Tatiana przyjechała do Polski po wybuchu wojny. „Tu znalazłam swoje miejsce”

  • 24.02.2024 11:23

  • Aktualizacja: 09:16 25.02.2024

W Polsce znalazłam swoje miejsce, swój drugi dom – mówi nam Tatiana Didkovska, która kilka tygodni po rosyjskiej agresji na Ukrainę przyjechała do Płocka z dwoma synami. Swoimi wspomnieniami z początków wojny i przyjazdu do Polski – w drugą rocznicę wojny – podzieliła się z nami również Ołeksanda Turowska, która przybyła na Mazowsze z 7-miesięcznym synkiem.

Dwa lata temu przyjechała do Płocka, uciekając przed bombami. Teraz Polska stała się jej domem.

Tatiana Didkovska razem z dwoma synami do Płocka z Żytomierza dotarła 8 marca 2022 roku. Przed wojną była zastępcą dyrektora Muzuem Sztuk Pięknych w Kmietowie. W jednej chwili cała rodzina musiała podjąć decyzję o zmianie całego życia.

 Zostawiliśmy wszystko i zaczynaliśmy życie od początku. Polska była dla nas nowym krajem z nowym językiem. Przez pierwsze dwa tygodnie w ogóle nie wychodziłam z mieszkania, bo bałam się – wspomina.

Jednak myślami pani Tatiana była na Ukrainie. – Cały czas sprawdzaliśmy w Internecie, gdzie spadła bomba, ile osób zginęło i cały czas płaczesz, bo nic nie możesz zrobić – wyznaje.

Pani Tatiana, gdy tylko trochę nauczyła się języka polskiego, nawiązała współpracę z Płocką Galerią Sztuki. Następnie przez rok pracowała w Muzeum Mazowieckim w Płocku.

Później otworzyła własny biznes – miejsce spotkań Renesans. Organizuje tam szkolenia, warsztaty czy imprezy okolicznościowe. W niedzielę zaś ruszają zajęcia dla ukraińskich dzieci.

 Otworzyliśmy szkołę dla ukraińskich dzieci, taki językowy klub, żeby uczyć ukraińskiego języka i kultury małych dzieci, które idą do polskiej szkoły i więcej będą mówić po polsku – mówi.

Na zajęcia mogą się zgłaszać wszyscy chętni. W Renesansie odbywają się także koncerty charytatywne na rzecz żołnierzy walczących na Ukrainie.

„Znalazłam pomoc i pracę”

Ołeksandra przyjechała do Płocka z Żytomierza na początku wojny z siedmiomiesięcznym synem.  W drodze spędziła 35 godzin. Ten czas zapamięta na zawsze.

– To był najgorszy czas. Do tej pory boję się zamykać oczy, bo widzę obraz, gdy jadę i jak bardzo nisko leci samolot, zrobiło się czarno i bałam się, że coś się z nami stanie – wyznaje.

W Płocku Ołeksandra spotkała życzliwych ludzi, znalazła pomoc i pracę. Teraz sama stara się pomagać rodakom.

 Pracuję w urzędzie miasta, gdzie pomagam uchodźcom z Ukrainy – mówi.

W Żytomierzu zaś zostali jej najbliżsi. Brat był na wojnie, walczył pod Bachmutem. Rodzina od wielu miesięcy nie ma o nim żadnych wiadomości. Życie na Ukrainie jest bardzo trudne.

 Na Ukrainie została moja mama, ojciec i babcia. Nie ma tam pracy, jest drogo, czekają na mobilizację, kiedy zabiorą mojego ojca – dodaje.

Choć w Płocku Ołeksandra znalazła bezpieczny dom dla siebie i syna, to bardzo tęskni za bliskimi i po wojnie chciałaby wrócić do ojczyzny.

Czytaj też: „Ukraino, nie jesteś sama”. Przemarsze ulicami Warszawy w drugą rocznicę wojny

Źródło:

RDC

Autor:

RDC /PA

Kategorie: