Wiadomości
Posłuchaj z regionu
Opis odcinka
Kategorie:
OGÓLNY OPIS PODCASTU
Rody i Rodziny Mazowsza
Mamy w Polsce i na Mazowszu całą mozaikę rodzin. Są rody wielkie, możne i zasłużone, które przez wieki miały znaczenie polityczne, wsławiały się mecenatem kulturalnym i szeroką działalnością filantropijną. O wszystkich tych rodach staramy się mówić w tej audycji, najczęściej z udziałem ich członków lub z pomocą historyków.
Odcinki podcastu (510)
-
Decyzje "Bora" - historia gen. Tadeusza Komorowskiego
Książka ta ukazała się w przededniu 80. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, którego datę rozpoczęcia wyznaczył gen. Tadeusz Komorowski „Bór”, komendant Armii Krajowej. 15 sierpnia zaś będziemy obchodzić 104. rocznicę zwycięstwa z 1920 roku w Bitwie Warszawskiej. Jak wiadomo, współtwórcą tego zwycięstwa (obok genialnego realizatora strategii wojennej J. Piłsudskiego) był gen. Tadeusz Jordan-Rozwadowski. Obu Tadeuszów, obu generałów łączyły sprawy rodzinne i majątkowe: dziedziczenie majątku, jak też fakt, że Rozwadowski był ojcem chrzestnym Komorowskiego. Starszy z nich, gen. T. Rozwadowski nakierował Komorowskiego na karierę wojskową.
Obaj w polskiej historiografii budzą emocje, historie obydwu dowódców ciągle są na etapie wyjaśniania. Rozwadowski ma swoją monografię (autorstwa dr. M. Patelskiego) i setki artykułów, Komorowski zaś dotychczas nie doczekał się szerokiej biografii, która by uwzględniała nie tylko okres II wojny św., ale też lata dziecięce, młodzieńcze i późne, gdy po 1945 roku przebywał na emigracji.
Publikacja Decyzje „Bora””. (Auto)biografia Tadeusza Komorowskiego - kawalerzysty, olimpijczyka, dowódcy, wodza, premiera (pod redakcją naukową Wojciecha Rodaka, wydana przez Ośrodek „Karta”, przy współpracy i dofinansowaniu m.in. przez Fundację Lanckorońskich; Warszawa 2024) uważana jest za przełomową, z racji wykorzystania w niej nieznanych relacji, archiwów rodziny i zastosowaniu metody „Karty”, czyli wyboru bardzo szerokiego spektrum źródeł historycznych. Jak pisze wydawca, książka ta rzuca nowe światło nie tylko na jego życie, ale również na nieznane wcześniej kulisy polskiej polityki w trakcie okupacji i na powojennej emigracji. Decyzje „Bora” to opowieść o życiu pierwszoplanowej postaci w polskiej historii – której losy są wciąż bardzo mało znane szerszej publiczności.
Jak pisze Sebastian Pawlina, badacz młodego pokolenia, zajmujący się dziejami polskiego ruchu oporu w czasie II wojny św. oraz Powstania Warszawskiego 1944 roku, „Decyzje „»Bora«" nie odpowiadają na wielkie pytania o sens decyzji, które Tadeusz Bór-Komorowski podejmował jako dowódca AK. Otwierają za to na nowo dyskusję o charakterze konspiracji, o jej sensie. Dyskusję ważną, choć zapomnianą. [S. Pawlina, Bór-Komorowski nie grał twardziela. Był człowiekiem skromnym, kulturalnym i delikatnym w obejściu, „Gazeta Wyborcza. Ale Historia”, 17.07.2024]
Jednym z najważniejszych sukcesów gen. Tadeusza "Bora" Komorowskiego (1895-1966) było zjednoczenie w czasie okupacji polskich ugrupowań podziemnych (bardzo zróżnicowanych politycznie) w jedną organizację. Dzięki temu, że nie był kojarzony z Piłsudskim, ceniona była jego apolityczność, a ona pozwoliła zbudować w rodzącym się Podziemiu zaufanie do pełnego spokoju i kultury dowódcy. Postać generała Bora Komorowskiego, kojarzona z podejmowanymi decyzjami, przeważnie przywoływana jest w dyskusjach o Powstaniu. Tymczasem, osiągnięcia sportowe zawodnicze oraz trenerskie, dowodzenie Armią Krajową, zajmowane stanowiska i pełnione zaszczytne funkcje oraz moralna postawa z lat powojennych na emigracji, nieco schodzą na plan dalszy.
Wizerunek generała, oparty na faktach może teraz właśnie ma szansę zmienić się dzięki temu, że jego syn, Adam Komorowski materiały rodzinne i inne, zgromadzone przez ojca oraz krewnych, przekazał do Archiwum Ośrodka Karta.
Powyżej wymieniona książka jest efektem kwerendy w tych materiałach oraz archiwach polskich i zagranicznych.
Generał Tadeusz Komorowski, poza znaczeniem w historii Polski, ma również zasługi dla Podziemia ziemiańskiego. To on zaakceptował plan Karola Tarnowskiego i płk Włodzimierza Olszewskiego, którego realizacja polegała na utworzeniu "Uprawy", paramilitarnej organizacji ziemiańskiej, działającej w Generalnym Gubernatorstwie oraz na ziemiach okupowanych przez Niemców, o czym pisał najpierw Michał Żółtowski w "Tarczy Rolanda" (1989 r.), a potem m.in. dr Marcin Chorązki z IPN w Krakowie.
O rodzinnych, osobistych, międzywojennych, okupacyjnych i emigracyjnych losach gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora”, o dyskusji wokół podejmowanych przez niego decyzji oraz o cechach charakteru, które pozwoliły mu osiągnąć najwyższą pozycję społeczną, polityczną i wojskową w historii Polski lat 1939-1966, w programie opowiadał Piotr Piniński, prezes Fundacji Lanckorońskich, spokrewniony z generałem poprzez rodziny Wolańskich i Lamezan-Salins.
-
27.07.2024
-
49 min 13 s
-
-
Boglewscy - wspomnienia Zofii Boglewskiej-Hulanickiej
O historii rodziny Boglewskich, wywodzącej się z Boglewic w ziemi czerskiej. O pradziadku Antonim, który w połowie XIX wieku przez sześć lat był prezydentem Płocka, o dziadkach i rodzicach, jak też o bardzo bliskich związkach z rodziną Łuniewskich. O życiu własnym i kolejnych pokoleń rodziny, no i jeszcze - o dalekich i bliskich podróżach po Europie i świecie - o tym wszystkim w programie opowiadała p. Zofia z Boglewskich Iv. Barejowa, IIv. Hulanicka, nestorka rodziny Boglewskich, autorka kolejnej już książki, opowiadającej dzieje rodzinne - tym razem z akcentem na wspomnienia ze swojego owocnego życia. .
-
20.07.2024
-
46 min 02 s
-
-
Jastrzębowscy - dzieje czterech pokoleń
U nas w domu, jak pamiętam z dzieciństwa, mówiło się o prapradziadku chyba tylko w kontekście jego osiągnięć jako botanika, jako twórcy zegara słonecznego na nierównej powierzchni, który do dziś zachował się w Łazienkach Królewskich [wówczas na terenie Ogrodu Botanicznego UW, obecnie na skarpie ponad gmachem Starej Oranżerii], ale zupełnie nie wiedziałam o jego działalności politycznej.
Myślę, że nie można memu prapradziadowi przypisać wyjątkowości w myślach o konieczności stworzenia tworu politycznego, łączącego wszystkie kraje Europy, bo byli już wcześniejsi wielcy filozofowie czy teoretycy polityki. Ale rzeczywiście nikt w tamtych czasach na ziemiach polskich, nie poważył się na skreślenie tej myśli w takich artykułach konstytucyjnych. On napisał ich ponad siedemdziesiąt.
A zrobił to może dlatego, że praktycznie, na własnej skórze odczuł i własnymi oczami zobaczył skutki podziałów, polaryzacji, także skutki nienawiści, nieakceptacji kogoś innego, zwłaszcza sąsiada. Widział traktowanie obcego – to skutki, jak byśmy dziś powiedzieli, imperializmu rosyjskiego.
Jak dużo inteligencji ówczesnej w Polsce, Wojciech Bogumił Jastrzębowski (1799-1882) przystąpił do powstania listopadowego; walczył (…) i widział pod Olszynką Grochowską tysiące rannych oraz poległych.
Przeżył wtedy coś, co z nazywa się „coup de foudre” – „uderzenie pioruna”; na gorąco zaczął spisywać swoje myśli o traktacie pokojowym i przymierzu między narodami. Nie było naturalnie szans na realizację tychże konstytucyjnych zapisów, natomiast jego myśl rzeczywiście była przednia, szczególnie w aspekcie praworządności – tak o swoim prapradziadku mówi praprawnuczka Wojciecha Bogumiła (botanika), a wnuczka prof. Wojciecha Tadeusza Jastrzębowskiego (1884-1963), artysty malarza, projektanta sztuki użytkowej, grafika, rektora ASP w Warszawie w latach 1936-1939.
Całość rodzinnej opowieści to jednak nie tylko biolog, przyrodnik i artyści plastycy, ale również prawnicy, ziemianie i inni. Jastrzębowscy to mazowiecka rodzina inteligencka o korzeniach szlachecko-ziemiańskich, która stara się być nader aktywna od pokoleń, wnosząc w każdym z nich kolejne elementy, wzbogacające polską naukę i kulturę.
I o tej rodzinie w programie opowiadała prof. dr hab. Elżbieta Jastrzębowska, archeolog, historyk sztuki wczesnochrześcijańskiej, autorka książki Z Warszawy do Europy. Dzieje czterech pokoleń Jastrzębowskich (Warszawa 2023), której dodruk – wobec dużego nią zainteresowania – przewidywany jest jeszcze w tym roku.
Więcej fotografii można znaleźć wchodząc na ten link, a potem przesuwać strzałką w prawo
-
15.06.2024
-
53 min 50 s
-
-
Hutten-Czapscy ze Stańkowa i z Przyłuk, przyczynek do dziejów rodu
Gorączka, gwałtowny ból głowy wczoraj wieczorem. Dziś rano 37 i ból kości – i jak zawsze stosunek do choroby nierealny i ostateczny, że tyfus czy co innego, że mogę umrzeć, jak wtedy w Starobielsku. Nagle wróciło mi się wszystko najdroższe. Ludwik, Marynia, Polska – i moja do nich czułość i wdzięczność (…). [Józef Czapski]
Dom w Stańkowie, centralny w rozległych dobrach ziemskich, postawił sam pan Emeryk według swych potrzeb i upodobań – wielki piętrowy czworobok bez pozy na zamczysko, bez troski też o wystawne sale dla licznych gości – raczej kolosalną szkatułę dla pomieszczenia najdroższych „zbiorów". Gabinet władcy był przybytkiem numizmatyki z żelaznemi szafami, zawierającemi monety, medale, ordery – tak o Emeryku Hutten-Czapskim (1828-1896) pisał przyjaciel jego synów Jerzego (1861-1930) i Karola (1860-1904), wzięty pisarz, ale i utracjusz, Józef Weyssenhoff, ten od Samoklęsk. Jak sam dodał, poznał pana Emeryka już po wielkiej przemianie, jaka w nim nastąpiła, kiedy to po konflikcie z niesławnym Murawiewem, miał Czapski powrócić do polskości. Czy kiedykolwiek jednak przestał czuć się Polakiem?
Jan K. Ostrowski (1894-1981) z Ujazdu, dziad wieloletniego dyrektora Muzeum na Wawelu, recenzując książkę prof. Marii M. Kocójowej o zbiorach rodziny Czapskich, zwrócił uwagę autorce, że Emeryk czuł się poddanym rosyjskim, ale nie Rosjaninem, co stanowi jednak poważną różnicę. Z kolei jego wnuczka Maria (1894-1981) pisała, że za czasów cara Aleksandra II siły reakcji wzięły górę, a dziad Emeryk jako Polak i katolik, nie był dobrze widziany na stanowiska wicegubernatora Petersburga, którym był. Po złożeniu dymisji, powrócił do Stańkowa, czyli do tej swojej „szkatuły”.
Z pewnością – jak mówi Agnieszka Kosińska, kustosz Muzeum im. E. Hutten-Czapskiego w Krakowie, lata kariery u boku dworu carskiego wykorzystał on do zgromadzenia środków, które – z posagiem żony, pomogły im rozwinąć odwieczną pasję kolekcjonerską.
Czapscy, tak terytorialnie (Pomorze, a nas interesująca gałąź rodu - Mińszczyzna), jak i kulturowo (przez małżeństwa) byli jakby na pograniczu, co było zauważalne głównie w XIX i XX wieku, o czym pisała Maria Czapska w Europie w rodzinie. Pięknie scharakteryzował to Wojciech Karpiński (1943-2020), wskazując, że jej rodzinna opowieść jest napisana ze zrozumieniem innych kultur, innych doświadczeń, innych klas społecznych. Ale i wyczuciem polskiego patriotyzmu, wpojonego dzieciom przez matkę, wywodzącą się z najwyższej arystokracji Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.
Określenie „pogranicze” też nie oddaje w pełni tego, kim byli Czapscy, bo należeli oni – tak jak np. Radziwiłłowie – do europejskiej arystokracji, dla której bliskość z krewnymi i powinowatymi z obszarów różnych kultur lub wyznań, była czymś oczywistym. Ta wielowarstwowość doświadczeń kulturowych (bo można do nich dołączyć rosyjski etap Józefa Czapskiego (1896-1993) i jego dwóch sióstr, łącznie z fascynacją literaturą rosyjską) wzbogacała, a równocześnie formowała poszczególne postaci z tej rodziny.
Gdy jednak kraj potrzebował zaangażowania ściśle patriotycznego, to przecież nie stanowiło problemu włożenie munduru wojskowego (mimo wyznawanego pacyfizmu – Józef Czapski, 1920 wojna polsko-bolszewicka), przekazania narodowi ogromnych zbiorów (Emeryk i Elżbieta Czapscy), jak też włączenie się do działalności emigracyjnej, tak jak uczyniło to rodzeństwo Marii i Józefa, angażując się w życie i konkretną pracę w ramach paryskiej „Kultury” Giedroycia i samego Maison Laffitte.
Rodzeństwo z Przyłuk, dzieci Jerzego, bezdomnego „zakordonowego” obywatela ziemskiego, zmarłego i pochowanego w Mordach w 1930 roku, to jedna z gałęzi rodu. Bo jeszcze byli „potomkowie Stańkowa”, a wśród nich także kolekcjoner i polonijny działacz we Włoszech, Emeryk Hutten-Czapski jr. (1897-1979), który prosił swoich białoruskich przyjaciół, aby nie pisali do niego po rosyjsku, a po białorusku, bo to język naszej ojczyzny. W swym rzymskim mieszkaniu zresztą, do końca życia miał maszynę do pisania z białoruską czcionką. Gdy jednak czuł, że jego ziemski kres się zbliża, zatroszczył się o to, aby zbiory map historycznych ziem polskich oraz rycin, które zbierał, trafiły do rąk krewnych (był bezdzietny), a nawet to jeszcze PRL-owskie państwo polskie zachowało się przyzwoicie, oferując odpowiednią kwotę jego spadkobiercom, wykupując zasób wuja. Dzięki temu to, co zgromadził ten prezydent Związku Polskich Kawalerów Maltańskich (ZPKM), jest dziś również w gestii narodu, czyli w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie.
Maria Czapska w swojej twórczości zajmowała się m.in. rodzimymi romantykami, jej brat zaś – po wypełnieniu obowiązków narodowych, czyli po tym wszystkim, co opisał chociażby w Na nieludzkiej ziemi, wrócił do malarstwa.
Truizmem byłoby teraz wyliczanie zasług i wyjaśnianie znaczenia dla kultury tego, co zrobiły przynajmniej trzy ostatnie pokolenia Hutten-Czapskich – z tej części rodziny, która wywodzi się ze Stańkowa i Przyłuk. Niemniej warto dodać, że sztafeta pokoleń zadziałała. Wizyty bowiem np. śp. Janusza Przewłockiego (1927-2007) u wuja Józefa i ciotki Marii, łącznie z jego kolekcjonowaniem rodzinnych (i nie tylko) fotografii, nagrywaniem relacji (w co włączyli się też inni: historycy, muzealnicy, dziennikarze) nie były li tylko rodzinnymi spotkaniami, ale też początkiem pracy nad tym, aby zachować wszystko to, co ich umysły wytworzyły, a co zapisali lub namalowali. Krótko mówiąc, także rodzina zatroszczyła się o to, aby spuścizna Czapskich znalazła się w kraju. I jest: w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, a przez wybudowanie Pawilonu Józefa Czapskiego, możemy swobodnie zapoznawać się z historią: malarstwa, literatury, polskiej emigracji, jak i całej rodziny Hutten-Czapskich. No i nieaktualne są już utyskiwania wspomnianego na początku Jana K. Ostrowskiego, który pisał, że od pierwszych lat istnienia Muzeum im. Emeryka Czapskiego nie szanowano jego integralności, a (…) od czasu ostatniej wojny nie dotrzymuje się podstawowego warunku ofiarodawców: stałej ekspozycji zbiorów. Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego (Oddział Muzeum Narodowego w Krakowie) przeszło wieloletni remont, zbiory są dostępne, a „sprowadzenie się” tam Józefa Czapskiego jest potwierdzeniem, że idea jego dziada Emeryka żyje i służy społeczeństwu: w warstwie formacyjnej, kulturalno-estetycznej i historycznej.
O historii rodziny Hutten-Czapskich w kontekście spuścizny kilku już jej pokoleń, a jednocześnie z zaproszeniem na wystawę „Memento Vitae. Malarstwo Józefa Czapskiego w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie" (czynna do września 2024 r. w Pawilonie Józefa Czapskiego), w programie mówiła Agnieszka Kosińska kierownik – kustosz Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego – Oddział Muzeum Narodowego w Krakowie.
Dziękujemy za udostępnienie zbiorów ikonograficznych do opisu audycji: Muzeum Narodowemu w Krakowie, p. Weronice z Łubieńskich Orkisz, jak też Ośrodkowi „Karta”.
Lit. (wybór):
- R. Aftanazy, Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej, tom I, województwa mińskie, mści sławskie, połockie, witebskie, red. L. Piąty, Wrocław Warszawa Kraków 1991, s. 125, 149;
- Archiwum Józefa i Marii Czapskich oraz archiwum rodziny Czapskich i rodzin spokrewnionych, red., oprac. J. S. Nowak, Kraków Warszawa 2020, s. 5;
- M. Białas, Czapscy herbu Leliwa, https://www.academia.edu/44308975/Czapscy_herbu_Leliwa – dostęp 30.05.2024, s. 3;
- A. Broż, Emeryk Hutten Czapski, jr. (wspomnienia sekretarza) [w:] Prace Komisji Historii Nauki PAN, tom XIII, Kraków 2014, s. 117;
- M. Czapska, Europa w rodzinie, red. E. Kotarska, Warszawa 1989, s. 108;
- J. Czapski, Dziennik wojenny, oprac. M. Nowak-Rogoziński, Warszawa 2022, s. 58;
- Dom w Mordach. Rodzina Przewłockich 1912-1944, red. A. Bellwon, A. Rogozin, Warszawa 2021, s. 58;
- J. Giedroyć, Autobiografia na cztery ręce, oprac. K. Pomian, red. M. Mirecka, Warszawa 1994, s. 140;
- W. Karpiński, Portret Czapskiego, red. A. Rojkowska, Wrocław 1996, s. 12, 103;
- J. K. Ostrowski, „Pamiątkom ojczystym ocalonym z burzy dziejowej, Muzeum Emeryka Hutten Czapskiego (Stańków-Kraków)", Maria Kocójowa, Kraków 1978: [recenzja], „Ochrona Zabytków” 32/4 (127), Warszawa 1979, s. 316;
- J. Weyssenhoff, Ludzie i domy. III Stańków w Mińszczyźnie, „Świat”, nr 27, Warszawa 1931, s. 2;
- J. Zieliński, Józef Czapski. Krótki przewodnik po długim życiu, red. A. Pliszkiewicz, Warszawa 1997, s. 16;
-
30.05.2024
-
51 min 48 s
-
-
Koprowscy i Ciechomscy z Kolonii Gródek w Wołominie
JAN KOPROWSKI (1843-1920) był ogrodnikiem. W jego pracy sekundowała mu żona Maria z Szymańskich. Była pierwszą w Polsce bukieciarką, która zastosowała podkładki z tiulu lub jedwabiu pod bukiety. Za swoją innowacyjność została nagrodzona na wystawie bukieciarskiej w 1881.
Jan Koprowski w 1901 roku zakupił od Zdzisława Zamoyskiego, właściciela dóbr ręczajskich i jadowskich majątek w Lipinach koło Wołomina, który jako wydzielony nosi nazwę KOLONIA GRÓDEK. Koprowski senior, w Warszawie praktykował w zakładach ogrodniczych Chrystiana Ulricha na Woli. Wtedy jeszcze miał majątek inny, wrócił do rodzinnych Hołub jako wykwalifikowany ogrodnik. Po pięciu latach ponownie znalazł się w firmie Ulricha, był pomocnikiem ogrodnika, młodszym ogrodnikiem, starszym ogrodnikiem, następnie kierownikiem firmy (1881-1891). Wypracował sobie pozycję wybitnego bukieciarza i dekoratora, wprowadził bogaty asortyment roślin ozdobnych i uprawę ananasów w skali handlowej.
Wspólnie z Piotrem Hoserem i braćmi Kaczyńskimi prowadził kwiaciarnię Flora przy ul. Trębackiej w Warszawie, założył ogrodnictwo szklarniowe na posesji Dynasy, wydzierżawionej od Towarzystwa Cyklistów. Hodował storczyki, palmy, paprocie, róże i chryzantemy; wielokrotnie nagradzany na wystawach ogrodniczych.
Gdy objął Lipiny, w szklarniach uprawiał groszek pachnący, bzy, konwalie i truskawki. Stworzył największą w Polsce kolekcję georginii, eksportował do Petersburga gruntowe bzy, narcyzy i konwalie. Wychował wielu młodych ogrodników. W 1910 przekazał gospodarstwo synom Janowi i Marianowi. W sierpniu 1910 podarował bukiety kwiatów na loterię fantową zorganizowaną przez Ochotniczą Straż Ogniową w Wołominie (zresztą, na loterię fantową prace geograficzne podarował Wacław Nałkowski, a Adam Lach Szymański swoje broszury).
Jak ukazuje nam mapka hipoteczna, w 1944 roku ten nieduży, rodzinny majątek z drewnianym dworem należał do Jana Koprowskiego juniora, Mariana Koprowskiego, Stanisławy Kwiryny Ciechomskiej i Barbary Szymańskiej.
Córką Jana i Marii Koprowskich była Stanisława Kwiryna (1877-1958), również ogrodniczka. Wyszła ona za Franciszka Ciechomskiego (1864-1912). Jej rodzeństwo zaś, to: Jan Koprowski - ogrodnik, hodowca – był mężem Marii z Woyciechowskich “Mani”, czyli córki założyciela Wołomina, Henryka Konstantego Woyciechowskiego. To ją właśnie, Manię wielokrotnie wymienia w „Dziennikach” Zofia Nałkowska. Ale była jeszcze Barbara z Koprowskich Adamowa Lach Szymańska, żona literata, księgarza, działacza społecznego. No i Marian Koprowski, także ogrodnik.
Potomstwo Jana Koprowskiego jest liczne, cześć z niego mieszka nadal w Kolonii Gródek w Wołominie. W powiązaniach rodzinnych, dość zawiłych mamy rodziny, które w dziejach Wołomina zaznaczyły swoją obecność. Bo poza Marią z Woyciechowskich Koprowską, byli też Podhorscy z kresów ukrainnych, Izdebscy – ze znanym wołomińskim lekarzem dr. Kazimierzem Izdebskim, Szymańscy, ale też w późniejszych latach pojawiły się związki rodzinne z Kazimierzem Lisieckim „Dziadkiem” oraz rodziną rotmistrza Witolda Pileckiego.
O rodzinach: Koprowskich, Ciechomskich, Podhorskich, Izdebskich i innych krewnych lub powinowatych, w programie snuł wspomnienia Andrzej Ciechomski (1933), syn Jana (1903-1976) i Krystyny z Baranowskich.
Za pomoc w przygotowaniu audycji składamy podziękowania państwu Annie Wojtkowskiej i Antoniemu Pogumirskiemu.
-
11.05.2024
-
52 min 17 s
-
-
Grocholscy z Pietniczan i Poniatowa, cz. 2
Zdzisław Henryk Grocholski (1881-1967), właściciel dóbr Pietniczany k. Winnicy na Podolu (do 1921 r.), a następnie Poniatów (gm. Wieliszew, pow. legionowski), z Marią z Sołtanów (1889-1963) mieli dziesięcioro dzieci, a mianowicie:
- Maria Marcelina (1911-1940)
- Stanisław Bohdan (1912-2002), członek „Odrodzenia” (katolickie stowarzyszenie młodzieży studenckiej), pracownik konsulatu w Marsylii (1938-1940). W czasie II wojny św. mianowany oficerem granicznym w Marsylii, dowódca plutonu i oficer oświatowy w 14 pułku ułanów jazłowieckich w Szkocji, w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie (1940-1945), konsul RP w Dublinie (1945). Na emigracji należał do wybitnych postaci polonii w Wielkiej Brytanii i polonijnego dziennikarstwa.
- Helena (1914-1983), zamężna za Jerzym Brykczyńskim
- Władysław Maria (1915-1940), absolwent prestiżowych szkół: gimnazjum oo. Marianów na warszawskim Żoliborzu i Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu
- Kazimierz Adam (1917-1994), ożeniony z Zofią z Baworowskich
- Michał (1918-1939)
- Adam Remigiusz (1922-1944), uczeń gimnazjum oo. Marianów na Żoliborzu
- Tadeusz (1924-1944), uczeń gimnazjum w Rydzynie
- Jeremi Jerzy (1927-2018), etnograf, ożeniony z Różą z Dowgiałłów
- Henryk (1933), historyk, ożeniony z Emilią z Piekarzów.
Spośród tego licznego potomstwa, pięcioro dzieci straciło życie w młodym wieku, będąc ofiarami II wojny św.: Władysław zginął w Katyniu (uczestnik kampanii obronnej 1939, jeniec Starobielska, zamordowany w Charkowie), Michał (walczył w kampanii obronnej 1939, zginął w boju pod Piotrkowem Trybunalskim; Radociny), a bracia Adam Remigiusz i Tadeusz zostali zamordowani przez Niemców za konspiracyjną działalność w Armii Krajowej: aresztowani w Poniatowie, a rozstrzelani w lesie pod Nieporętem, są pochowani na cmentarzu nieporęckim we wspólnej mogile. Poza najmłodszym synem Henrykiem, wszystkie dzieci były zaangażowane w Podziemiu.
Ponadto, mieszkająca w czasie okupacji w Poniatowie siostra Marii Grocholskiej, Helena Sołtanówna (1895-1967), również należała do Armii Krajowej (VII Obwód "Obroża" Warszawskiego Okręgu AK - 1 Rejon "Brzozów", Legionowo), zajmowała się opieką nad uratowanymi dziewczynkami żydowskimi i ich matkami, zaś na obszarze Wieliszewa działała w Wojskowej Służbie Kobiet (jej komendantką w Poniatowie była nauczycielka, zamieszkała w majątku Grocholskich – Janina Latynowicz). Brat obu sióstr, Adam Sołtan jest ofiarą zbrodni katyńskiej 1940 roku (zamordowany w Charkowie).
Jednym z najtragiczniejszych wydarzeń tego okresu w życiu rodziny, które do dziś nie jest do końca wyjaśnione, należy sprawa Marii Marceliny Grocholskiej.
Była ona najstarsza z potomstwa Zdzisława i Marii Grocholskich. Absolwentka ss. Niepokalanek w Nowym Sączu i Jazłowcu, potem Ecole Sociale w Brukseli. W czasie okupacji zaangażowana jako agentka komórki wywiadowczej polskiej organizacji konspiracyjnej „Muszkieterowie”.
„Muszkieterowie” mieli współpracować z ZWZ-AK, ale utrzymywali niezależność, pracowali głównie dla wywiadu brytyjskiego. Na przełomie 1940 i 1941 roku nastąpiło formalne wchłonięcie tej organizacji przez AK, niemniej niesubordynacja wobec dowództwa i oskarżenie dowódcy „Muszkieterów” Stefana Witkowskiego o współpracę z Abwehrą i Gestapo, spowodowały wyrok śmierci Wojskowego Sądu Specjalnego AK wobec niego, który został wykonany we wrześniu 1942 roku.
Maria Grocholska była więc w siatce wywiadowczej, która działała na własny rachunek i w opozycji do AK. Z racji wykorzystywania osobistych kontaktów z jednym z dyplomatów niemieckich, była oskarżana o zbyt zażyłe relacje z okupantem. Stała się ofiarą być może uśpionej ostrożności, jak też nagonki społecznej, bazującej na plotkach na jej temat. Skończyła tragicznie, zastrzelona w Podkowie Leśnej przez Włodzimierza Szyca, prawdopodobnie z rozkazu Witkowskiego. Ocenę postawy Grocholskiej zawarł w swojej notatce gen. Tadeusz Komorowski „Bór”, który w 1965 roku napisał do jej rodziców, że AK nie miała zastrzeżeń do postawy córki Grocholskich z Poniatowa, a jej tragiczna śmierć została spowodowana przez samodzielnie działające jednostki.
Różnica wieku między rodzeństwem Grocholskimi oraz względy praktyczne (nauka) były powodem takiego zorganizowania życia rodziny już przed wojną, że starsze dzieci mieszkały już częściej w Warszawie (mieszkanie przy ul. Kapucyńskiej 13), a młodsze przebywały u boku rodziców w Poniatowie. Stąd też część z nich wybuch wojny zastał w stolicy, a resztę rodziny w domu na wsi koło Wieliszewa. Od początku dorosła młodzież, jak i rodzice zaangażowani byli w konspirację niepodległościową, a dwaj bracia walczyli w kampanii wrześniowej.
Majątek w Poniatowie przejęty został przez Niemców, którzy gospodarowali w nim na swoje potrzeby (m.in. wprowadzili do pracy na roli traktor, którego wcześniej nie było), właścicielom pozostawiając niewielką część pola oraz mniej więcej połowę domu.
Niezależnie od stosunkowo spokojnego koegzystowania okupanta i właściciela dóbr ziemskich w Poniatowie, zaangażowanie rodziny w Podziemiu przynosiło ofiary. O życiu rodziny w tym okresie, bohaterowie audycji opowiadają z jednej strony z powagą i mają świadomość, jak wiele rodzina oddała Ojczyźnie, z drugiej strony mówią o tym z lekkim zażenowaniem, bo rozumieją też, iż wojna przynosi straty: w ludziach, jak i materialne. Tak jak w chwili ucieczki z Podola w 1918 roku ważną rolę odegrała wiara, tak i w okresie II wojny św. zawierzenie losu rodziny Bogu (modlitwa matki i innych kobiet podczas walki lotniczej nad głowami mieszkańców Poniatowa) dawało jej siłę.
Michał Żółtowski (1915-2009), jeden z uczestników konspiracji AK w Małopolsce, mówił w audycji radiowej, że nie ma polskiej rodziny, która nie poniosłaby w ludziach strat wojennych. Spoglądając na to statystycznie, to trzeba przypomnieć, że w rodzinie z Pietniczan i Poniatowa, wojna zabrała aż połowę rodzeństwa – dzieci Zdzisława i Marii z Sołtanów Grocholskich.
- D. Baliszewski, Pierwsza agentka, „Wprost” 10.05.2009;
- https://historia.wprost.pl/160156/pierwsza-agentka.html [dostęp 14.03.2024];
- Zaświadczenie gen. T. Komorowskiego, Londyn 17.12.1965 r., zbiory J. Grocholskiego;
- P. Herman, Muszkieterowie, https://szpiegul.pl/blog/oss-058-muszkieterowie/ [dostęp 15.03.2024]
- K. Jasiewicz, Lista strat ziemiaństwa polskiego 1939-1956, Warszawa 1995, s. 324-327
- H. O. Sołtan, Notatka o organizacji i działalności Armii Krajowej w okolicy Legionowo – Nieporęt – Zegrze – Poniatów; oprac. W. Bławdziewicz, „Rocznik Legionowski”, nr IV, Legionowo 2011, s. 347-359.
-
04.05.2024
-
43 min 24 s
-
-
Grocholscy z Pietniczan i Poniatowa, cz. 1
GROCHOLSCY z PIETNICZAN, cz. 1
Pietniczany od Strzyżawki na Podolu dzieliła odległość ok. 7 wiorst, wspominała Maria Hieronimowa Sobańska.
Grocholscy, wywodzący się z województwa sandomierskiego, już na początku XVI wieku przenieśli się na Wołyń, a od II połowy XVIII wieku również na Podole litewskie (WKL), nazywane też bracławszczyzną. Pietniczany trafiły do nich w wianie Anny z Radzimińskich, stolnikówny bracławskiej i czernihowskiej, córki Michała i Małgorzaty z Kamieńskich, poślubionej (1725) Michałowi Grocholskiemu (1705-1765).
Grocholscy mieszkali w Tereszkach (pow. starokonstantynowski), z czasem osiedlając się w Pietniczanach. Po ponad czterdziestoletnim szczęśliwym pożyciu w małżeństwie, owdowiały Michał Grocholski starannie wyposażył swoje dzieci. Córkom zapewnił odpowiednie kwoty na ich wiana, zaś dobra ziemskie podzielił między synów: Marcina i Franciszka Ksawerego.
Pierwszy z nich, założyciel tzw. odnogi wojewódzkiej rodziny, Marcin Grocholski, przebywał głównie w Hrycowie na Wołyniu, gdzie wybudował pałac w miejscu dawnego zamku Zbaraskich. Majątek ten zresztą był jednym z niewielu z dóbr kresowych, który w rękach Grocholskich pozostał do końca, tzn. do II wojny św., a w działach spadkowych przypadł praprawnukowi Marcina.
Z wielu dóbr, jakie na ziemiach wschodnich posiadali Grocholscy, dla dwóch obecnie żyjących gałęzi tej rodziny, Pietniczany stały się miejscem centralnym. Pietniczany – ten dom nasz kochany, dawna forteczka, kresowa stanica na rubieży Rzeczypospolitej, przez niewolników tatarskich budowana z początkiem XVIII wieku – zanotowała Maria z Grocholskich Sobańska, opisując niemal każdy szczegół domu, nie tak specjalistycznie jak R. Aftanazy, ale z wielkim uczuciem i drobiazgowo, pokój po pokoju. Autorka i jej dwoje rodzeństwa byli w piątym pokoleniu potomkami Michała i Anny z Radzimińskich, a więc od XVIII wieku po mieczu, a wcześniej po kądzieli od XVI wieku, Pietniczany cały czas były w rękach rodzinnych.
Maria Sobańska wspomina swego stryja Tadeusza (1839-1913), który jako kawaler mieszkał w Pietniczanach. Po ślubie osiadł z żoną w przygotowanej dla niego Strzyżawce. W ten sposób zrodziły się ww. dwie gałęzie: ze Strzyżawki i Pietniczan. Autorka „wspominek nikłych” zaś, idąc za mężem, osiadła w Sumówce. A w Pietniczanach pozostał jej jedyny brat.
Zdzisław Henryk Grocholski (1881-1967) należał do ziemian zaangażowanych w sprawy narodowe, w życie gospodarcze i społeczne Podola. Miał zresztą z kogo brać przykłady do takiej postawy. Począwszy od swojej babki Ksawery z Belina-Brzozowskich Grocholskiej (1807-1872), która wraz z Różą z Łubieńskich Sobańską (1798-1880) utworzyły ośrodek wołyńsko-podolski pomocy więźniom i zesłańcom syberyjskim po powstaniu listopadowym.
Syn Ksawery i Henryka, Stanisław Grocholski (1835-1907) w latach 90. XIX w. założył Bank Zaliczkowo-Oszczędnościowy dla chłopów. Był osobą szanowaną i lubianą, miał ogólny mir i uznanie za swoją mądrość życiową oraz umiejętność rozmawiania z każdym, niezależnie od pochodzenia społecznego. Z jego udziałem i współ inicjatywą w Winnicy odbywały się wystawy rolnicze, na które poza ziemiaństwem przyjeżdżali chłopi (m.in. z Pietniczan) i drobna szlachta. Miasto to, za sprawą podolskich ziemian (Grocholscy, Sobańscy, Belina-Brzozowscy i inni) w drugiej połowie XIX, a dalej na początku XX wieku przeżywało rozkwit w sferze ekonomicznej (rolnictwo, przemysł – Podolskie Przemysłowe Towarzystwo Akcyjne, 1910 r., fabryka superfosfatu, kwasów azotowego i siarczanego) i kulturalno-oświatowej (Zjazd Kobiet Polek 1917, Grocholski założył polskie gimnazjum w Winnicy, Grocholski finansował zakup podręczników w ramach macierzy Szkolnej, założył drukarnię). Mówiono, że dzięki temu wszystkiemu, Winnica europeizowała się. Działały tzw. biblioteki latające, mężczyźni studiowali w dużych ośrodkach akademickich, a kobiety pod względem intelektualnym nie ustępowały swoim mężom czy braciom.
W 1914 roku, po wybuchu Wielkiej Wojny, Maria z Paygertów Bobrzyńska, orientująca się dobrze w polityce (jako synowa prof. Michała Bobrzyńskiego, prezydenta Namiestnictwa Galicyjskiego), we wspomnieniach przytoczyła treść rozmowy kuzyna Jaxa-Chamca z Butejek z gen. Tadeuszem Jordan-Rozwadowskim. Na obawy przed rewolucją, Rozwadowski zawadiacko krzyczał, że „swołocz” szybko się przepędzi na cztery wiatry, zaś Jaxa-Chamiec sądził, że Rosja będzie się długo trzymać, zanim się podda. Rewolucji jednak nikt nie przewidywał, skomentowała rozmowę pamiętnikarka. Dziś już wiemy, że tym razem „polityczny nos” zawiódł ją okrutnie.
Podczas Wielkiej Wojny pałac pietniczański Z H. Grocholski udostępnił na szpital Czerwonego Krzyża. Kiedy na Podolu toczyły się walki frontowe, a wraz z nastaniem rewolucji w 1917 roku zaczęła się szerzyć propaganda bolszewicka, skierowana przeciwko polskim ziemianom i inteligencji miejskiej, Zdzisław Grocholski założył Komitet Pomocy Ofiarom Wojny. W jago ramach działał sklep, w którym panie z dworów wydawały uchodźcom, uciekającym z Królestwa Polskiego odzież i obuwie, szukały im mieszkań i możliwości zatrudnienia.
Grocholscy byli zżyci ze społecznością rusińską, a Zdzisław komunikował się z nią w języku ukraińskim. Zapewniał również finansowanie rusińskiej gazecie „Switowa Zirnycia”. Trzeba pamiętać, że we wcześniejszych pokoleniach rodzina fundowała nie tylko kościoły katolickie, ale i cerkwie prawosławne. Po obaleniu caratu i powstaniu Rządu Tymczasowego, Zdzisław Grocholski pełnił funkcję komisarza guberni podolskiej.
Choć nastroje antypolskie na terenach rusińskich pojawiały się wcześniej (jeszcze w drugiej połowie XIX w.), to nasiliły się wraz ze zbliżaniem się przewrotu rewolucyjnego. W części rosyjskiej Podola nadszedł czas najtrudniejszy, dni pożogi, odmowy pracy, napadów na dwory, niekiedy z bronią w ręku. Gdy wybuchła rewolucja bolszewicka, dotychczas żyjący w symbiozie Żydzi, zaczęli występować jako zwolennicy nowych prądów, dostosowując się do sytuacji. Ziemianie to widzieli, mieli świadomość, ale nie powodowało to antysemityzmu.
Końcem polskiego istnienia na terenach dawnego zaboru rosyjskiego stał się rok 1918. Sanguszkowie ze Sławuty, Grocholscy ze Strzyżawki i Pietniczan oraz Sobańscy z Sumówki należeli do tych rodzin, które ucierpiały najbardziej. Do Pietniczan dochodziły wieści o niebezpieczeństwie: zamiejscowi chłopi, podżegani przez bolszewików, planowali napad na dom i rodzinę Grocholskich. Ostrzeżona Wanda z Zamoyskich Grocholska uznała, że jej zmarły mąż tak dużo dobrego zrobił dla rodzimego włościaństwa, że ona nie widzi powodu, aby opuszczać dom. W tej decyzji był też świadomy wybór, kierowany przez wielowiekową tradycję obowiązku trwania w polskich stanicach kresowych. Została jednak, wraz z drugą córką, dorożką odwieziona do Winnicy. Tego dnia, czyli 17 stycznia 1918 roku wieczorem, jak relacjonuje Maria Sobańska, chłopi weszli na dziedziniec pałacu i rozpoczęli pogrom Pietniczan.
Wcześniej, widząc zagrożenie, Zdzisław Grocholski część dzieł sztuki, zgromadzoną w pałacu przez poprzednie generacje rodziny, przewiózł do Winnicy, ale reszta spłonęła w domu na wsi, kiedy bolszewicy dotarli do Pietniczan, razem z ludnością miejscową, która temu wyjazdowi Grocholskich z domu na zawsze, bacznie przyglądała się…
Grocholski był bardzo wysoki, bał się więc łatwego rozpoznania przez bandytów i wyjechał. Powrócił do Winnicy w 1919 roku, aby odwieść do Warszawy matkę i siostrę, a to, co pozostało z rzeczy i dzieł sztuki, także zabrać do Polski. W Polsce niepodległej, Zdzisław Grocholski, tak jak jego babka zesłańcami, zajął się wygnańcami ze wschodu, będąc prezesem Koła Polaków Ziem Ruskich w Polsce. Jednocześnie starał się szukać zajęć, mogących przynieść dochody rodzinie, dlatego też zaangażował się jako współzałożyciel i był prezesem zarządu zakładów amunicyjnych „Pocisk S.A.”, związawszy się z tym przedsięwzięciem na siedem lat. Kontaktu z Podolem nie zaniechał, bowiem w 1920 roku, będąc kilkukrotnie w Winnicy, tam właśnie w imieniu społeczeństwa podolskiego przyjmował Józefa Piłsudskiego, naczelnika państwa i naczelnego wodza. Wziął udział w wojnie z bolszewikami w 1920 roku, służąc jako oficer łącznikowy i gospodarczy w Jeździe Ochotniczej mjr Feliksa Jaworskiego. W tym czasie w Warszawie zakupił kamienicę „Pod Wiatrami”, a kolejno inną nieruchomość przy ul. Wolskiej (tzw. Dom Hrabiego) zamienił na majątek ziemski Poniatów (pow. legionowski) koło Jabłonny. Działał społecznie, np. będąc prezesem Związku Obrony Imienia Polaków, poszkodowanych przez wojnę i ruchy rewolucyjne. W Poniatowie uprawiał ziemię, a ponadto miał udziały np. w firmie „Lechita-Naftowa S.A.”, w polsko-norweskim handlu rybami, sieciami rybackimi itp. Założył też pierwszą chłodnię bitego drobiu.
Najdawniejsze i XX-wieczne (po 1921 roku) dzieje rodziny Grocholskich z gałęzi z Pietniczan w programie opowiadają: Jeremi Jerzy Grocholski (1927-2018) oraz Henryk Grocholski (ur. 1933), synowie Zdzisława i Marii z Sołtanów.
Lit. (wybór)
- M. z Grocholskich Hieronimowa Sobańska, Wspominki nikłe, Grodzisk Mazowiecki 2002, s. 25;
- Z. Grocholski, O moich przeżyciach, czynnościach i zamierzeniach (wspomnienia), zeszyt I-VIII, brak danych o miejscu powstania i daty zapisu; rkp. (kopia), zbiory Jacka Grocholskiego;
- M. z Paygertów Bobrzyńska, Życie zmiennym jest, msp, Warszawa 1958, s. 171, zbiory PŁ;
- W. Śliwowska, Pierwsze organizacje pomocy dla więźniów i zesłańców syberyjskich w zaborze rosyjskim (Ośrodek wołyńsko-podolski pod patronatem Ksawery Grocholskiej i Róży Sobańskiej), „Przegląd Historyczny” nr 78/3, Warszawa 1987, s. 415, 417, 427;
- M. Dunin-Kozicka, Przeorane szlaki II. Dziedzice myśli, Lwów 1930, s. 438;
Pamiętniki Xawery z Brzozowskich Grocholskiej, Kraków 1894;
- W. Kudela-Świątek, Spuścizna korespondencyjna hrabiny Ksawery z Brzozowskich Grocholskiej (1807–1872), „Studia z Dziejów Rosji i Europy Środkowo – Wschodniej”, tom LVII (1), Warszawa 2021, s. 36-56.
-
01.05.2024
-
41 min 13 s
-
-
Rodzinne domy we wspomnieniach
O rodzinnych domach, dworach i pałacach ziemiańskich, w programie opowiadali: Monika Orsetti-Skwarczyńska (Ujazd, Raj), Cecylia Iwaniszewska i Magdalena Łubieńska (Trzebcz), Monika Jabłońska i Andrzej Krzyżanowski (Walewice), Wiktor Lachert (Ciechanki).
-
13.04.2024
-
51 min 29 s
-
-
Deskurowie z Sancygniowa, cz. 2
Punkt apteczny w Sancygniowie
Anna z Romerów i Feliks Gaszyńscy w książce Michała Żółtowskiego „Tarcza Rolanda”, opisując akcję sanitarną ziemian w czasie okupacji, wymieniają Sancygniów i konkretne osoby. ¹ Tam bowiem znajdował się punkt apteczny, zorganizowany przez Elżbietę z Grodzińskich Ludwikową Slaską (1901-1998), a wśród zakonspirowanych osób byli też:
- Stanisława z Kosseckich Deskurowa ((1895-1995);
- Zofia „Zula” z Mycielskich generałowa Rostworowska (1895-1971);
- Maria Teresa „Mysia” z Rostworowskich (1926-2021), późniejsza Dietlowa; która była również uczestniczką tajnego nauczania. Odbywało się ono zarówno na kieleckiej wsi, jak i u ss. Niepokalanek w Szymanowie, gdzie dyrektorką szkoły (i przełożoną klasztoru) była s. Maria Krystyna (Joanna Kossecka 1897-1960), siostra Stanisławy Deskurowej z Sancygniowa. ²
- Maria Władyczanka (1916-2012), „Blanka”, sanitariuszka w Inspektoracie AK „Maria” w Sancygniowie; maturzystka Gimnazjum Żeńskiego w Tczewie, absolwentka Wyższej Katolickiej Szkoły Społecznej w Poznaniu, dr nauk społecznych UJ. Związana z "Iuventus Christiana". ³
Przypadki pani Zuli – Rostworowscy u Deskurów
Komendantką grupy aptecznej w Sancygniowie była Zofia Rostworowska, która z synem Stanisławem i córką Marią „Mysią” zostały ugoszczone (po krótkim pobycie m.in. w Przyborowie u Jabłonowskich, jako wyrzuceni z majątku w Wielkopolsce) przez rodzinę Deskurów w Sancygniowie. Rostworowska przebywała tam od 15 listopada 1940 roku do lipca 1944 roku, do chwili aresztowania męża, gen. Stanisława Rostworowskiego, o czym dowiedziała się w Knyszynie – folwarku Deskurów, gdzie odbywało się ogromne zgromadzenie żołnierzy Podziemia. Wcześniej, gdy w pałacu Deskurów Niemcy znaleźli broń i zamierzali rozstrzelać 10 osób spośród mieszkańców wsi, pod groźbą karabinu, skierowanego na nią, dzielnie podeszła do Niemców i nienaganną niemczyzną zaczęła rozmowę, której wynikiem było uratowanie tych niewinnych ludzi; zostali przewiezieni do Działoszyc, a następnie uwolnieni.
Dodajmy, że gen. Stanisław Rostworowski został aresztowany w mieszkaniu Jadwigi z Koschów i Zygmunta Karłowskich przy ul. Św. Marka w Krakowie. Po tej tragicznej w skutkach „wizycie” Niemców, brat Jadwigi Karłowskiej znalazł fotografię z Komunii św. generała, która odbyła się lata temu w Sancygniowie. Świadczy to również o bliskiej relacji obu rodzin, datującej się od dawna. ⁴
Knyszyn – w starym domu i folwarku „Sybiraka”
Wydaje się, że najtragiczniejsze, ale i przynoszące w rezultacie nadzieję na wolność, były w czasie okupacji wydarzenia w drugim folwarku Deskurów w Knyszynie. Został on zbombardowany go przez Niemców w 1944 roku (wraz z willą, w której ostatnie lata życia spędził Andrzej Deskur „Sybirak”) i spalony. Zginęło wtedy kilka osób, w tym sanitariuszka z Warszawy, Jadwiga Kręt. Wspomnienie tych wydarzeń tragicznych, ale i widok polskich żołnierzy Armii Krajowej, w audycji ledwie zaistniało; wcześniej jednak to, co działo się w Knyszynie w 1944 roku, zostało opisane (kliknij w link): Knyszyn Deskurów podczas wojny i okupacji.
W Armii Krajowej od 1943 roku był Józef Deskur (1922-2017), najstarszy syn Andrzeja i Stanisławy z Kosseckich Deskurów; działał jako łącznik w Plutonie Kawalerii Dywizyjnej w placówce Działoszyce „Dzięcioł” (obszar Działoszyce i Sancygniów) w Inspektoracie Armii Krajowej „Maria”. ⁵
Obiad Niemiec jada „u siebie”
Sancygniów rodziny Deskurów w czasie okupacji w latach 1939-1945 podlegał takim samym prawom, jak i inne majątki ziemskie. Na obszarze Generalnego Gubernatorstwa były one pozostawione właścicielom lub zabierane i oddawane pod tzw. Liegenschaft. Niezależnie od formy gospodarowania i zarządzania, właściciele i ich rodziny na ogół mieszkały na miejscu: czasami nieprzerwanie w swoim domu lub np. w leśniczówce czy innym obiekcie – zwłaszcza w sytuacji, gdy wojsko niemieckie zajmowało dwór.
W Sancygniowie – we dworze stacjonowało wojsko niemieckie, ⁶ co stwarzało sytuacje niezręczne (np. gdy oficera III Rzeszy gospodarze nie zapraszali do salonu lub jadalni, podając obiad do jego pokoju), ale też bardzo groźne. Nawet jeśli okupant zachowywał się przyzwoicie, to jednak trudno było przewidzieć jego reakcje czy decyzje odgórne.
Stałe niebezpieczeństwo stanowiły „wizyty” innych formacji niemieckich, np. Gestapo lub SS, które poszukiwały żołnierzy i innych osób zaangażowanych w Podziemiu, jak też napady na dwory różnych band, często po prostu złodziejskich. Takie napady przeżywał też Sancygniów Deskurów. ⁷
Jak każdy niemal dwór, Sancygniów świadczył na rzecz AK, ⁸ nie tylko finansowo w ramach „Uprawy”, ale też na bieżąco wysyłając prowiant do lasu z przeznaczeniem dla oddziałów partyzanckich, wspomagał innych potrzebujących. Sam fakt, że w domu i majątku mieszkały osoby zakonspirowane, jest kolejnym dowodem na zaangażowanie Deskurów w walkę o wolność kraju. Ale to już tradycja wielu pokoleń tej rodziny.
O bliższych i dalszych sąsiadach, jak też o niektórych wybranych wydarzeniach z okresu II wojny św. i okupacji w dziejach rodziny, w programie mówili: Wanda z Deskurów Wysocka oraz – z archiwum autora – jej dwaj bracia: Józef i Stanisław Deskurowie.
-------------------------
Dok. (wybór):
¹ M. Żółtowski, Tarcza Rolanda, Kraków 1989, s. 135-137.
² S. J. Rostworowski, Monografia rodziny Rostworowskich. Lata 1386-2012, tom 1, Warszawa 2012, s. 848.
³ Nekrolog „Gazeta Wyborcza”, Warszawa 24.05.2012, https://nekrologi.wyborcza.pl/0,11,,161324,Maria-Władyczanka-inne.html [dostęp 31.03.2024]
⁴ S. J. Rostworowski, Monografia rodziny…, s. 805, 807; inf. p. Wojciecha Wiśniewskiego.
⁵ B. M. Nieczuja-Ostrowski, Inspektorat AK „Maria” w walce, red. P. Nieczuja-Ostrowski, tom II, Elbląg 2007, s. 239.
⁶ M. Chorązki, Ziemianie wobec wojny. Postawy właścicieli ziemskich województwa krakowskiego w latach 1939-1945, red. A. Czesak, Kraków 2010, s. 56 (relacja Stanisława Deskura).
⁷ Tamże, s. 165.
⁸ E. Jakimek-Zapart, „Uprawa”-„Tarcza”. Organizacja i działalność w Okręgu Kraków AK [w:] Ziemianie wobec okupacji 1939-1945, red. M. Wenklar, Kraków 2006, s. 86.
-
01.04.2024
-
41 min 38 s
-
-
Deskurowie z Sancygniowa, cz. 1
W krainie trzech muszkieterów
Pojedynki honorowe we Francji w epoce nowożytnej były plagą. Królowie zakazywali ich, gdyż w efekcie personalnych wojen między poddanymi, zmniejszała się populacja szlachty. Pojedynkom sprzeciwiał się również Kościół, nie tylko z powodów moralnych, ale i politycznych.
Królowie wydawali edykty i inne akty prawne, w których walki szlacheckie o honor uznawano za obrazę majestatu monarszego. Chociaż nie wszyscy władcy francuscy ich zakazywali, bo np. Henryk III Walezy zezwolił na nie w jego obecności, ale już w czasach panowania Henryka IV od 1602 roku za pojedynkowanie się groziła kara śmierci lub konfiskata majątku uczestników walk. Ludwik XIV zaś (poza istniejącym trybunałem do rozpatrywania sporów, z którego szlachta nie chciała korzystać) zawiązał Ligę Dobra Publicznego. Jej sygnatariusze zobowiązywali się do zaniechania rozwiązywania napięć przez walkę szpadą. Po śmierci króla wszystko powróciło „do normy” i znów szlachta francuska o honor kobiety, własny czy rodziny, pojedynkowała się, aż do czasu rewolucji francuskiej. ¹
W jednym z pojedynków, którego powodem był międzysąsiedzki, wzięli udział bracia Vacans i dwaj Descours. Ci drudzy byli przedstawicielami starej szlachty francuskiej (w Polsce określilibyśmy ją szlachtą „odwieczną”), ² datującej swe początki przed VI wiekiem nowej ery. Osiedleni byli w prowincji Vivarais, ale po tymże „nieszczęśliwym” pojedynku (jak o nim pisał Bronisław Deskur), jeden z braci – Jan Piotr, oficer gwardii królewskiej we Francji, opuścił rodzinne strony, przybywając na Podlasie. Pamiętnikarz wskazuje, że jako żołnierz i patriota, od razu zaciągnął się do polskiego wojska. ³
Polski indygenat i rozrodzenie rodziny
Jan Piotr musiał sumiennie pełnić służbę, bo dosłużył się rangi generała artylerii wojsk litewskich. Ożenił się dwukrotnie: 1° z Klarą Durzaw (de Turno Tourgautt) ⁴ 2° z Karoliną z Buchowieckich (2° Łukaszową Turską). Poza pięcioma córeczkami zmarłymi w niemowlęctwie i dzieciństwie, miał potomstwo, z pierwszą żoną: Marię (1742-1787), zamężną za Jackiem Kościa-Zbirohowskim, Jana Jerzego (1748-1816), Michała (1749-1794), a z drugą małżonką: Pawła (1756-1829) i Hieronima (1758-1812).
Oni to właśnie, czyli Jan, Michał, Paweł i Hieronim na Sejmie w 1766 roku otrzymali polski indygenat, tj. zatwierdzenie szlachectwa obcego (w tym przypadku francuskiego). Pochodzenie szlacheckie Deskurów zostało też potwierdzone w Królestwie Polskim, którego byli obywatelami i mieli w nim majątki, co – w związku z represjami carskimi wobec Polaków poprzez pozbawianie ich szlachectwa – miało duże znaczenie. ⁵
Jen Jerzy, ożeniony z Salomeą z Opackich miał majątek w ziemi czerskiej, na Mazowszu – Grzegorzewice. W ogóle początek bytowania rodziny w Polsce to obszary Podlasia, ziemi łukowskiej i Mazowsza, jak też Wołynia.
Ruda Talubska – gniazdo braci powstańców
Salomea z Opackich powiła kilkoro dzieci, a wśród nich byli: Andrzej Eligiusz (1776-1850), Feliks (zm. 1808), Jan Stefan (1778-1850), Józef Michał (1779-1858), Kazimierz. Każda z tych postaci to temat na większą lub mniejszą osobną opowieść, więc skupiając się tylko na Janie Stefanie: ożenił się on z Barbarą z Grzymałów, a jego majątkiem w I połowie XIX wieku była Ruda Talubska, położona w obecnym powiecie garwolińskim. ⁶
Tu właśnie wychował się kolejny waleczny Deskur – Andrzej, w rodzinie nazywany Sybirakiem, syn ww. Jana Stefana i Barbary Grzymałówny. Jego młodszy brat, Bronisław Deskur (1825-1895) urodził się również w Rudzie Talubskiej. Napisał wspomnienia dla wnuków, które są świadectwem walk i działalności niepodległościowej jego samego, jak i brata. Być może poprzez popularność na Podlasiu postaci Bronisława (piastował urząd naczelnika cywilnego województwa podlaskiego w 1863 roku), o Andrzeju Deskurze pamięta się mniej. Choć to on miał wyrok śmierci, w ostatniej chwili przed zawieszeniem go na szubienicy, zamieniony na dożywotni pobyt na zesłaniu i katorgę. W chwale bohatera, jako dwukrotny powstaniec i zesłaniec, po powrocie do Królestwa Polskiego, osiadł w Sancygniowie, dając początek małopolsko-świętokrzyskiej gałęzi Deskurów.
Sybirak
Życie Andrzeja Deskura (1825-1903) rozpoczęło się na ziemi czerskiej województwa mazowieckiego, w powiecie garwolińskim. Kształcił się w Łukowie, w Warszawie, w 1844 roku w uniwersytecie w Brukseli. Po powrocie do kraju, za zaangażowanie patriotyczne w 1846 r. został aresztowany, wywieziony na Syberię, wrócił w 1860 r. do rodzinnej Rudy Talubskiej. W 1861 r. zaślubił kuzynkę Barbarę Ksawerę Deskurównę, córkę Józefa Michała z Grzegorzewic i Pelagii z Kosseckich.
Andrzej Deskur był w Sancygniowie od ok. 1860 roku (kupując majątek od brata Jana), a właśnie w tych dobrach, konkretnie w Irzykowicach 1 lipca 1862 roku urodził się jego drugi syn, Antoni Paweł (1862-1890), ochrzczony w Sancygniowie. Bo właśnie zrazu Deskurowie mieszkali w Irzykowicach, gdyż dwór i folwark sancygniowski zostały na kilka lat wydzierżawione Aleksandrowi Rzewuskiemu (zm. 1867). ⁷
W 1863 roku wybuchło powstanie styczniowe, w czasie którego – jako obywatelowi szanowanemu i znanemu - powierzono mu piastowanie urzędu naczelnika cywilnego powiatu miechowskiego. Naturalnie, sam też walczył jako oficer, za co trafił znów na Syberię gdzie był przebywał do 1867 roku. Dopiero wówczas, będąc wreszcie wolnym, choć obserwowanym, mógł zająć się gospodarką w majątku oraz budową pięknego domu, pełnego w swym wyrazie architektonicznym odniesień do historii; ozdobił go rzeźbami postaci patriotów polskich, co było z jego strony wyraźnym i świadomym manifestem poglądów patriotycznych. Deskur utworzył bibliotekę i działał na polu oświaty. Władze carskie oczywiście zaraz zrobiły rewizję w bibliotece, w czasie której skonfiskowały kilkaset książek. Pod koniec życia Andrzeja toczyło się przeciwko niemu śledztwo. Jego legenda urosła szybko, nie tylko w ówczesnym społeczeństwie Królestwa Polskiego, ale i we własnej rodzinie.
Deskurowie z Sancygniowa
Przez małżeństwo wnuka Andrzeja, też Andrzeja Deskura (1895-1969) ze Stanisławą z Kosseckich (1895-1995) z Podola połączyły się dwie rodziny, które zresztą dawniej były ze sobą spokrewnione. Podole zazwyczaj w rodzinach polskich jest wspominane z sentymentem, ale i trwogą, bo tam wydarzyły się tragiczne historie w okresie początku bolszewizmu, kiedy dotychczas przyjaźni na ogół chłopi, podjudzani przez pierwszych rządców komunistycznej Rosji, napadali na dwory, mordowali, niszczyli wielowiekowe polskie stanice kresowe.
Z kolei północna Małopolska, jak opowiadał śp. Michał Żółtowski, to obszar rolniczo dobry, gdzie były niezłe ziemie w proszowskiem i miechowskiem - w okresie zaborów to kraniec zaboru rosyjskiego. Występowały więc represje wobec Polaków, szczególnie po powstaniu styczniowym, czego dowodzi historia Andrzeja „Sybiraka”.
Geny niosły w Deskurach nie tylko waleczność, patriotyzm i odwagę, ale i umiejętności artystyczne. Syn „Sybiraka”, Józef Deskur (1861-1915) zrazu student filozofii, oddał się malarstwu i projektowaniu, przebywając jakiś czas w centrum polskich malarzy w Monachium. Ślady jego twórczości: portretów czy projektów mebli można szukać w samym Sancygniowie, w rodzinie i w muzeach.
Syn malarza, a wnuk „Sybiraka”, Andrzej Deskur był przede wszystkim ziemianinem i hodowcą koni, cenionym i szanowanym, osiągającym w tej dziedzinie sukcesy. A co być może najważniejsze – ta hodowla koni była jego pasją. Zaraził nią również swoje dzieci, a szczególnie jednego z synów, Stanisława.
Wanda Kossecka (1887-1955), specjalizująca się w projektowaniu tkanin, przeważnie kilimów była stryjeczną siostrą żony ostatniego właściciela Sancygniowa, Stanisławy. Pochodziła z Podola, stąd też duch podolskich dworów w Korytnej i Kacmazowie stale był obecny w przekazie rodzinnym i w domu sancygniowskim.
Posłuchaj: O Wandzie Kosseckiej – malarce i twórczyni kilimów
Poza tradycją patriotyczną, związaną z Andrzejem Deskurem „Sybirakiem” i osobą malarza Józefa Deskura, Sancygniów kojarzy się z okresem okupacji 1939-1945. Tam bowiem znalazły się osoby zaangażowanie w konspirację AK, uciekinierzy po wojnie obronnej 1939 roku i po powstaniu warszawskim 1944 roku. Wszyscy członkowie rodziny, mogący brać udział w tych wydarzeniach, nie tylko wspomagali i chronili ludzi, ale sami uczestniczyli w „ukrytym” życiu dworu. Paczki dla jeńców, będących w obozach, tajne nauczanie, zapewnienie prowiantu dla partyzantki i akcja sanitarna – to konkretne przykłady pracy rodziny Deskurów dla Ojczyzny. Trzeba dodać, iż ta niebezpieczna, pełna zagrożenia życia, praca stanowiła część szerokiej działalności paramilitarnej organizacji ziemian „Tarcza”/”Uprawa”. Polegała ona nie tylko na codziennym wsparciu Podziemia, ale też wiązała się ze swego rodzaju podatkiem, który ziemianie uiszczali sumiennie na rzecz „Uprawy”.
Historyczna pamięć rodzinna
Z rodziną, która od pokoleń mieszka we Francji, Deskurowie z Sancygniowa mają stały kontakt. Potomkowie obu gałęzi: polskiej i francuskiej dbają też o pamiątki przeszłości, w tym o nagrobki, czego przykładem może być odnowienie w 2004 roku pomnika i epitafium Feliksa Deskura w Piasecznie koło Warszawy. ⁸ Dzieci i wnuki Andrzejostwa Deskurów z Sancygniowa przekazują wiedzę o rodzinie następnym pokoleniom.
Andrzej i Stanisława z Kosseckich Deskurowie mieli pięcioro dzieci: Józefa (1922-2017), uczestnika konspiracji Armii Krajowej (ps. „Dziecko”), dr. rolnictwa, żonatego z Heleną ze Swieżawskich (córką prof. Stefana Swieżawskiego, filozofa, przyjaciela Jana Pawła II i Marii ze Stadnickich z Nawojowej), Andrzeja (1924-2011), kardynała, wysokiego urzędnika Kurii Rzymskiej i również przyjaciela Jana Pawła II, Stanisława (1927-2021), dr. rolnictwa, znawcę hodowli koni, ożenionego z Heleną z Kęszyckich, Antoniego (1930-2008), prawnika, żonatego z Barbarą z Zydroniów oraz Wandę (1932), zamężną za Hieronimem Wysockim.
O tym, jak w rodzinie przenosiła się na kolejne generacje pamięć o Andrzeju Deskurze „Sybiraku”, o rodzinnym domu i rodzicach, także o sancygniowskich sąsiadach oraz o swoim dzieciństwie, spędzonym w ukochanym domu, ale bez światła elektrycznego, w programie opowiadała p. Wanda z Deskurów Wysocka, najmłodsza z dzieci Andrzeja i Stanisławy Deskurów, depozytariuszka rodzinnej pamięci.
-----------------------------
Dok. (wybór):
¹ P. Skworoda, Pojedynki szlachty francuskiej, https://histmag.org/Pojedynki-szlachty-francuskiej-2703 [dostęp 28.03.2024]; por.: J-P. Gay, La théologie morale dans le pré: la casuistique du duel dans l'affrontement entre laxisme et rigorisme en France au XVIIe siècle [w:] „Histoire, économie et société”, red. A. Colin, nr 2, 2005, s. 171-194; A. d’ Almbert, Physiologie du duel, Paryż 1853.
² B. Deskur, Dla moich wnuków, Lwów 1892, s. 3.
³ Tamże.
⁴ Bronisław Deskur podaje, że Klara była siostrzenicą generała, prawdopodobnie Jerzego hr. Flemminga. Brak potwierdzenia łączności tej osoby z Flemmingami, ale informacja ta może być o tyle prawdziwa, że Jan Piotr Deskur zmarł w Terespolu, który należał do dóbr rodziny Flemmingów. Gdy czyta się monografię parafii Horbów, to historia nieco zbliża te fakty do siebie. Ale jest to rzecz jeszcze do zbadania.
⁵ E. Sęczys, Szlachta guberni augustowskiej, lubelskiej i radomskiej wylegitymowana w Królestwie Polskim w latach 1836–1861, red. A. Belerska, Warszawa 2018, s. 83.
⁶ Rudę Talubską, jak i Guzówkę (pow. łukowski) sprzedała Barbra z Grzymałów Deskurowa, zapewne po tym, jak zmarł syn, mający dziedziczyć Guzówkę, a potem odszedł tez drugi z synów.
P. Ajdacki, Pałace, dwory i folwarki ziemi garwolińskiej, Otwock 2019, s. 464-465; T. Łuniewski, Z Bogiem zaczęty pamiętnik, red. Z. Boglewska-Hulanicka, A. Chojnacki, Siedlce 2020, s. 29.
⁷ Sancygniów, na co zwracają uwagę badaczki, w rękach tej rodziny był już od 1834 roku; majątek wraz z drewnianym dworem zakupił Józef Deskur (1779-1858), pułkownik wojsk polskich. Prawdopodobnie odziedziczył go Jan Deskur, bratanek Józefa, a brat „Sybiraka”.
K. Krzewicka-Romera, A. Michalska, Założenia dworsko-parkowe na obszarze Ponidzia a współczesna świadomość kulturowa [w:] Dwór polski. Zjawisko historyczne i kulturowe, red. A. Sieradzka, M. Maćkowska, Warszawa 2002, s. 44; K. Berkowicz, O rzeźbach na pałacu Andrzeja Deskura (1825–1903) w Sancygniowie, „Świętokrzyskie”, nr 30(34), Kielce 2022, s. 84.
⁸ Porucznik Feliks Deskur był najmłodszym synem pułkownikostwa Jana i Salomei z Opackich, dzierżawców dawnego starostwa korabiewskiego (obecnie powiat żyrardowski). Zmarł w wieku 21 lat od ran postrzałowych, których doznał podczas pogoni za dezerterami, E. W. Bagieńscy, Cmentarz parafialny w Piasecznie, Piaseczno 2007, s. 13.
-
30.03.2024
-
49 min 27 s
-
PODCASTY
Inne z tej kategorii
-
481 odcinków
-
Palimpsest, czyli wszystkie Warszawy Piotra Otrębskiego
127 odcinków -
Poranek RDC
10843 odcinkiPrzy kawie rozmawiamy i słuchamy o świecie, Mazowszu i Warszawie.
-
Kobiecy wieczór
1969 odcinkówKobiecy wieczór RDC to czas na ważne, pogłębione rozmowy o poszukiwaniu wartości, o relacjach ze sobą i światem. To pełne ciepła spotkania w obszarze psychologii, socjologii, zdrowia i szeroko pojętej kultury.