor wydawnictw, wnuczka Stefanii i Władysława, a córka Teresy z Budzichów oraz Zofia Leszczyńska-Niziołek, archeolog, prawnuczka budowniczych drewnianego dworu w Brudnicach. [gallery ids="208351,208352,208353,208354,208355,208356,208357,208358,208359"]

Kategorie:

OGÓLNY OPIS PODCASTU

Rody i Rodziny Mazowsza

Mamy w Polsce i na Mazowszu całą mozaikę rodzin. Są rody wielkie, możne i zasłużone, które przez wieki miały znaczenie polityczne, wsławiały się mecenatem kulturalnym i szeroką działalnością filantropijną. O wszystkich tych rodach staramy się mówić w tej audycji, najczęściej z udziałem ich członków lub z pomocą historyków.

Odcinki podcastu (502)

  • Długi cień Świętej Góry

    • 11.11.2024

    • 47 min 14 s

  • Matki, rewolucjonistki, patriotki - kobiety z rodu Jastrzębowskich

    • 11.11.2024

    • 51 min 23 s

  • Krupeccy, Odrowąż-Pieniążkowie, Lewiccy czyli pytania o pierwowzór Wokulskiego

    • 10.11.2024

    • 49 min 32 s

  • Anna z Działyńskich Potocka z Rymanowa

    • 27.10.2024

    • 50 min 38 s

  • Wierusz-Kowalscy, wybrane opowieści rodzinne

    • 20.10.2024

    • 44 min 26 s

  • II Zjazd Wierusz-Kowalskich

    • 13.10.2024

    • 49 min 46 s

  • Wilczkowscy: od Władysława, płk JKM po Eugeniusza, wybitnego psychiatrę

    • 06.10.2024

    • 53 min 01 s

  • Historia rodzinna opowiadana z pomocą fotografii

    • 29.09.2024

    • 48 min 52 s

  • Czetwertyńscy z Milanowa

    • 21.09.2024

    • 51 min 23 s

  • Kelles-Krauzowie z Radomia

    • 14.09.2024

    • 42 min 28 s

1
2
3
...
49
50
51