Warszawa. Sąd nie umorzył sprawy zabójstwa w pralni na Gocławiu

  • 14.10.2021 17:43

  • Aktualizacja: 04:34 26.07.2022

Sąd nie umorzył sprawy mężczyzny oskarżonego o zabójstwo w pralni na warszawskim Gocławiu - przekazała prok. Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Wnioskowali o to śledczy, powołując się na opinię biegłych, zgodnie z którą w chwili zdarzenia mężczyzna był niepoczytalny. W maju tego roku w lokalu przy ul. Bora-Komorowskiego 37-latek śmiertelnie ranił nożem swojego 73-letniego ojca oraz zaatakował dwóch policjantów.
- Prokuratura wnioskowała o umorzenie śledztwa i zastosowanie środka zabezpieczającego w postaci umieszczenia 37-letniego mężczyzny w zakładzie psychiatrycznym w związku z opinią przedstawioną przez dwóch biegłych psychiatrów, zgodnie z którą, w chwili zdarzenia mężczyzna był niepoczytalny - przekazała prok. Katarzyna Skrzeczkowska rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

- Czwartkowe posiedzenie zakończyło się jednak bez przełomu. Sąd nie wydał postanowienia kończącego postępowanie, więc będzie dalszy ciąg tej sprawy - powiedziała Skrzeczkowska. Jak dodała, obecnie mężczyzna przebywa w areszcie.

Zbrodnia bez świadków

Do zabójstwa w pralni przy ul. Bora-Komorowskiego doszło 7 maja między godz. 13:00 a 14:00. Nie było bezpośrednich świadków zdarzenia. - Funkcjonariusze policji zostali wezwani do interwencji w jednym z lokali usługowych. Ze zgłoszenia wynikało, że ktoś może potrzebować pomocy. Na miejsce policjanci przybyli jednocześni ze strażą pożarną, której funkcjonariusze umożliwili dostanie się do lokalu, ponieważ drzwi były zamknięte. W środku policjanci zastali mężczyznę, który trzymał w dłoni niebezpieczne narzędzie, nie reagował na polecenia. Mężczyzna wyszedł z lokalu i zaatakował funkcjonariuszy, podjął próbę ucieczki – mówił wówczas asp. Rafał Retmaniak z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.

37-latek został ujęty po tym, jak funkcjonariusze oddali strzały z broni palnej. Został zabrany do szpitala, ponieważ na jego ciele ujawniono liczne rany kłute i cięte brzucha, pocięte nadgarstki i podcięte gardło. Ta ostatnia rana przez ostatnie dziesięć dni uniemożliwiała mężczyźnie samodzielne oddychanie i mówienie. 37-latek przebywał w szpitalu pod nadzorem funkcjonariuszy policji.

Przesłuchanie w szpitalu

W maju prokurator przesłuchał mężczyznę w charakterze podejrzanego, zarzucając mu dokonanie zabójstwa 73-letniego ojca oraz dokonanie czynnej napaści na dwóch funkcjonariuszy policji, którzy w dniu 7 maja podejmowali wobec niego interwencję.

- Podejrzany przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia, o których treści prokuratura nie informuje na obecnym etapie postępowania. Prokurator złożył wniosek o tymczasowe aresztowanie. Przesłuchanie podejrzanego oraz posiedzenie aresztowe odbyły się w warunkach szpitalnych, ze względu na stan zdrowia mężczyzny - poinformowała wtedy prok. Skrzeczkowska.

Po przeprowadzonej sekcji zwłok 73-latka biegli stwierdzili, że prawdopodobną przyczyną zgonu mężczyzny były dwie rany kłute w okolice serca. Miał także rany, zadane najprawdopodobniej nożem, na plecach, liczne rany cięte na rękach, co może wskazywać na to, że bronił się przed atakiem. W sprawie zabezpieczono dwa noże.

Śledztwo w sprawie zabójstwa w pralni chemicznej przy ul. Bora-Komorowskiego na warszawskim Gocławiu prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga-Południe. Już na początkowym etapie udało się przesłuchać m.in. rodzinę zmarłego i pracowników punktu usługowego. Z ustaleń Polskiej Agencji Prasowej wynika, że jedna z pracownic zeznała, że miało dojść do konfliktu między 73-letnim właścicielem pralni a zatrudnionym tam jego 37-letnim synem. Zamordowany mężczyzna miał zwracać uwagę synowi na złą technikę prania dywanu.



Źródło:

PAP

Autor:

PA