Produkcja stanęła, a oprócz administracji nikt nie przystąpił do pracy. Wtorek 7 czerwca to drugi dzień strajku generalnego w zakładach Altrad-Mostostal w Siedlcach. Wielu pracowników otrzymuje pensję minimalną lub niewiele wyższą. Żądają więc podwyżek o mniej więcej 750 zł brutto miesięcznie.
3
RDC
Załoga Altradu domaga się podwyżki 4,20 zł na godzinę brutto dla każdego. Zarząd zaś proponuje złotówkę brutto i wynagrodzenie uzależnione od zysków.
W poniedziałek 7 czerwca doszło do nieformalnego spotkania z prezesami, jednak bez efektu. Podwyżkę zaproponowaną przez dyrektora pracownicy rozpatrują w kategoriach żartu.
Strajkujący zapewniają, że są zdeterminowani. Pozostają także w kontakcie z kolegami w innych centrach związków, którzy wesprą ich w razie potrzeby. Oczekują również wsparcia ze strony siedleckich parlamentarzystów i władz miasta.
Na bramach zakładu wiszą flagi z logotypem mazowieckiego oddziału NSZZ Solidarność. Mężczyźni trzymają w rękach związkowe i biało-czerwone flagi.
Rozmowy do skutku
Rozmowy z dyrekcją zakładu rozpoczęły się już w maju ubiegłego roku. Jednak bez efektu. Kilka miesięcy później, w listopadzie pracownicy rozpoczęli spór zbiorowy. Jak zauważyli, od trzech lat nie dostali żadnej podwyżki, a protestować będą do skutku.
Właściciel spółki zaproponował pracownikom przejście na rozliczenie według zysków firmy, ale system jest niejasny i nieopłacalny. - Proponuje nam wprowadzić system oparty na EBIDA, na którą my tak naprawdę nie mamy żadnego wpływu. Ta EBIDA liczy się od zysku. Jest to dla nas niezrozumiałe, jak pracowników fizycznych i nie tylko można wynagradzać w ten sposób. Mamy stawki godzinowe i takim rozwiązaniom mówimy kategoryczne "nie" - podkreśla jeden z protestujących.
Pracownicy zakładu Altrad podkreślają, że w strajku chodzi o przeżycie ich i ich rodzin. Zapowiadają, że wrócą na produkcję, dopiero gdy ich żądania zostaną spełnione. W Altradzie w Siedlcach pracuje 280 osób. 89 procent z nich opowiedziało się za strajkiem. Firma zajmuje się budową rusztowań i szalunków.