"W Indonezji znajduje się 160 czynnych wulkanów. Stwarzają śmiertelne zagrożenie"
05.01.2016 21:51
Aktualizacja: 13:47 15.08.2022
- Wezuwiusz drzemie od 1944 roku. W momencie, kiedy się potencjalnie przebudzi, w najgorszym wypadku trzeba będzie ewakuować około trzy miliony ludzi. Plany ewakuacyjne są już przygotowane, jednak powstanie niesamowite wyzwanie pod względem logistycznym - tłumaczył w audycji "Z innej planety" Bartłomiej Krawczyk - podróżnik i pasjonat wulkanów.
RDC
Jak tłumaczył gość RDC, jeśli chodzi o turystykę wulkaniczną, to polecałby Indonezję, gdzie znajduje się 160 wulkanów, które uchodzą za czynne. - Jest duże prawdopodobieństwo, że któryś jest aktywny, albo się w najbliższej perspektywie obudzi - powiedział Bartłomiej Krawczyk.
Wspomniał też o jednym z niebezpiecznych wulkanów na świecie, który znajduje się na Sumatrze. - Sinabung jest aktywny od półtora roku. Spływają z niego spływy piroklastyczne, które stwarzają śmiertelne zagrożenie dla okolicznych mieszkańców. Zresztą cześć z nich została już ewakuowana - zaznaczył podróżnik.
Duże zaludnienie w okolicy wulkanów
Jak się okazuje, mimo wszystko wiele ludzi decyduje się zamieszkać w bezpośredniej okolicy wulkanów. Jak powiedział Bartłomiej Krawczyk, mieszkają tam, ponieważ popiół w niewielkiej dawce użyźnia glebę. - Dlatego dużo ludzi decyduje się mieszkać pod wulkanem. Pamiętajmy, że u podnóża Wezuwiusza mieszka około dwa miliony ludzi. Tam mają pola i zbierają bogate plony - zwrócił uwagę.
Podkreślił również, że Wezuwiusz drzemie od 1944 roku. - W momencie, kiedy się potencjalnie przebudzi, to w najgorszym wypadku trzeba będzie ewakuować około trzy miliony ludzi. Plany ewakuacyjne są już przygotowane, jednak powstanie niesamowite wyzwanie pod względem logistycznym - tłumaczył gość RDC.
Powodzie glacjalne
Dodał, że także na Islandii znajduje się duża liczba wulkanów. - Tam jednak większość z niech leży w centrum wyspy, która nie jest zamieszkana. Zagrożenie wynika natomiast z powodzi glacjalnych. Kiedy wulkan wybucha pod lodowcem, topi pokrywę lodową i następuje powódź, która schodzi i niszczy wszystko na swojej drodze. Nie stanowi jednak dużego zagrożenia dla ludzi, bo ich tam po prostu nie ma - powiedział pasjonat wulkanów.
Tłumaczył też, że islandzkie wulkany mogą się bezpośrednio przyczynić do globalnego schłodzenia klimatu. - Po erupcji szczelinowej w 1783 roku, która trwała przez osiem miesięcy, doszło do globalnych zmian temperatury, która spadła o około trzy stopnie. W Wielkiej Brytanii miała miejsce klęska głodu, a ludność Islandii została zdziesiątkowana, ponieważ padło bydło - mówił w audycji "Z innej planety" Bartłomiej Krawczyk.