Poubierane elegancko i bogato. Albo też skromnie i zwyczajnie. W kapeluszach, płaszczach lub w chałatach. Były z różnych grup społecznych i narodowości. Ukazywały się na niebie w różnych miejscach, ale dziwnym trafem, najlepiej można było je zobaczyć nad wysokim, neogotyckim kościołem, najwyższym budynkiem tego miasteczka. Te zjawy, stwory, przypominające ludzi budziły zdziwienie i strach. To nic, że w innych miastach Podlasia również się zdarzały, ale to właśnie w Kossowie było ich bodaj najwięcej i to o nich mówiono już nie tylko na miejscu, ale i w stolicy.
Urzędnicy państwowi postanowili sprawdzić, czy jest to jakieś niespotykane zjawisko, czy może wymysł ludzki... Skierowali do Kossowa policjanta, komisarza Walentego Konopkę, aby zajął się sprawą w sposób fachowy. Komisarz otrzymał instrukcje, opis dotychczasowych zdarzeń i wsiadł do pociągu. Zorientował się jednak na miejscu, że to miasteczko podlaskie żyje swoim życiem i niełatwo będzie w nim pracować, a tym bardziej wykonać wyznaczone mu zadanie. Czy Konopka znajdzie odpowiedź na nurtujące go pytania, czy wyjaśni, kim lub czym są tytułowi latawcy/latawce? W tej powieści, będącej kreacją pisarską autora, metafizyka z rzeczywistością przeplatają się wzajemnie, a poza historią zjaw i komisarza Konopki fikcja literacka ma swoje odnośniki w prawdziwej historii...
W "Łosiowisku" Artur Ziontek - tak jak w swojej powieści - mówił o fikcyjnych postaciach i zdarzeniach, ale zaraz potem umieszczał je w świecie rzeczywistym. Oba te światy, rzeczywisty i fabularyzowany łączy jakaś metafizyczna nić, pozwalająca na podróż w głębię podlaskiego miasteczka, daje możliwość poznania jego duszy. Czytamy w książce i słuchamy przez radio o miasteczku, w którym są drewniane domy i murowane niewysokie kamienice, jest kościół, synagoga i mykwa. Jest komisariat policji, apteka, poczta. Ale przede wszystkim są ludzie, zwykli, a zarazem nietuzinkowi, są też bohaterowie, jak np. słynny Feliks Bartczuk, ostatni żyjący weteran powstania styczniowego. Są wreszcie Polacy i Żydzi, nieraz krzywym okiem na siebie patrzący, a w gruncie rzeczy nie wyobrażający sobie życia bez wspólnej, sąsiedzkiej egzystencji. No i są sklepy. Czy także cynamonowe?
Artur Ziontek jest historykiem literatury, a wyspecjalizował się w historii regionu Podlasia i wschodniego Mazowsza. Analizując literaturę oraz prowadząc szeroką kwerendę archiwalną, napisał, zredagował i wydał kilkadziesiąt książek historycznych. Ma na swoim koncie wiele lat temu napisane opowiadania, a teraz zadebiutował pierwszą, własną, dużą powieścią. Jej akcję osadził w jak najbardziej historycznych realiach międzywojennego Kosowa Lackiego, wówczas nazywającego się po prostu Kossowem. Czy mógłby też nazywać się Drohobyczem? Czytelnik, nie odrywając się przez kolejną noc od lektury, najpewniej sam znajdzie odpowiedź na to i inne pytania. Pytania o małe miasteczka i egzystującego w nich człowieka.
[gallery ids="422500,422501"]