Polak potrafi
Cezary Polak zaprasza do audycji ludzi, którzy mieli odwagę działać inaczej
Wierusz-Kowalscy w złotym śnie przeszłości szlacheckiej
Mówi mi Wuju!
Siostra gen. Kazimierza Sosnkowskiego była żoną Adama Wierusz-Kowalskiego. Maria Skłodowska-Curie poznała swego Piotra u Wierusz-Kowalskich. Alfred, choć to już tak dawne malarstwo, zachwyca i niejako ciągle zarabia swoją sławą pierwszego pośród polskich monachijczyków. Przed wiekami, Franciszek cieszył się zaufaniem królowej Marysieńki, a Wierusz-Kowalski z Brwinowa jako pierwowzór jednej z postaci, znalazł się w telewizyjnym serialu. Do tego rodu przyznawał się też znany śpiewak operowy, niedawno zmarły Kazimierz Wiesław Kowalski (1951-2021), syn Wiesława Wierusz-Kowalskiego, aktora teatrów łódzkich.
Jeżeli myśleć o tej rodzinie w kontekście sztuki, to dołóżmy do tego zacnego grona, poza malarzami współczesnymi, muzealnika i historyka sztuki, dr Dobromiłę Rzyską-Laube z Muzeum Tradycji Szlacheckiej w Waplewie Wielkim (Oddział Muzeum Narodowego w Gdańsku), prawnuczkę siostry Alfreda, Stefanii Stanisławowej Milewskiej (1861-1915).
Rozprawiając o genealogii dalej, po gombrowiczowsku: na poważnie i z przymrużeniem oka zarazem, faktów i postaci można wymieniać wiele. Jest i gdzie szukać materialnych śladów: dworów, pałaców (np. Posada, Mikorzyn), kościołów, klasztorów czy kaplic – jak na przykład ta w swym wyglądzie wysmakowana, neogotycka, w Pratulinie na Podlasiu, w której pochowani zostali małżonkowie: Franciszek Placyd (1794-1870) i Leokadia z Czarnockich Wierusz-Kowalscy.
Wprawdzie bywało, że pisarz fantazjował, to w tym przypadku Sienkiewiczowi jednak można zaufać:
- Zacna to rodzina! Mężowie dobrzy żołnierze, niewiasty cnotliwe. Moja babka była Kowalska, ale osierociła mnie, nimem na świat przyszedł... A waćpan z Wieruszów czyli z Korabiów Kowalskich? – pytał Onufry Zagłoba.
Prowadząc tę rozmowę z Rochem Kowalskim, pan Onufry pamiętał, że pośród polskiej szlachty Kowalscy byli rozmaici. Domniemany krewniak, któremu przykazał: „Mów mi Wuju!”, pochodził wprawdzie z Korabiów, niemniej choćby z tego literackiego dialogu dowiadujemy się, że był w naszej historii zacny ród Wierusz-Kowalskich:
- Bo są – słusznie perorował Onufry Zagłoba – podwójni Kowalscy. Jedni się Wieruszową pieczętują, na której kozieł w tarczy jest wyimaginowany z podniesioną zadnią nogą, a drudzy Kowalscy mają za klejnot Korab (…).
Tak jak postać Zagłoby, Henryk Sienkiewicz wyposażył częściowo w cechy swego teścia, Kazimierza Szetkiewicza, tak też Wierusz-Kowalscy nie byli mu obcy, bo z jego listów wynika, że łączyły go z jedną z odnóg tej rodziny całkiem bliskie relacje.
Siłą rzeczy, Alfred Jan Wierusz-Kowalski (1849-1915), artysta malarz – monachijczyk, reprezentant nurtu realizmu, urodzony w Suwałkach, swoją karierą w świecie sztuki i znaczeniem dla polskiej kultury, zdominował wielowiekowe dzieje tego rodu.
Godzi się jednak dodać, że Alfred nie był jedynym Wierusz-Kowalskim, z którego losów można utkać frapującą opowieść. To „nie był jedynym”, idąc za myślą Zagłoby, oznacza również, że w Polsce Kowalskich był i jest dostatek.
Wiedział to również Adam Boniecki, heraldyk i genealog, który wymienia Kowalskich, pieczętujących się herbami: Czewoja z Kowalskiego (pow. gnieźnieński); Gozdawa (pow. sieradzki); Habdank z Kowali Duszocinej (gm. Wolanów) lub z Kowali koło Radomia; Jasieńczyk, prawdopodobnie z Warpęsów (Warpensowie-Kowalscy); Korab z Kowala (miasto w kujawsko-pomorskim) lub z Kowali (pow. sieradzki) – tu pasowałby literacki Roch Kowalski; Ostoja przydomku Gołąbek; Murdelio; Ślepowron z Kowali (pow. płoński); Wieruszowa z Kowali oraz szereg innych Kowalskich, którym nie przypisuje żadnego herbu.
Przy takiej mnogości braci szlacheckiej o nazwisku Kowalski, pozostaje więc pytanie: kim są ci, których skrótowo czasami określa się po prostu „Wieruszami”?
Korzenie Wierusz-Kowalskich (członu „Wierusz” nie odmieniam, widząc rodzinne zapiski i wiedząc, że taka jest wola przynajmniej niektórych potomków rodu), datowane na XIV wiek, łączyć należy z Wieruszowem na ziemi wieluńskiej (ob. miasto i powiat Wieruszów, woj. łódzkie), dokąd mieli przybyć z saksońskiej Miśni. Poza własnością miejską, rozrodzili się wokół i mieli liczne wsie. Ponadto, posiadali Praszkę, Strojec, Żytniów oraz Kowalę – wsie, obecnie położone w powiecie oleskim, w województwie opolskim.
Od Kowali wzięli nazwisko, a ich majętności rozmieszczone były na pograniczu Śląska, Opolszczyzny i Wielkopolski. Nie wchodząc w skomplikowaną strukturę konkretnych linii rodu (tę próbuje uporządkować Rafał Wierusz-Kowalski, autor rodzinnej witryny internetowej), wypada nadmienić, że w wiekach późniejszych, poza pierwotną dla nich ziemią wieluńską, występują m.in. w Wielkopolsce, na Lubelszczyźnie, Podolu i Podlasiu.
Na dworze Sobieskich
Monachijczyk, autor słynnych wizerunków samotnych wilków i obrazów z polowań czy małomiasteczkowych jarmarków, ani też jego stryjeczny bratanek, przypuszczalnie nie wiedzieli, że – tak jak oni, już jeden z Wierusz-Kowalskich, a konkretnie Franciszek, żyjący na przełomie XVII i XVIII wieku, syn takoż Franciszka i Marianny z Grodzieckich, przebywał w Monachium!
Był on kawalerem maltańskim, a na dworze królowej nie tylko kuchmistrzem, ale jej plenipotentem. Gdy jako wdowa wyjechała z Polski, przebywał z nią w Rzymie, tam też uczestniczył w podjęciu decyzji monarchini o wyjeździe do Francji. W jej imieniu zajmował się porządkowaniem spraw po śmierci królewicza Aleksandra Sobieskiego. Z kolei, po jej śmierci, pozostał na zamku w Oławie jako marszałek dworu, ale niestety już tak dobrej opinii nie miał (To zguba i ruina dóbr pańskich!).
Marysieńka poruczała mu sprawy, związane z finansami swojego dworu. Gdy zmarła, przez królewicza Jakuba Sobieskiego, Wierusz-Kowalski został wysłany do Blois i do Monachium, aby załatwiał interesy w imieniu spadkobierców nieżyjącej już swej dawnej chlebodawczyni.
Nic chyba jednak nie wiemy o wspólnych przodkach malarza z królewskim zaufanym, choć na pewno są z tego samego pnia i łączy ich jakieś, nieznane pokrewieństwo.
Kowalski czy Nowak – bardziej popularnie już nie można
Kiedy nie było jeszcze Internetu w Polsce, jak również obostrzeń dotyczących danych osobowych, ludzie poszukiwali się nawzajem m.in. przez książki telefoniczne. Z kolei dawniej, tzn. jeszcze przed tzw. Wielką Wojną i w drugiej połowie XIX wieku, istniały różne spisy osób, firm, urzędowe (listy adresowe), związane zazwyczaj z działalnością konkretnego człowieka. Stąd też znalezienie nazwiska rzeźnika lub komornika nawet w niewielkiej miejscowości, dla historyka nie powinno stanowić problemu.
Gorzej jednak, gdy mamy do czynienia z Kowalskim lub Nowakiem… Bywa bowiem, że ludzie noszą bardzo popularne nazwiska, a do tego stanowią liczną rodzinę.
Zdając sobie sprawę z trudności, z jakimi można się spotkać, zaglądam do „Almanachu Woreyda”, który był przedwojennym spisem urzędów, organizacji, instytucji, ale i osób prywatnych.
Pod hasłem „Wierusz” nie ma nikogo, co zrozumiałe, gdyż jest to człon nazwiska powstały od herbu rodzinnego „Wieruszowa”. No tak, ale ludzi o nazwisku „Wierusz-Kowalski” jest niewiele, a po enigmatycznych informacjach na temat „Kowalskich”, trudno stwierdzić, czy każdy z nich należy do tej rodziny, zwłaszcza, że nie wszyscy używali herbu w nazwisku. Pozostają więc te króciutkie dane, które jednak nieco mówią.
Wymienionych jest tu 17 osób, noszących nazwisko „Kowalski”, a aż o 7 z nich możemy mieć niemal pewność, że są ze sobą spokrewnione i należą do rozrodzonego rodu Wierusz-Kowalskich. Niektórzy zanotowani zostali jako „Kowalscy”, inni jako „Wierusz-Kowalscy”, a jest prawdopodobne, że wśród pozostałych są kolejni „Wieruszowie”.
Wierusz-Kowalscy, artyści, ziemianie – wybrane historie i postaci
Pierwszą osobą, zapisaną pełnym nazwiskiem, jest w tym katalogu Czesław Aleksander Wierusz-Kowalski (ur. 1887 w Piotrkowie Kujawskim, zm. 1933 w Warszawie), syn Aleksandra i Heleny z Wesołowskich (?), inżynier technolog, radca Wydziału Przemysłu Wielkiego w Ministerstwie Przemysłu i Handlu, były członek Rady Administracyjnej Państwowego Zakładu Inżynierii, ożeniony z Władysławą ze Stępczyńskich.
Ignacy Ludomir Wierusz-Kowalski (1878-1937), też tam figurujący, nie jest trudny do zidentyfikowania dzięki swojemu życiu ziemianina, ale i przez to, że wcześniej znany był jego ojciec, Edmund Marcin Wierusz-Kowalski (1839-1913), powstaniec styczniowy (1863), zesłaniec syberyjski i pamiętnikarz (Wspomnienia moje z roku 1863), ożeniony z Leokadią z Kozłowskich, właściciel dóbr Ojsławice (pow. włoszczowski).
Alfred – malarz, będąc człowiekiem sukcesu w świecie sztuki i mającym niezaprzeczalny autorytet, pod swoją artystyczną opiekę wziął w Monachium młodego Karola Wierusz-Kowalskiego (1869-1953), syna Władysława, właściciela majątku ziemskiego Posada (gm. Kazimierz Biskupi, pow. koniński, woj. wielkopolskie) i Aleksandry z Chudzyńskich. Ta część rodziny Wierusz-Kowalskich pozostała w Wielkopolsce i utrzymywała szerokie kontakty rodzinno-towarzyskie, może najbardziej z hr. Kwileckimi z Gosławic i Malińca.
Kluczową postacią była tu, lubiana nie tylko przez Karola, Honoryna z Russanowskich (1833-1898) zamężna za 1° Augustem Fryderykiem Bielińskim, 2° za Władysławem hr. Kwileckim (1831-1870). Ona to była obdarowana przez męża pięknym naszyjnikiem z pereł, który ukradziony przez służącego, został odzyskany dzięki śledztwu, jakie przeprowadził sędzia pokoju, właśnie Karol Wierusz-Kowalski.
Naszyjnik ten zresztą, służył do podkreślenia urody kolejnym paniom Kwileckim. Jedna z nich to Maria „Marula” z hr. Zamoyskich Mieczysławowa hr. Kwilecka (1898-1943), więziona w Ravensbrück, uwolniona dzięki interwencji włoskiego domu królewskiego, zmarła po tym, jak ratowała wiejskie dziecko w pożarze w czasie okupacji w Bąkowej Górze (pow. piotrkowski, woj. łódzkie), gdzie przebywała z dziećmi, ugoszczona przez Pawła i Albę hr. Potockich z Chrząstowa. Naszyjnik, wcześniej odnaleziony przez Karola Wierusz-Kowalskiego, ostatecznie zaginął (kradzież) po powstaniu warszawskim.
Ojciec tegoż Karola, przyszłego, kolejnego już w rodzinie malarza, Władysław Wierusz-Kowalski, będąc zaangażowanym w powstanie styczniowe 1863 roku, musiał udać się na emigrację. W podobnej sytuacji była rodzina Chudzyńskich, tak więc Karol, mając rodziców z dwóch rodzin emigranckich, wychowywany był w kulcie powstaniowego zrywu Polaków. Jego rodzice pobrali się już w kraju, po powrocie (w ramach częściowej amnestii) i wiedli życie ziemiańskie, gospodarując w Posadzie (Był to dwór jaśniejący wszystkimi cnotami szlacheckiej siedziby, pełen wdzięku i niewyczerpanej polskiej gościnności), ale też pracując na rzecz społeczeństwa. Gdy Władysław został prezesem Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego, zamieszkał z rodziną w Warszawie, a Posadę wydzierżawił.
Syn Władysława i Aleksandry Wierusz-Kowalskich, Karol uczył się w Warszawie, potem w Krakowie, już w latach gimnazjalnych był pod okiem takich artystów, jak Ksawery Pillati, Józef Ryszkiewicz, Juliusz i Wojciech Kossakowie. Po maturze jeszcze bardziej poszedł w kierunku malarstwa, trafiając w rezultacie do Monachium, gdzie istniała duża kolonia polskich, najwybitniejszych mistrzów i ich uczniów. Przy czym, tradycje malarskie Karola były zarówno po mieczu, jak i po kądzieli.
Dziad Karola, Karol Jan i ojciec Alfreda – Teofil z Suwałk byli rodzonymi braćmi, zaś ze strony rodziny matki artystyczną palmę pierwszeństwa dzierżył January Suchodolski (1797-1875), znakomity malarz, powstaniec listopadowy, właściciel dóbr ziemskich Bojmie (gm. Kotuń, pow. siedlecki, woj. mazowieckie).
O ile słynny stryj Alfred oddał się całkowicie sztuce, o tyle – jak uważa Eliza Ptaszyńska, Karol łączył życie artystyczne z ziemiańskim, ze szkodą jednak dla tego pierwszego, gdyż umiejętności i pozycji stryja Alfreda nigdy nie osiągnął, często natomiast korzystał z jego porad, potem wzorów, podejmując podobne tematy. Pracownię malarską zorganizował w Posadzie, malował, działał społecznie, ale głównie zajmował się majątkiem ziemskim.
Co koniecznie trzeba zauważyć, od 1896 roku ziemianinem był też jego stryj, który – zresztą za pośrednictwem Karola, od Wacława Józefa Sikorskiego kupił dobra ziemskie Mikorzyn (gm. Sławoszek, pow. koniński), ale czuł się przede wszystkim malarzem, w tej dziedzinie osiągał sukcesy i z niej żył.
Mikorzyn, który urósł do rangi ukochanego gniazda rodzinnego, początkowo był pod zarządem brata artysty, Konrada Wierusz-Kowalskiego, by ostatecznie jako własność trafić do rąk najstarszej córki malarza, Janiny Tadeuszowej Świniarskiej (1879-1963).
Arystokratyczne zbliżenia
Kwileccy to nie jedyna rodzina arystokratyczna, pojawiająca się na kartach historii Wierusz-Kowalskich. Szukając kolejnych postaci, pozostajemy w Wielkopolsce.
Prof. Andrzej Kwilecki pisał, że dnia 24 sierpnia 1927 roku, w Niechanowie odbył się ślub Marii z Żółtowskich z Konstantym M. ks. Radziwiłłem z Zegrza-Jadwisina i na uroczystości tej „pośród wielkiego kwiatu ziemiaństwa i arystokracji wielkopolskiej” byli Wierusz-Kowalscy.
W innym akapicie, Stanisław Jan Rostworowski pisze – zapewne o tych samych osobach, czyli o Leonii z Rostworowskich (1870-1946) Wierusz-Kowalskiej z mężem, że miał miejsce następny ślub, jego rodziców, czyli Stanisława Janusza Rostworowskiego z Zofią „Zulą” z Mycielskich z Gębic.
Wymieniony mąż Leonii to Józef Wierusz-Kowalski (1866-1927), uczeń szkół średnich w Równem i w Warszawie, profesor fizyki na uniwersytecie katolickim we Fryburgu (przez rok rektor tej uczelni), obywatel szwajcarski (chociaż mocno zakorzeniony w polskości), dyplomata II RP. Był synem Tadeusza Wierusz-Kowalskiego (1841-1904), agronoma, popularyzatora oświaty rolniczej, profesora Instytutu Politechnicznego i Rolniczo-Leśnego w Puławach, i Julii z Wasilewskich, właścicieli majątku Olbięcin (ob. gm. Trzydnik Duży, pow. kraśnicki, woj. lubelskie). Dziad Józefa, Mateusz Wierusz-Kowalski (1807-1866) cieszył się pozycją znanego lekarza w Warszawie.
Ciekawostką i znaczącym faktem biograficznym dla światowej nauki jest to, iż podczas spotkania w Paryżu w 1894 roku w domu Wierusz-Kowalskich, Maria Skłodowska, za sprawą pierwszej żony Józefa, poznała swego przyszłego męża, Piotra Curie.
To, że Józefostwo Wierusz-Kowalscy obracali się w kręgu ziemiaństwa wielkopolskiego zaowocowało też związkami krwi, bowiem ich syn, Michał (1903-1992), wiceminister rolnictwa i reform rolnych w okresie międzywojennym, oficer rezerwy WP i RAF, konsul z ramienia Anglii dla Polaków w Kenii, ożenił się (1930) z Krystyną z Żółtowskich z Czacza, córką hr. Jana (1871-1946), działacza gospodarczego i politycznego, uczestnika obrad Komitetu Narodowego Polskiego oraz konferencji pokojowej w Paryżu (1919), i Ludwiki z hr. Ostrowskich z Ujazdu oraz Rawityna.
Józef Wierusz-Kowalski ożeniony był: 1° z Celiną Elżbietą z Gosiewskich (1871-1896), 2° Leonią z Rostworowskich (1870-1946), córką Romana i Marii z Glogerów. Z drugiego małżeństwa miał pięcioro dzieci (w tym Jana, zakonnika benedyktyna i księdza, potem świeckiego publicystę katolickiego), po których jest liczna rodzina, głównie za granicą.
Do Wierusz-Kowalskich należy też Jan Józef (syn Wojciecha i Franciszki z Wiercińskich), ożeniony z Marcjanną z Odolskich, powstaniec styczniowy, zarządca dóbr Jartypory (pow. węgrowski), analizując daty - przypuszczam, że u Józefy z hr. Butlerów Feliksowej Kuczyńskiej z Korczewa. Z jego potomstwa genealogia wymienia: Wiktora Zygmunta (1879-1932), zarządcę majątku Rudniki, ożenionego z Teklą z Gołębiowskich, Mariana Karola, Cypriana Zdzisława i Elżbietę Jadwigę, żonę Maksymiliana Prokopowicza.
Te często tu wymieniane patriotyczne tradycje znalazły w tej rodzinie odzwierciedlenie także w okresie II wojny światowej, a losy kolejnych pokoleń Wierusz-Kowalskich były właściwie tragiczne.
Otóż, Marian Karol Wierusz-Kowalski (1881-1941), inżynier leśnik, pełnił funkcję nadleśniczego w majątkach leśnych Marii Ludwiki z hr. Krasińskich ks. Czartoryskiej: w mazowieckim Krasnem (pow. przasnyski) i w Gułowie (pow. łukowski), woj. lubelskie.
Maria Ludwika była córką Ludwika hr. Krasińskiego (1883-1895), najzamożniejszego i wybitnego przedstawiciela tej mazowieckiej rodziny, ziemianina, hodowcy koni, przemysłowca, filantropa, mecenasa sztuki, i jego drugiej żony, Magdaleny z Zawiszów-Kieżgajłłów. Będąc jedynaczką, po rodzicach, jak i innych spokrewnionych rodzinach (Zawiszowie i Radziwiłłowie), odziedziczyła liczne dobra na Mazowszu, Lubelszczyźnie oraz na terenach dzisiejszej Białorusi. Będąc żoną Adama Ludwika ks. Czartoryskiego (1872-1937), ordynata sieniawskiego i gołuchowskiego, własnym majątkiem, ale także umiejętnym, praktycznym zarządzaniem, zapewniła byt dwóm, niezmiernie ważnym dla kultury polskiej kolekcjom: Muzeum Czartoryskich w Krakowie oraz w Gołuchowie.
Początkowo Maria Ludwika mieszkała w Krasnem (pow. przasnyski), zaś od 1913 roku w Gołuchowie.
Prowadzenie rozległych majątków, położonych w różnych częściach kraju, ale także w Warszawie oraz za granicą (nieruchomości), wymagało profesjonalnego zarządzania. Do tej kierowniczej kadry zaliczał się m.in. Marian Karol Wierusz-Kowalski. Był żołnierzem II Brygady Legionów Polskich podczas I wojny św., uczestnikiem wojny z bolszewikami w latach 1919-1920, za co otrzymał 15 ha ziemi w ramach osadnictwa wojskowego. Ożeniony z Franciszką z Kamockich (1884-1948), miał pięcioro dzieci: Jana, Krystynę, Janinę, Jerzego i Tomasza. Od chwili, gdy został administratorem dóbr leśnych Marii Ludwiki ks. Czartoryskiej, czyli w drugiej połowie lat 20. XX w., Wierusz-Kowalscy mieszkali w Gułowie.
Jak podkreśla Maria Groda-Kowalska, jego wnuczka, właścicielka majątku zadbała, aby syn Mariana Karola, Jan Michał Groda-Kowalski (1917-2005) kształcił się także w kierunku leśnym. Najpierw zrobił maturę w prestiżowym Liceum Ogólnokształcącym zakonu salezjanów w Sokołowie Podlaskim i rozpoczął studia leśne w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego (SGGW) w Warszawie. Wybuchła jednak wojna i Jan wszedł do konspiracji.
Okres wojny i okupacji, pod względem uczuciowym, zbliżył do siebie dwoje młodych ludzi, reprezentujących pokolenie Kolumbów, walczące o odzyskanie wolności: Jana Wierusz-Kowalskiego, syna administratora Gułowa i córkę właścicielki majątku, Teresę Marię ks. Czartoryską, urodzoną w rodzinnym, ukochanym przez siebie, Gołuchowie.
W powstaniu warszawskim, dnia 8 sierpnia zginął szwoleżer 1 pułku J. Piłsudskiego na Mokotowie, młodziutki Ludwik ks. Czartoryski (1927-1944), brat Teresy. Ona zaś była też w powstaniu, jako sanitariuszka (zgrupowanie AK „Harnaś”) opatrywała rannych w szpitalu polowym przy ul. Konopczyńskiego.
Z kolei, badacze lokalnej historii Gułowa i okolic ustalili, że Jan Michał „Groda” Wierusz-Kowalski (…) od pierwszych dni okupacji niemieckiej był zaangażowany w ruch oporu. Gdy w październiku 1939 r. w Adamowie [miejscowość gminna dla Gułowa] powstawała grupa konspiracyjna, skupiająca się wokół lek. med. por. Kazimierza Śniegockiego ps. „Prezes” - znalazł się w gronie jej członków. Po aresztowaniu w dniu 14 września 1940 r. przez radzyńskie gestapo ojca i najmłodszego brata – Tomasza, razem z bratem Jerzym dołączyli do oddziału partyzanckiego AK. Ppor. Jan Kowalski ps. „Groda” był dowódcą oddziału wspierającego polskie oddziały samoobrony w walce z Ukraińcami w rejonie Hrubieszowa, Sokala, Uchnowa i Szpikołos. W szeregach AK pozostał do końca wojny.
W zaistniałej sytuacji, ojciec młodzieży z Gułowa, Marian K. Wierusz-Kowalski – czytamy – W 1940 r. sam zgłosił się na posterunek policji niemieckiej na wieść o aresztowaniu najmłodszego syna Tomasza (ur. 1925 r.) – ujętego za ukrywających się braci Jerzego i Jana. Osadzony w areszcie Sądu Grodzkiego w Adamowie (pow. Łuków) i poddany brutalnemu śledztwu. Następnie umieszczony w więzieniach w Radzyniu i na Zamku Lubelskim. Deportowany do KL Auschwitz 14.10.1940 r. wraz z synem Tomaszem (…). Podczas karnego apelu zarządzonego przez władze obozowe w odwecie za ucieczkę więźnia nabawił się odmrożenia stóp, co stało się przyczyną jego śmierci. Zmarł w szpitalu więźniarskim prawdopodobnie w pierwszej połowie stycznia 1941 r. (…). Syn Tomasz został zwolniony z obozu jesienią 1941 r. w wyniku starań rodziny i włączył się później w działalność konspiracyjną w AK.
Nawiasem, w obozie koncentracyjnym Auschwitz zginęli też dwaj inni przedstawiciele tej rodziny: Jerzy Wierusz-Kowalski (1892-1942) z Mikorzyna, syn malarza Alfreda, oraz jego i Janiny z Danglów syn, Jerzy Wierusz-Kowalski jr. (1920-1945), członek ZWZ-AK.
Wracając do Gułowa.
Jan Michał Wierusz-Kowalski ps. „Groda”, dowódca oddziału AK, wspierającego polską samoobronę w walce z Ukraińcami w rejonie Hrubieszowa, Sokala, Uchnowa i Szpikołos, wojnę przeżył.
Jeszcze w roku zakończenia wojny, pod koniec grudnia 1945, pojął za żonę ww. Teresę z ks. Czartoryskich (1923-1967), córkę nieżyjącego już Adama Ludwika i Marii Ludwiki z hr. Krasińskich. W ten sposób węzłem małżeńskim połączyły się rodziny: Czartoryskich – właścicieli Gułowa (jak i tych wielu innych dóbr ziemskich) i jego administratora. Nie mieli oni łatwego życia rodzinnego, ale przejścia wojenne, z nich wynikające choroby i trudności w odnalezieniu się w nowej rzeczywistości, w ogromnym, jeśli nie całkowitym stopniu tłumaczą złożoność dziejów tej rodziny.
W nazwisku potomków Teresy z ks. Czartoryskich i Jana Michała Wierusz-Kowalskich, człon „Wierusz” został zastąpiony (formalnie od 1957 roku) pseudonimem wojennym „Groda”. Pamiątka i pamięć – o tym, że niezależnie od różnic społeczno-ekonomicznych, mentalności, charakterystycznych dla ziemiaństwa-szlachty, a więc chyba również dla wszystkich generacji Wierusz-Kowalskich, pozostała wartość nienaruszalna, nazwana zwyczajnie i patetycznie zarazem – patriotyzmem.
Jest coś jeszcze, co poza patriotyzmem, łączy wszystkich Wierusz-Kowalskich, a co w malarstwie najsłynniejszego z nich, Alfreda (i innych twórców z tej rodziny), chłonąć można niemal wszystkimi zmysłami. To pokrewieństwo tej sztuki z rasowemi cechami charakteru narodu, jego ziemi czy obyczaju. Historyk sztuki zauważa to w kontekście całej grupy malarzy: Juliusza Kossaka, Józefa Brandta, Wacława Pawliszaka i właśnie Wierusz-Kowalskiego, że są oni jak marzyciele złotego snu przeszłości szlacheckiej, rozmiłowani w koniach, stepach, zbrojach, są wyrazicielami specyficznego rytmu polskiej krwi.
Piotr Szymon Łoś, listopad-grudzień 2021.
W Muzeum Okręgowym w Suwałkach, gdzie znajduje się ośrodek badań nad twórczością Alfreda Wierusz-Kowalskiego i innych artystów z tej rodziny: Czesław – syn Alfreda, Joanna Turowska - wnuczka, współczesna abstrakcjonistka, Janina Wierusz-Kowalska, ze względów oczywistych myśli się głównie o sztuce. Z tego też powodu, radiowa opowieść skupia się na dziejach tej części rozgałęzionego rodu Wierusz-Kowalskich, którego członkowie niemal od pokoleń uczą, jak zachwycać się pięknem, przenoszonym pędzlem na papier, drewno czy – najczęściej – na płótno.
O historii i artystycznych tradycjach Wierusz-Kowalskich w audycji mówiła Eliza Ptaszyńska, historyk sztuki, badaczka twórczości i życia Alfreda Wierusz-Kowalskiego, kustosz Muzeum Okręgowego w Suwałkach.
***
Lit. (wybór)
- A. Boniecki, Herbarz polski, cz. 1, Wiadomości historyczno-genealogiczne o rodach szlacheckich, t. 12, Warszawa-Kraków 1908, s. 16-26;
- Woreyd Almanach 1928, Warszawa 1928, reprint, b. d., s. 226-227;
- Akt zgonu Czesława Władysława Wierusz-Kowalskiego, Warszawa-Śródmieście, Księga UMZ-1933, akt nr 154; nekrolog prasowy;
- Dobra ziemskie Falatycze Ruskie z przyległościami…, Hipoteka Siedlce, sygn. 62/152/0/1.1.1/1822, s. 186-187, 190, Archiwum Państwowe w Siedlcach; - A. Dobroński, K. Filipow, „Dziesiątacy” z Białegostoku, Białystok 1992; - T. Epsztein, Z piórem i paletą. Zainteresowania intelektualne i artystyczne ziemiaństwa polskiego na Ukrainie w II połowie XIX w., Warszawa 2005, s. 294, 295; - L. Frączek, Edmund Wierusz-Kowalski, Wspomnienia moje z roku 1863 oraz wybór źródeł do dziejów powstania styczniowego na terenie powiatu włoszczowskiego w zasobach Archiwum Państwowego w Kielcach, oprac. A. Malicki, Włoszczowa 2018, ss. 290, „Świętokrzyskie Studia Archiwalno-Historyczne”, Kielce 2019, s. 274; - Fundacja im. Alfreda Wierusz-Kowalskiego (aut. Rafał Wierusz-Kowalski): https://fundacjaawk.pl/alfred-wierusz-kowalski/ - dostęp 29.11.2021; - K. Jasiewicz, Lista strat ziemiaństwa polskiego 1939-1956, Warszawa 1995, s. 508; - J. Kirszak, Współtwórca Niepodległości. Kazimierz Sosnkowski do 1918 roku, „Biuletyn IPN”, nr 11-12, Warszawa 2008, s. 116 - L. Klecki, Józef Wierusz-Kowalski. Wspomnienie pośmiertne, Kraków 1928, s. 3; - M. W. Kmoch, Maria Ludwika Joanna Józefa z Krasińskich Czartoryska (1883-1958) i jej działalność w regionie, „Krasnosielcki Zeszyt Historyczny”, 10 (2019), 38-41, Przasnysz 2019, s. 102-13; - K. Kossarzecki, Źródła do dziejów Sobieskich z Archiwum w Mińsku i zbiorów francuskich [w:] „ad Villam Novam. Materiały do dziejów rezydencji”, tom VII, Warszawa 2012, s. 140-152; - Jan Michał Groda-Kowalski (biogram) [w:] „Gułów i okolice” (profil Facebook): https://www.facebook.com/Gulowiokolice/posts/385654771997733/ - dostęp 20.12.2021; - M. Groda-Kowalska, E. Rodacka, Mezaliansowa Myszka. Opowieść Marii Grody-Kowalskiej, córki księżniczki Teresy Czartoryskiej, Poznań 2021, s. 36; - E. Wierusz-Kowalski, Wspomnienia moje z roku 1863 oraz wybór źródeł do dziejów powstania styczniowego na terenie powiatu włoszczowskiego w zasobach Archiwum Państwowego w Kielcach (oprac. A. Malicki), Włoszczowa 2018; - J. Wierusz-Kowalski, ks., Liturgika, Warszawa 1956; - K. Wierusz-Kowalski, Wspomnienia (oprac. K. Strzembosz), b.d., s. 4-5, 133, 136,362; - D. Kruczkowski, Książka i rodowe perły hrabiny Honoryny [w:] „Miejska Biblioteka Publiczna im. Zofii Urbanowskiej w Koninie” (profil Facebook): https://www.facebook.com/409581435827488/posts/3652712714847661/ - dostęp 29.12.2021; - M. Kwilecka, Nigdy nie traćmy nadziei… (Wspomnienia Stefana Kwileckiego), Warszawa 2006, s. 65-74 - A. Kwilecki, Ziemiaństwo wielkopolskie. W kręgu arystokracji, Poznań 2004, s. 559; - E. Micke-Broniarek, Alfred Wierusz-Kowalski [w:] https://culture.pl/pl/tworca/alfred-wierusz-kowalski - dostęp 29.11.2021; - B. Piętka, Pracownicy Służby Leśnej [w:] Księga Pamięci Leśników deportowanych do KL Auschwitz w latach 1940-1944, Oświęcim 2020, s. 85 i 286; - L. Podhorodecki, Jan III Sobieski, Warszawa 2010, s. 227-228; - E. Ptaszyńska, Alfred Wierusz-Kowalski 1849-1915, Warszawa 2011, s. 21-22; - E. Ptaszyńska, Trzy pokolenia Wieruszów-Kowalskich. Style, epoki, kraje, „Muzealnictwo”, nr 48, Warszawa 2007, s. 98 i 102; - S. J. Rostworowski, Monografia rodziny Rostworowskich, lata 1386-2012, tom 1, Warszawa 2013, s. 450-451; - E. Sęczys, Szlachta guberni augustowskiej, lubelskiej i radomskiej wylegitymowana w Królestwie Polskim w latach 1836–1861, Warszawa 2018, s. 214; - Sienkiewicz. Listy; tom II, część trzecia (oprac. M. Bokszczanin), Warszawa 1996, s. 371, 373; - Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich (red. B. Clebowski, F. Sulimierski), tom XIII, Warszawa 1893, s. 389; - M. Sterling, Jacek Malczewski. Jego stanowisko w polskiej sztuce, „Sztuka i Artysta”, nr 1, Warszawa 1924; - R. Sys, W. Stankiewicz (red.), Osadnicy wojskowi; 2.12.2012: https://kresy.genealodzy.pl/zbior/pdf/osadnicy_wojskowi.pdf - dostęp 29.11.2021; - S. Szenic, Cmentarz Powązkowski 1891-1918. Zmarli i ich rodziny, Warszawa 1983, s. 181-182; - J. Sztachelska, Miejsce urodzenia. Realność, wyobraźnia, mit [w:] Wokół malarstwa monachijskiego. Wiek XIX Monachium, Wiedeń, Paryż. Studia i szkice (red. E. Ptaszyńska), Suwałki 2020, s. 114-115; - G. Welik, Ziemiaństwo guberni siedleckiej 1867-1912, Siedlce 2009, s. 35-36, 202; - J. Wojciechowski, Pałac Kowalskich w Posadzie, http://www.posada.naszawioska.pl/db/text_att/912611874d.pdf - dostęp 29.11.2021; - B. B. Woźniak, Historia zbiorów gołuchowskich; mps, zbiory Instytutu Historii Sztuki UW (udostępnione przez Autorkę), Warszawa 2018, s. 3, 19, 26, 53; - D. Zaroszyc, Wykaz właścicieli ziemskich dawnego województwa łódzkiego, Warszawa 1991, s. 13; - M. Żółtowski, To wszystko działo się naprawdę. Wojsko/wojna/”Uprawa - Tarcza”, Warszawa 2002, s. 97; [gallery ids="430790,430791,430792,430793,430794,430795,430796,430797,430798,430799,430800,430801,430802,430803,430804,430805,430806,430807,430809,430811,430812,430813,430814,430815,430819,430820,430821,430822,430823,430824,430825,430826,430827,430828,430829,430830,430831,430832,430833,430834,430835,430836,430837,430849,430850,430852,430853,430854"]Kategorie:
OGÓLNY OPIS PODCASTU
Rody i Rodziny Mazowsza
Mamy w Polsce i na Mazowszu całą mozaikę rodzin. Są rody wielkie, możne i zasłużone, które przez wieki miały znaczenie polityczne, wsławiały się mecenatem kulturalnym i szeroką działalnością filantropijną. O wszystkich tych rodach staramy się mówić w tej audycji, najczęściej z udziałem ich członków lub z pomocą historyków.
"Długi cień Świętej Góry" to historia trzech rodzin, których tragizm okresu wojennego był spowodowany nieporozumieniami między różnymi partyzantkami, działającymi na Kielecczyźnie: ZWZ-AK, NSZ, BCH, GL, AL. Dzieje te spisał, a w programie opowiedział autor książki, red. Andrzej Nowak-Arczewski.
11.11.2024
47 min 14 s
O dzielnych kobietach z rodziny Jastrzębowskich, które towarzyszyły swym mężom, ale tez potrafiły wybić się same ponad codzienną przeciętność, w programie opowiadała rodzinna biografka, prof. dr hab. Elżbieta Jastrzębowska, archeolog, historyk. Niniejsza opowieść jest kontynuacją pierwszej audycji; posłuchaj: Jastrzębowscy dzieje czterech pokoleń
11.11.2024
51 min 23 s
Co łączyło rodziny Odrowąż-Pieniążków, Krupeckich i Lewickich? Czy Leon Krupecki, warszawski XIX-wieczny kupiec mógł być trzecim z rzędu pierwowzorem postaci Stanisława Wokulskiego z "Lalki" B. Prusa - na te i inne pytania, dotyczące dziejów ww. rodzin odpowiada w programie Rafał Skąpski, autor najnowszej publikacji rodzinno-historycznej pt. "Trzeci Wokulski".
10.11.2024
49 min 32 s
Mnie wcale nie nauczono obchodzić się z pieniędzmi; nie zdawałam sobie zupełnie sprawy z tego, ile mamy dochodu, ile nas będzie kosztowało życie, czy rzeczywiście zostanie coś i ile na fantazje – pisała Anna z Działyńskich Potocka z Rymanowa.
Ród
Anna z Działyńskich była córką Tytusa Adama Działyńskiego (1796-1861) i Celestyny Gryzeldy z Zamoyskich. Ojciec był znakomitą postacią: politykiem, mecenasem sztuki. Największym dziełem Tytusa Działyńskiego jest zamek w Kórniku, służący jako instytucja narodowo-patriotyczna, ale i miejsce ukazania chwały rodu Działyńskich. Realizując pierwszą część wielkiego planu kórnickiego, w zamku gromadził zabytki przeszłości: rękopisy, starodruki, książki, zbroje rycerskie. Na swój koszt wydawał źródła do historii Polski, jak np. Statut litewski (1841), Acta Tomiciana (1852–1869), Źródło pisma do dziejów unii Korony Polskiej i W. Ks. Litewskiego (1856–1861).
Drugą częścią zamysłu była okazała galeria portretów przodków: Działyńskich i rodzin z nimi spokrewnionych. Syn Tytusa, Jan Działyński, a potem Zamoyscy tę galerię uzupełniali. Działania Tytusa skupiały się na walce o polskie interesy (w obszarze aktywności politycznej) oraz na dbałości o polską kulturę, m.in. poprzez wpływ dworu ziemiańskiego.
Dzieciństwo i młodość
Anna z Działyńskich wychowywała się sama, praktycznie bez rodzeństwa, gdyż była najmłodsza i urodzona 10 lat po przyjściu na świat ostatniego przed nią dziecka, czyli siostry Cecylii (1836-1899). Początkowo pod okiem panny Radolińskiej, przesadnie religijnej zubożałej ziemianki, a następnie pod opieką innych guwernantek, wyniosła z dzieciństwa wspomnienia ciągłej walki ze starszymi, kar, moralizatorskich kazań. Uważała swoje dzieciństwo za ponure, a jasną jego stroną były bardzo dobre relacje z ojcem, który zmarł, gdy miała ledwie 15 lat. On był jej pierwszą miłością. Drugą, czyli Stanisława Potockiego, poznała w Dreźnie i mimo niezadowolenia rodziny, związała się z nim, tworząc prawdziwie kochające się małżeństwo.
Oleszyce, Rymanów Dwór i Rymanów Zdrój
Anna była panną posażną, zaś jej mąż, choć nosił znaczące w Polsce nazwisko, jako były powstaniec, nie miał grosza, uchodził też za człowieka niezbyt zaradnego. Młodzi początkowo mieszkali w poznańskim pałacu Działyńskich, i jak uważała Anna, był to najszczęśliwszy dla nich okres. Potem, gdy brat Jan Działyński zrobił podział majątku po ojcu, osiedli w Oleszycach (między Lubaczowem a Jarosławiem), jednym z jej majątków. Gospodarowanie w Oleszycach jednak nie wychodziło. Zresztą sprawy finansowe w ogóle były trudne i wynikały nie tylko z braku pieniędzy po stronie męża, ale sama Anna, wychowywana w dobrobycie, nie radziła sobie z gospodarowaniem funduszami: wielką wadą mego wychowania, a raczej braku wychowania, wypływającego z wielkiego zaprzątnięcia przez interesa czasu mojej Matki było, że mnie wcale nie nauczono obchodzić się z pieniędzmi; nie zdawałam sobie zupełnie sprawy z tego, ile mamy dochodu, ile nas będzie kosztowało życie, czy rzeczywiście zostanie coś i ile na fantazje. Najgorsze było położenie Stanisława; wiedział, że żona wydaje swoje pieniądze, ale nie akceptował jej rozrzutności i niepraktyczności.
Ważnym rysem tego chłodnego wychowania domowego, było pomaganie innym, w czym celowała iście po chrześcijańsku matka Anny, Celestyna Działyńska. Tyle, że Tytusowie Działyńscy na to mieli, a Stanisławowie Potoccy nie, przynajmniej na początku życia w Oleszycach. A mimo to, Anna nie wyobrażała sobie, że można nie wspomóc potrzebującego. Te początkowe, niełatwe doświadczenia domowo-budżetowe nauczyły Annę oszczędności. Do tego stopnia, że w latach późniejszych, gdy była już starszą panią, potrafiła z własnego talerza wziąć kawałek mięsa, zawinąć w serwetkę i zaraz zanieść na wieś, obdarowując kogoś biednego. Z biedą największą spotkała się w Oleszycach, gdzie mieszkała ludność rusińska, greckokatolicka. Mimo, że nie polubiła Oleszyc, z werwą zabrała się do pracy nad podniesieniem tej ludności z nędzy. Odnowiła wiejską szkołę z funduszy dworu (kontynuacja działań jeszcze jej matki Działyńskiej), utworzyła przytułek dla starców, prowadzony przez siostry Felicjanki i rozpoczęła dzieło swego życia – leczenie ludzi na wsi. Początkowo nieufna ludność, z czasem sama ustawiała się w kolejce do dworu, by uzyskać poradę medyczną u Anny Potockiej, która sprowadzała lekarstwa, stosowała zioła, stawiała bańki, sama bandażowała rany, z pomocą zaledwie jednej, przyuczonej pielęgniarki.
Chęć pomocy innym i zdolności społecznikowskie zdominowały zresztą całe jej życie i za to była, i jest do dziś tak bardzo ceniona i szanowana. Tymi cechami zaraziła także swoje dzieci, które za wszelką cenę próbowała wychowywać inaczej, niż ją wychowywały surowe guwernantki w Kórniku i Poznaniu. Wywodząc się z zamożnej Wielkopolski, gdzie od dawna dwór współpracował z wsią, ona w zacofanej Galicji robiła rewolucję, przynoszącą początkowe niezrozumienie, a potem podziw.
Mimo sukcesów, jak się początkowo wydawało, na niwie społecznej, życie w Oleszycach stawało się coraz trudniejsze. Po pierwsze, z powodów ekonomicznych (zadłużenie majątku, lata nieurodzaju), po drugie ze względu na wrastającą niechęć ludności do dworu. W 1872 r. kupili dobra Rymanów, wcześniej rozpoczynając proces sprzedaży Oleszyc. I właściwie ich życie pewnie toczyłoby się podobnie: prowadzenie majątku, szeroko rozwinięta pomoc społeczna, wychowanie dzieci. Ale Rymanów okazał się miejscem szczególnym ze względu na walory przyrodnicze i geologię. W Rymanowie Anna z Działyńskich Potocka rzuciła się w wir tych samych prac społecznych, dokładając jeszcze jedno zajęcie. Widząc zdolności artystyczne u części Łemków, zaczęła ich uczyć rzeźby, wykorzystując swoją wiedzę, nabytą w Dreźnie. Tak powstała rymanowska szkółka rzeźbiarska, której celem był nie tylko rozwój artystyczny, ale przede wszystkim wskazanie ludności wiejskiej dodatkowego sposobu na pracę i zarobkowanie. Z czasem szkółka nabrała rozmachu. Zatrudniono nauczycieli, a wykonywane przedmioty sprzedawano na specjalnie organizowanych bazarach i wystawach.
Kolejnym wyśmienitym pomysłem było uczenie koronkarstwa. Kobiety uczyły się we dworze, potem szkoliły we wsi swoje koleżanki i tak umiejętność ta rozchodziła się po okolicy, także dając możliwość zarobku.
Anna z Działyńskich Potocka jeździła często do Iwonicza, gdzie rodzina Załuskich miała uzdrowisko. Męczyła ją myśl, że może i na terenie Rymanowa jest jakieś źródło wody o właściwościach leczniczych. Zleciła poszukiwania wszystkim: służbie, rodzinie, specjalistom. Podczas odpoczynku w lesie w sierpniu 1876 roku dziewięcioletni syn, Józio spostrzegł, że kamienie w okolicy, w której się zatrzymali na odpoczynek, są czerwone.
Chłopiec pamiętał, że mama bardzo szukała źródła. Rodzinnie rozpoczęli sprawdzanie nawet najmniejszego źródełka, aż znaleźli takie, z którego woda trysnęła najmocniej. Zanim źródło zaczęło funkcjonować, upłynęło kilka lat i było wiele kłopotów, w końcu jednak Potoccy uzyskali odpowiednie zezwolenia i zaczęli przyjmować pierwszych kuracjuszy, a sława wód rymanowskich rozeszła się po kraju. W ten sposób (naturalnie w wielkim skrócie) powstał Rymanów Zdrój.
Współcześnie w Polsce i za granicą żyje ponad 500 osób, będących potomkami Anny z Działyńskich i Stanisława Potockich z Rymanowa (dzielącego się na Rymanów Dwór i Rymanów Zdrój). Są to m.in. rodziny Potockich (w tym znana krakowska gałąź z Olszy), Reyów (w Polsce, ale też w Montresor we Francji), potomkowie Beaty Marii z Potockich i Adama Branickich z Wilanowa, Ceglińskich z Janowa koło Mińska Mazowieckiego, także Mańkowskich z Brodnicy oraz potomkowie Jadwigi z Potockich i Stanisława Grabińskich z Walewic. Co jakiś czas odbywają się prywatne, rodzinne spotkania (zjazdy) potomków Potockich z Rymanowa, co zapoczątkował wnuk Anny z Działyńskich, Ignacy Potocki (1906-1994).
W 1927 roku ukazał się już pośmiertnie Mój Pamiętnik Anny z Działyńskich Potockiej, który był kilkakrotnie wznawiany. Obecnie wydanie, wynikające z zapotrzebowania czytelniczego, bowiem jest to dzieło bardzo ciekawe faktograficznie i dobre literacko, zostało przygotowane na podstawie pierwszej edycji (tekst udostępniła praprawnuczka autorki, Teresa z Krzyżanowskich Malczewska), a wydane przez wydawnictwo SBM – Anna Stanisławowa Potocka z Rymanowa z Działyńskich Ostatnia, Mój Pamiętnik, red. Urszula Roman, Warszawa 2024.
O praprababce, autorce ww. pamiętnika, o jej dziejach i wpływie na dalsze losy rodziny, w programie mówił Andrzej Krzyżanowski, autor posłowia do książki.
27.10.2024
50 min 38 s
Podczas obu Zjazdów Wierusz-Kowalskich, obecni członkowie różnych linii i odnóg rodziny, przedstawiali historie swoich najbliższych. Rzeczą genealogów rodzinnych jest połączenie wszystkich w jedną familię o wspólnych korzeniach, ale nawet te pojedynczo przedstawiane wyimki z historii są niezmiernie interesujące.
W audycji wybór dwóch takich historii, opowiedzianych wspólnie podczas jednej rozmowy.
O rodzinie antykwariuszy, o swoim ojcu, Alfonsie „Alfie” Kowalskim (de facto Wierusz-Kowalskim), znanym i bardzo cenionym muzealniku, etnografie, kolekcjonerze, twórcy m.in. kolekcji obrazów trumiennych w Międzyrzeczu, opowie p. Marta Korwin-Konicka, córka Alfa i Marii z Nowina-Kwiatkowskich ze Lwowa. O prawniczej i lekarskiej rodzinie z Sandomierza zaś, mówi p. Joanna Szymańska, której matka Maria Żuberowa była z domu Wierusz-Kowalska, z linii Albina Wierusz-Kowalskiego.
20.10.2024
44 min 26 s
W 2019 roku w siedzibie Muzeum Okręgowego w Suwałkach odbył się I Zjazd (wówczas nazywany zlotem) rodziny Wierusz-Kowalskich. Jego inicjatorką była Eliza Ptaszyńska, kustosz ww. Muzeum, od lat badająca życie i twórczość Alfreda Wierusz-Kowalskiego oraz innych członków tej rodziny, zajmujących się profesjonalnie lub amatorsko sztuką, głównie malarstwem. Na spotkanie przybyło ponad 40 osób, przy czym nie byli to tylko potomkowie monachijczyka, Alfreda, ale również reprezentanci innych linii rodu, którego korzenie znajdują się na ziemi wieluńskiej (Wieruszów). Sukces pierwszego Zjazdu spowodował, że po 5 latach, a w związku z Rokiem Alfreda Wierusz-Kowalskiego, ogłoszonym przez Radę Miasta Suwałki, liczni członkowie tej rodziny przybyli na II zjazd.
Zjazd jest połączeniem konferencji popularno-naukowej ze spotkaniem czysto rodzinnym, podczas którego uczestnicy opowiadają dzieje swoich linii rodu lub tylko najbliższych: rodziców, dziadków, pradziadków. Poza częścią konferencyjną, wzajemnie odnajdują się, poznają lub odnawiają kontakty, bowiem uwarunkowania historyczne XX wieku spowodowały, że wiele relacji z wcześniejszych pokoleń urwało się. Ponadto, organizatorka i pomysłodawczyni, kustosz Eliza Ptaszyńska, widząc jak jednak silna jest tradycja rodzinna i potrzeba spotkań familijnych, na drugi Zjazd zaprosiła także osoby nie bezpośrednio spokrewnione, ale spowinowacone z rodziną Wierusz-Kowalskich.
Przypomnijmy, że w Muzeum Okręgowym w Suwałkach działa ośrodek badań nad twórczością Alfreda Wierusz-Kowalskiego i innych artystów z tej rodziny: Czesława – syn Alfreda, Joanny z Wierusz-Kowalskich Turowskiej - wnuczki, Janiny Wierusz-Kowalskiej, współczesnej abstrakcjonistki, czy Tadeusza Wierusz-Kowalskiego. Z tego też powodu, aby mieć okazję do zebrania kolejnych informacji biograficznych, z zakresu sztuki (malarzy w tej rodzinie, profesjonalnych, jak i amatorów było i jest wielu), kustosz Eliza Ptaszyńska korzysta ze spotkań z rodziną malarzy, aby uzupełniać wiedzę i zbiory Muzeum.
Pierwszy Zjazd zaowocował książką Wieruszowie-Kowalscy we wspomnieniach, opracowaniach, artykułach (red. E. Ptaszyńska, Suwałki 2024), a z tegorocznego także planowana jest publikacja.
Ważnym elementem obu Zjazdów były wspólne rozmowy i analizy genealogiczne. Ze względu na różnorodność zapisu nazwiska rodziny (Wierusz-Kowalski lub Kowalski), jak też popularność tegoż nazwiska, niekiedy trudno ustalić, kto jest „Wieruszem”, a kto nim nie jest. Stąd też praca nad genealogią, łączenie linii i gałęzi, wyszukiwanie osób, ale i integracja rodziny.
Na rodzinnym spotkaniu zabrakło w tym roku śp. Krystyny Strzembosz (1939-2023), dr nauk medycznych, lekarza pediatry, wnuczki Karola Wierusz-Kowalskiego z Posady, artysty malarza, który swoją twórczość rozpoczynał pod okiem stryja Alfreda. Krystyna Strzembosz wykonała fundamentalną dla tej części rodziny pracę – wydała wspomnienia swego dziadka, który wiele osób z kręgu bliskich i dalszych krewnych wymienia. Jest to jedno z ważniejszych dzieł, opisujących rodzinę Wierusz-Kowalskich. Innym zaś, wspomnienia Edmunda Wierusz-Kowalskiego z powstania styczniowego 1863 roku, opracowane i podane do druku przez Adama Malickiego. Literatury, poświęconej tej rodzinie jest więcej, aczkolwiek jest ona rozproszona, sporo też można znaleźć w rodzinnych archiwach – to kolejna motywacja i potrzeba badawcza, aby kontynuować zjazdy i spotkania rodzinne.
W II Zjeździe Wierusz-Kowalskich w Suwałkach, poza Wierusz-Kowalskimi (noszącymi to nazwisko), uczestniczyli przedstawiciele takich rodzin, jak: Brachowie, Danglowie, Koniccy, Nasierowscy, Rdułtowscy, Rzyscy, Szymańscy, Święciccy, Zechenterowie, Żuberowie i inni.
Przedstawiamy pierwszą część – relację z samego Zjazdu. W jednej z kolejnych audycji opowiemy dzieje dwóch mniej znanych linii Wierusz-Kowalskich, o których będą mówić panie: Marta z Wierusz-Kowalskich Konicka (córka Alfonsa „Alfa” Kowalskiego, znanego muzealnika, etnografa, kolekcjonera, twórcy m.in. kolekcji obrazów trumiennych w Międzyrzeczu) oraz Joanna Szymańska, której matka Maria Żuberowa była z domu Wierusz-Kowalska.
A o II Zjeździe Wierusz-Kowalskich w programie mówią: Eliza Ptaszyńska, kustosz Muzeum Okręgowego w Suwałkach, Marcin Święcicki, b. prezydent Warszawy (prawnuk malarza) z bratem Czesławem, Tadeusz Nasierowski (prawnuk malarza), Andrzej Rzyski (prawnuk Stefanii Milewskiej, rodzonej siostry malarza) z córką Julią Porzezińską, Elżbieta Zechenter, spowinowacona z Wierusz-Kowalskimi przez rodzinę Serafińskich (a więc także rodzina Jana Matejki) oraz Beata Czapska, artystka rzeźbiarka, przyjaciółka Joanny z Wierusz-Kowalskich Turowskiej, malarki, animatorki życia polonijnego we Francji, wnuczki malarza.
Więcej o II Zjeździe rodzinnym, fotografii jak i o historii Wierusz-Kowalskich można znaleźć, wchodząc na link: Wierusz-Kowalscy znani i nieznani
13.10.2024
49 min 46 s
Gdy mała Izabela Mikulska (1931-2019, późniejsza Galicka, historyk sztuki, współodkrywczyni El Grecka), nazywana w rodzinie „Lalą”, 18 czerwca 1940 roku swego ojca - lekarza psychiatrę, wicedyrektora szpitala psychiatrycznego w Gostyninie, doktora Karola Mikulskiego (1901-1940) zobaczyła martwego w jego gabinecie, była przerażona. Samobójstwo lekarza, który nie godził się na rozkaz Niemców, aby przygotował listę pacjentów do eksterminacji, odbiło się cichym, ale wyraźnym echem w środowisku lekarskim i społeczeństwie Gostynina. Ta tragedia jednak przede wszystkim zrujnowała życie rodziny. W pierwszych chwilach i dniach Mikulscy, tj. Jadwiga z Gieysztorów (1900-1981) wraz z synem Jerzym i córką Izabelą, mogli liczyć na wsparcie rodziny dyrektora placówki, doc. dr. Eugeniusza Wilczkowskiego (1895-1957) i jego żony Marii z Gwizdalskich (1898-1981, c. Teodora Edmunda, muzyka, potem zamożnego warszawskiego cukiernika, właściciela majątku Duki k. Tarczyna oraz willi „Wersal” w Skolimowie); m.in. wzięli oni do siebie na jakiś czas małą Lalę, która od zawsze bawiła się z dziećmi Wilczkowskich: Krystyną (1929-1987) i Andrzejem (1931-2022), dobrze czując się w ich towarzystwie.
Udział w wojnie obronnej 1939 roku, dwukrotne aresztowanie prof. Eugeniusz Wilczkowskiego, gostynińska historia Mikulskich, jak i wiele innych wydarzeń okupacyjnych, dotykających rodziny lekarzy i personelu placówek leczenia oraz opieki psychiatrycznej, miały miejsce w obliczu niemieckiej akcji eksterminacyjnej, nazywanej T4. Aktion T4, E-Aktion, prowadzona była przez okupanta w latach 1939-1944 i polegała na fizycznym eliminowaniu „życia niewartego życia”, głównie chorych psychicznie.
Prof. dr hab. Eugeniusz Wilczkowski (s. Jana Bogdana 1863-1940 i Heleny z Goldsteinów), po studiach medycznych, od 1921 roku był związany z psychiatrią: najpierw w Kobierzynie pod Krakowem (tam zresztą została przeprowadzona jedna z największych akcji wymordowania pacjentów szpitala), z kliniką poznańską, ze szpitalem św. Jana Bożego w Warszawie, a w Klinice Psychiatrycznej Uniwersytetu Warszawskiego był asystentem sławy i twórcy warszawskiej szkoły psychiatrii, prof. Jana Mazurkiewicza. Samodzielną placówkę, czyli szpital psychiatryczny w Gostyninie objął 1 marca 1933 roku.
Po II wojnie św. i po powrocie do Gostynina, E. Wilczkowski rozwinął również naukową część swojej aktywności, uzyskując tytuł profesora, będąc prorektorem (1947–1949) Uniwersytetu Łódzkiego, a od 1945 do 1957 roku kierownikiem Katedry i Kliniki Psychiatrycznej tejże uczelni. W lutym 1946 na terenie Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Gostyninie rozpoczął organizację Domu Rozdzielczego dla polskich sierot przywożonych ze Związku Radzieckiego, który funkcjonował do sierpnia tego roku, zapewniając opiekę i leczenie 4645 osobom. Był konsultantem krajowym w zakresie chorób psychicznych, przewodniczącym Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, członkiem korespondentem Polskiej Akademii Umiejętności i Towarzystwa Naukowego Warszawskiego.
Jak podaje wnuk wybitnego psychiatry, historycznie ( XII - XV w.) rodzina wywodzi się z ówczesnych województw krakowskiego i sandomierskiego, ale w latach 20. XIX wieku Dominik Antoni Wilczkowski przeprowadził się z Dukli (gdzie był dziedzicem) do Warszawy. Jego pierwszą żoną, z którą 8 maja 1827 r. wziął ślub w katedrze św. Jana w Warszawie, była Anna z Biedrońskich (urodzona w Łowiczu). Dominik był chirurgiem. Mieli aż dziewięcioro dzieci. Potomkowie Dominika do dziś (8 generacja) mieszkają w Warszawie. Zawodowo Wilczkowscy na przestrzeni wieków byli rycerzami, właścicielami ziemskimi, lekarzami, leśnikami, urzędnikami wyższej rangi, naukowcami w różnych dziedzinach. Nie mając dużych majątków, zasilając grupę inteligencji, pozostali wierni wartościom szlacheckim, traktując je nie tyle jako „klanowe”, ale uniwersalne, na podglebiu których przez wieki kształtowała się polska kultura i tradycja narodowa oraz państwowa.
O rodzie Wilczkowskich: jego początkach, szczególnie wybitnych postaciach, cechach charakteru i uczestnictwie rodziny we wszelkich zrywach niepodległościowych, począwszy od czasów rycerskich, a na II wojnie św. skończywszy, w programie mówił Rafał Eugeniusz Wilczkowski, absolwent SGPiS (ob. SHG), były pracownik Ministerstwa Sportu i Turystyki, „Orbisu”, jak też miłośnik historii, autor monografii Historia rodu Wilczkowskich herbu Jelita przez Rafała Wilczkowskiego w jednej księdze spisana (Warszawa 2020).
06.10.2024
53 min 01 s
Ponad 100-letni album z fotografiami rodzinnymi zachował się w rodzinie Jabłońskich dzięki Wacławowi (1911-1976), urzędnikowi miejskiemu, mieszkańcowi Milanówka i Irenie z Nosarzewskich Jabłońskich. Fotografie pochodzą z poprzednich pokoleń i ukazują wizerunki osób z rodzin Nosarzewskich, Pancerów, Czajewiczów i Ehrenbergów. Mimo wielu wydarzeń, zagrożeń wojennych i innych przeciwności, bezcenna pamiątka obecnie znajduje się w rękach syna, Lecha Tomasza Jabłońskiego, który na razie zbiór zdjęć w albumie posiada u siebie, ale zamierza oddać go do archiwum publicznego. Fotografie mniej więcej w połowie są podpisane, inne, choć bezimienne, ze względu na wiedzę o ich autorach (fotografowie - właściciele warszawskich - i nie tylko, atelier) są świadectwem historii XIX i XX-wiecznej inteligencji warszawskiej i międzyrzeckiej.
O tej bezcennej pamiątce rodzinnej w programie opowiadał Lech Tomasz Jabłoński, emerytowany naukowiec Wydziału Geologii Uniwersytetu Warszawskiego, badacz dziejów rodzin własnych (Jabłońskich, Grodzickich, Nosarzewskich i in.), genealog z ponad 50-letnim stażem.
29.09.2024
48 min 52 s
[Pamięci Andrzeja Ludwika Żółtowskiego]
Rozwój społeczny i kulturalny Milanowa na początku XX w. wiąże się z osobą Rudolfa Levitoux, studenta i pracownika majątku, oraz rodziną Czetwertyńskich, którzy roztoczyli opiekę nad jego i innymi inicjatywami społecznymi. Tu właśnie dobrze widać, jak ważną rolę odgrywała współpraca dworu, parafii i mieszkańców wsi.
W XVIII wieku Milanów należał do Seweryna Potockiego, po którym dziedziczyła córka Wanda Julianna, zamężna 1° za Michałem Wielopolskim, 2° za Kajetanem Uruskim, 3° za Bernardem Cabogą. W pamięci milanowian zapisała się ona jak najlepiej, była bowiem fundatorką tutejszego kościoła oraz szpitala. ¹ Jej jedynym synem był Seweryn Uruski (1817-1890), znany bliżej ze swej pracy historyka i genealoga.
Jego córka Maria (1853-1931) poślubiła (1872) Włodzimierza Światopełk-Czetwertyńskiego (1837-1918), Sybiraka, skazanego za udział w powstaniu styczniowym, członka Klubu Myśliwskiego. Małżonkowie osiedli w Milanowie. Zamieszkali w niewielkim, skromnym dworze, który później rozbudowali.
Jednym z problemów, któremu Czetwertyńscy musieli stawić czoła, była sprawa szpitala założonego przez babkę Marii, Wandę J. z Potockich. Szpitalem tym władały katolickie Siostry Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo, Szarytki. Władze carskie, w ramach walki z Kościołem katolickim i unitami (czyli katolikami obrządku wschodniego), próbowały zmusić zakonnice do opuszczenia placówki. Zabrały im kapelana, zakazały uczestnictwa we Mszy św. w Parczewie i Radzyniu Podlaskim. Wtedy Włodzimierz Czetwertyński wystarał się o pozwolenie władz kościelnych na nieuczestniczenie we mszy św. W ten sposób siostry nie musiały opuszczać szpitala i nie dopuściły do przejęcia go przez zakonnice prawosławne.
To nie koniec pomocy; Włodzimierz prześladowanym unitom ułatwiał przejście do Kościoła katolickiego, przekazywał grunty pod budowę świątyni. Z kolei Maria z Uruskich Czetwertyńska niosła pomoc prześladowanym unitom, umożliwiając im udział w uroczystościach religijnych w kościele rzymskokatolickim. ²
W dobrach milanowskich Czetwertyńscy zatrudniali ludzi o wysokim poczuciu moralności, nastawionych patriotycznie. Na własny koszt młodych kierowali do szkół, m.in. sześć osób do szkoły rolniczej w Nałęczowie. Spośród takich ludzi wywodzili się późniejsi milanowscy nauczyciele i społecznicy.
Wśród nich trzeba wymienić rachmistrza majątkowego i studenta, Rudolfa Levitoux. Podjął się on realizacji ciekawej inicjatywy, którą Maria Czetwertyńska z mężem postanowili wesprzeć. Levitoux zaproponował zorganizowanie w Milanowie Ochotniczej Straży Pożarnej. Włodzimierz Czetwertyński, słysząc o tych zamierzeniach, powiedział krótko: „wy, panowie organizujcie, a ja koszty będę ponosił”. Zgodę na powstanie straży inicjatorzy uzyskali u władz carskich w 1906 roku. Czetwertyńscy wcześniej kupili tzw. sikawkę, która służyła im w majątku, ale wobec inicjatywy Levitoux, przekazali ją straży. Zakupili też inny sprzęt. Straż pożarna nie tylko gasiła pożary, ale włączała się do życia kulturalnego i oświatowego wsi. Levitoux uczył strażaków czytania i pisania, korzystając z książek Marii Czetwertyńskiej; przy współpracy księdza, mieszkańców wsi i dworu, powstała orkiestra dęta, którą współfinansowała Maria Czetwertyńska.
Kolejnym krokiem w rozwoju oświaty było założenie Macierzy Szkolnej. W 1908 r. powstał teatr, na spektaklach (organizowanych w pomieszczeniach właścicieli majątku) gromadzili się licznie chłopi, okoliczni ziemianie, księża, władze starostwa parczewskiego. Córka Czetwertyńskich, Wanda Jadwiga sprzedawała bilety, dochód ze sprzedaży przeznaczano na rozwój biblioteki, na którą z kolei jej matka ofiarowała lokal. Do tych działań przyłączył się nowy proboszcz, ks. Stefan Dębski (wywodzący się zresztą z ziemiańskiej rodziny), który zainicjował zakup drugiej sikawki. I znów, wszyscy podzielili się kosztami: wieś uzbierała 1000 rubli, Czetwertyńscy ofiarowali drugi tysiąc, a ksiądz 200 rubli. Część pieniędzy z tej zbiórki przekazano na zakup organów do kościoła.
Chociaż kraj nadal był pod zaborami, początek wieku należał dla Milanowa do pomyślnych okresów w jego dziejacj. Kronikarz milanowskiej OSP odnotował później najważniejsze wydarzenia: rok 1906 – zgoda władz na założenie straży, 1910 – pierwsze sukcesy artystyczne orkiestry, 1912 – powstało Koło Młodzieży, 1915 – w Milanowie prowadzono kursy wieczorowe dla dorosłych (historia, przyroda, rolnictwo), 1916 – OSP otrzymała sztandar.
W 1918 roku zmarli Włodzimierz Czetwertyński i ks. Stefan Dębski. Nowym prezesem OSP został administrator majątku, Marian Rudzki. Dnia 12 listopada milanowscy strażacy przystąpili do rozbrajania Niemców, pomagał im Włodzimierz Czetwertyński junior; rodziła się niepodległość. W 1920 r. na czele straży stanął następny administrator majątku, Wacław Niwiński, który zainicjował stworzenie Towarzystwa Budowy Domu Ludowego; tego planu jednak w tym czasie zrealizować się nie udało. U początków niepodległości, w Milanowie działały: teatr, Koło Młodzieży, chór, organizowano zajęcia sportowe.
Po wojnie polsko-bolszewickiej Czetwertyńscy odbudowywali gospodarstwo, w którym brakowało głównie koni i bydła. Nastały trudne czasy, pod koniec lat dwudziestych i na początku trzydziestych, kryzys ekonomiczny dotknął także właścicieli dóbr milanowskich. Utrzymywany przez Czetwertyńskich kościół musiał zostać przekazany gromadzie; w 1928 roku utworzono parafię. Kłopoty miała również Ochotnicza Straż Pożarna, którą, mimo kryzysu, pożyczką wsparła Maria Czetwertyńska wraz z zięciem oraz mieszkańcy wsi. W 1927 roku powrócono do pomysłu budowy Domu Ludowego, pod który Maria Czetwertyńska ofiarowała plac, ale znów się nie udało; zebrane fundusze przeznaczono na piekarnię. W dwa lata później, dzięki swej zaradności i dochodom z zabaw, spektakli teatralnych i składek, milanowianie wybudowali remizę strażacką.
Maria Wanda z Uruskich Włodzimierzowa Czetwertyńska zmarła w 1931 roku. Właścicielką Milanowa została jej najmłodsza córka, Wanda Jadwiga (1890-1979), która poślubiła ziemianina z Wielkopolski, Andrzeja Piusa Żółtowskiego (1881-1941), syna Marcelego z Godurowa i Ludwiki z Czarneckich. Przed I wojną św., chcąc uniknąć pruskiej służby wojskowej, A. Żółtowski przedostał się do zaboru rosyjskiego. Po zakończeniu wojny gospodarował w Mszczyczynie (Wielkopolska), skąd (po śmierci teściowej) przeniósł się do Milanowa (kupując ten majątek, co wyjaśnia gość programu), kontynuując pracę społeczną swoich teściów i żony. Oprócz tego, brał udział w zawodach hippicznych, uchodził za świetnego znawcę koni, był członkiem i skarbnikiem warszawskiego Towarzystwa Wyścigów Konnych.
Mimo kryzysu, Żółtowscy stale współuczestniczyli w działaniach społecznych. Wraz z proboszczem, wójtem i strażakami, weszli do Komitetu Obchodów 25 lat OSP. Przykładów wspólnej działalności całej społeczności Milanowa można wskazać o wiele więcej.
W 1939 roku wybuchła II wojna św. W Milanowie żołnierze Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” przygotowywali się do bitwy pod Kockiem. Po wkroczeniu sowietów rozpoczęły się aresztowania. Proboszczowi sowieci zarzucili ostrzał ich oddziału z wieży kościoła. W 1940 roku - kolejne aresztowania, tym razem niemieckie, którzy równocześnie aresztowali mieszkańców wsi, pracowników folwarku i męża właścicielki majątku, Andrzeja Żółtowskiego. Nad majątkiem okupant roztoczył „opiekę” („doradca” Flasche), gospodarze samodzielni i właściciele majątku zobowiązani zostali do odstawiania kontyngentów żywnościowych okupantowi.
W 1941 roku nastąpiły kolejne aresztowania ziemian powiatu radzyńskiego. Ludziom towarzyszyła groźba wywózek na roboty do Niemiec, rozpoczął też działalność tzw. „kat Podlasia”, Dykow. W majątku Żółtowscy przechowywali Żydów (m.in. prof. Juliusza Kleinera), schronienie uzyskali uciekinierzy z poznańskiego (z Reichu). Około 40 mieszkańców wsi zaangażowało się w działalność konspiracyjną ZWZ-AK, która przeprowadziła wiele udanych akcji, wśród nich jedną z najważniejszych, czyli zlikwidowanie Dykova. W działalności konspiracyjnej uczestniczyli również właściciele majątku. W 1944 roku wkroczyła Armia Czerwona, rząd lubelski wprowadził reformę rolną. Rodzina Żółtowskich opuściła Milanów.
Po wojnie społeczność milanowska powróciła do działalności społecznej. Nie było już jednak protektora, ani pomocy finansowej. Władze komunistyczne inicjatywy społeczne próbowały upolitycznić, dostosowując je do swoich celów propagandowych. W latach stalinizmu ciężkie chwile przechodził Kościół, a rolnicy nękani byli obowiązkowymi dostawami żywności. Mimo kłopotów podstawowa działalność społeczno-kulturalna w Milanowie rozwijała się, opierając się o Ochotniczą Straż Pożarną, której współtwórcami i protektorami byli dawni właściciele Milanowa. Nawet przy zmienionych warunkach politycznych, zasiane na początku stulecia ziarno kiełkowało i kiełkuje. ³
Po wyprowadzeniu się z milanowskiego dworu szkoły (Liceum Ogólnokształcącego, do którego powstania przyczynił się prof. J. Kleiner), zespół dworsko-parkowy zakupiła siedlecka Caritas Polska; ks. Paweł Zazuniak, dyr. siedleckiej Caritas zabiega o fundusze, aby rozpocząć rewaloryzację zespołu dworsko-parkowego, który służyć ma zarówno Caritas, jak i społeczności lokalnej.
O historii rodzin Potockich, przede wszystkim jednak Czetwertyńskich, a potem Żółtowskich – właścicieli dóbr milanowskich, w programie opowiadała dr hab. Bożena Stępnik-Świątek, prof. ucz., chemik, z zamiłowania historyk, działaczka społeczna na rzecz osób z niepełnosprawnością, autorka monografii Dobra ziemskie Milanów. Ród Światopełk-Czetwertyńskich na Nowej Cztwertni h. Pogoń Ruska z gniazda rodowego w Milanowie, Siedlce 2023.
Lit. (wybór):
¹ Bernard Caboga (1785-1855) był austro-węgierskim oficerem, szambelanem dworu austriackiego, marszałkiem szlachty guberni warszawskiej. Po przekazaniu majątku wnuczce Marii Czetwertyńskiej, Wanda Caboga osiadła w Galicji, gdzie również zasłynęła z licznych przedsięwzięć charytatywnych. Dziś jest kandydatką na ołtarze.
² T. Zielińska, „Poczet polskich rodów arystokratycznych”, Warszawa 1997.
³ ks. S. Byczyński, „Ochotnicza straż w Milanowie” (mszp.), zbiory autora.
- R. Jarocki, „Ostatni ordynat. Z Janem Zamoyskim spotkania i rozmowy”, Warszawa 1991, s. 180-181
- K. Jasiewicz: „Lista strat ziemiaństwa polskiego 1939-1956”, Warszawa 1995, s. 1191
- Jan Zamoyski [w:] „Rody polskie – Zamoyscy”, red. P. Sz. Łoś, Polskie Radio – RR „Radio dla Ciebie”, Warszawa 18.04.1994. i 1.05.1994.
- M. Tarnowska, „Wspomnienia”, red. L. Dukaj, posłowie, przypisy, indeks A. L. Żółtowski, Warszawa 2002, s. 10 i in.
- I. Broszkowska, Żółtowscy z Godurowa, red. B. Żółtowska, 2010, s. 223
- A. Czetwertyński, „Czetwertyńscy na wozie i pod wozem”, edyt. J. Rodziewicz, Warszawa 2004, s. 23
21.09.2024
51 min 23 s
W związku z niedawnym nadaniem honorowego obywatelstwa Radomia Marii Kelles-Krauzowej, o rodzinie Kelles-Krauzów: Michale (powstańcu styczniowym), Kazimierzu (socjologu, socjaliście), Stanisławie (lekarzu, socjaliście, dyplomacie) i Marii z Nynkowskich Kelles-Krauzowej (przewodniczącej Rady Miasta), w programie mówi Przemysław Prekiel, kustosz Muzeum Historycznego w Przasnyszu, biograf Stanisława Kelles-Krauzego.
14.09.2024
42 min 28 s