Lepiły pierogi i zbierały sprzęt wojskowy. M. Jankowska: nie mogłam zatrzymać się w pomaganiu

  • 25.02.2023 15:43

  • Aktualizacja: 15:56 25.02.2023

Pierwsze dni napaści Rosji na Ukrainę. Kilometrowe kolejki kobiet z dziećmi stojących na granicy po ukraińskiej stronie. To ten obraz poruszył serce Magdaleny Jankowskiej, która jako jedna z pierwszych osób z Płocka pojechała z transportem do Ukrainy.

- To dramatyczne przeżycie – mówi o pomocy w pierwszych dniach po rozpoczęciu wojny Magda Jankowska. - Tłumy kobiet z dziećmi, idące piechotą do granicy - w pamięci mi to zostanie na zawsze. Chyba ten widok spowodował, że ja nie mogłam się zatrzymać w ten pomaganiu. Dziewięcioosobowym samochodem zawoziliśmy te dary, a w drogę powrotną zabieraliśmy tyle osób, ile się zmieści do tego busa, żeby te kobiety zabrać bezpośrednio z dworca, ze Lwowa, żeby nie musiały iść piechotą do granicy - tłumaczy.

   
Do Polski udało się przewieźć w ten sposób około 200 osób. Kilka z nich Magda Jankowska zaprosiła pod swój dach. Wspólnie zaczęły organizować pomoc dla tych, którzy w ojczyźnie zostali.

- Nie chciałyśmy biernie czekać na dary, zaczęłyśmy robić to, co dobrze nam wychodziło, czyli gotować - dodaje wolontariuszka. - Tym sposobem, zaczęłyśmy lepić pierogi u mnie w domu, gotować barszcz, przygotowywać jakąś sałatkę. Najpierw to były takie 2, 3, 4 godziny w kuchni, później się zrobiło 5, 7, 10, 12 godzin. Sprzedawałyśmy, ogłaszałyśmy na grupie facebookowej, klienci się zgłaszali. I z tej pomocy głównie właśnie zakupowałyśmy tę pomoc paramilitarną: krótkofalówki, okulary, nakolanniki, rękawice - opowiada.

   
Teraz na froncie najbardziej potrzebne są samochody. Stare, ale sprawne. Dzięki nim żołnierze mogą m.in. transportować rannych.

Czytaj też: Na opuszczenie kraju mieli 15 minut. W Płocku znaleźli bezpieczną przystań

 

Źródło:

RDC

Autor:

Izabela Stańczak/PL