„Holender Tułacz” w Operze Leśnej wydarzeniem operowym sezonu

  • 17.07.2023 22:13

  • Aktualizacja: 07:26 18.07.2023

Inscenizacja dramatu muzycznego Wagnera była pierwszym spektaklem od lat, które zachwyciło mnie od pierwszej chwili. Czystość, przejrzystość i siła dramatycznego przekazu sprawiły, że spektakl nawet przez chwilę się nie dłużył.

Poniedziałek był ostatnim dniem niezwykłego i zakończonego pełnym sukcesem wydarzenia, jakim stał się Baltic Opera Festival. Pomysłodawca i dyrektor artystyczny Tomasz Konieczny od pięciu lat nosił się z pomysłem reanimacji Opery Leśnej w Sopocie i przywrócenia mu dawnej roli, kiedy to miejsce ściągało największe operowe sławy świata.

Marzenie Tomasza Koniecznego zmaterializowało się, a na estradzie pojawiły się gwiazdy światowej wokalistyki z wielkim 84-letnim kapelmistrzem o polskich korzeniach - Markiem Janowskim. To wybitny symfonik, który wielokrotnie okazywał swoją niechęć do opery. Tym razem jednak się złamał, choć to ryzykowne wyzwanie było olbrzymią niewiadomą. Orkiestra Opery Bałtyckiej miała być po raz pierwszy od lat zanurzona w kanale i do ostatniej chwili nie wiadomo było co stanie się z akustyką. Efekt przerósł najśmielsze oczekiwania. Nie nagłośniona sztucznie orkiestra zabrzmiała pięknie, a proporcje miedzy nią a solistami były znakomite.

Godna podziwu była dyscyplina dyrygenta, który w naturalnej przestrzeni nie skusił się na postawienie na monumentalność Wagnera, ale pokazał piękną, romantyczną muzykę i  - operując jedynie sobie znanymi warsztatowymi niuansami - sprawił że „Holender Tułacz” stał się na przemian subtelnym i dramatyczno-mrocznym opowiadaniem.

Inscenizacja dramatu muzycznego Wagnera w sopockiej Operze Leśnej była pierwszym spektaklem od lat, która zachwyciła mnie od pierwszej chwili. Subtelna czystość, klarowność, a jednocześnie siła dramatycznego przekazu sprawiły, że spektakl nawet przez chwilę się nie dłużył. Genialnym zabiegiem było wykorzystanie opery leśnej jako naturalnej scenografii. Prawdziwy las i jego żywe liście robiły ogromne wrażenie. Wielka w tym zasługa perfekcyjnego oświetlenia, które pomagało zebranej w Sopocie publiczności odnajdować nie pokazane wprost elementy, wzburzone morze, odblaski płomieni czy wreszcie światła nadziei.

Nie byłoby jednak tak spektakularnego sukcesu, gdyby nie gwiazdorska obsada. Andrzej Dobber, odtwórca tytułowej roli, stworzył wyjątkową kreację nie tylko wokalnie, ale i aktorsko. Jego pełnokrwisty bohater budził skrajne emocje, od niechęci po współczucie i zrozumienie i choć używał bardzo oszczędnych środków aktorskiego wyrazu, umiał wielowymiarowo i niejednoznacznie ukazać postać skazanego na wieczną tułaczkę Holendra. Nie bez znaczenia był także fakt, że monumentalna postać Holendra ubrana była na biało. Andrzej Dobber po raz kolejny pokazał, że jest śpiewakiem doskonałym, perfekcyjnie operującym swoim głębokim i przejmującym głosem. To z pewnością była najjaśniejsza gwiazda sopockiego Wagnera.

Ale należy podkreślić, że nie ustępowała mu odtwórczyni trudnej partii Senty - Ricarda Merbeth. Ona także stworzyła kreację, która w bibliografii wagnerowskich realizacji zajmie ważną rolę. Podobnie jak odrzucony, zakochany w Sencie Eryk - Stefan Vinke. Odtwórcą partii ojca Senty Dalanda był niemiecki śpiewak Franz Hawlata, który na początku spektaklu wzbudził moje wokalne rozczarowanie by z każdym następnym taktem rozśpiewywać się i w końcu pokazać niewątpliwy kunszt wokalny.

W niewielkich, ale jakże ważnych rolach wystąpili polscy śpiewacy Małgorzata Walewska i Dominik Sutowicz. Małgorzata Walewska niczym antyczny Midas, czegokolwiek dotknie zamienia w złoto. Tak też było z rolą Mary, która potwierdziła regułę, że nawet epizod może być zapamiętany. Tak jak zapamiętałem Sternika - Dominika Sutowicza w tej samej roli "Holendrze Tułaczu" w Teatrze Wielkim w Łodzi.

Reasumujac, opłaciły się pięcioletnie starania Tomasza Koniecznego o stworzenie Festiwalu Operowego w Sopocie. Wiem od niego samego, że była to droga przez mękę, ale było warto. A w ideę fix naszego wybitnego bass-barytona uwierzyło wiele osób, dzięki którym to przedsięwzięcie się udało. Uwierzyli także Prezydenci dwóch Krajów Polski i Niemiec, którzy udzielili Festiwalowi swojego honorowego patronatu. Uwierzyło Ministerstwo Kultury i  Narodowe Centrum Kultury, których przedstawiciele min. Jarosław Sellin i prof. Rafał Wiśniewski zasiedli na widowni.

I choć to ogromny honor mieć takich protektorów nie mogę pominąć nieocenionej roli Rafała Kokota, pełniącego oficjalnie funkcję Dyrektora Festiwalu, a nieoficjalnie jego sekretarki, księgowego, kierowcy, kuriera.... i  niezłomnego dobrego ducha Festiwalu.

To Wasze wspólne dzieło. Gratuluję i dziękuję.

Tadeusz Deszkiewicz

Radio dla Ciebie było Patronem Medialnym "Baltic Opera Festival"

Koncepcja Inscenizacyjna i Opieka Artystyczna
Tomasz Konieczny
Reżyseria
Łukasz Witt-Michałowski
Barbara Wiśniewska
Scenografia (koncepcja)
Boris Kudlička
Scenografia
Natalia Kitamikado
Kostiumy
Dorothée Roqueplo

 

Źródło:

RDC

Autor:

PL

Kategorie: