Sprawiedliwość Dreptaka
Andrzej Waligórski - gdyby żył - na pewno by tę historię opowiedział lepiej. Z braku jednak Mistrza, musimy ją zrelacjonować sami, tak po swojemu - w krótkich, żołnierskich… znaczy się rycerskich oczywiście! Rycerskich słowach.
Otóż i kniaź Dreptak Walenty, z rodu Dreptaków herbu Łeb Zakuty, ruszył był na Krucjatę. Dreptak wiedział doskonale, że zarówno poddanym - których trzymał żelazną ręką, jak i potomnym - zdanym jedynie na zapiski opłacanego przezeń kronikarza - wystarczą jedynie pozory, więc postawił przede wszystkim na pijar. A że nie był ani specjalnie odważny, ani tym bardziej szczególnie religijny, w dodatku był z natury raczej domator, obrał kierunek lokalny - Turecko-Tatarski.
Zagon kniazia Dreptaka długo nie musiał szukać, gdyż już za rzeką natrafił na tatarski czambuł - o co w owych czasach nietrudno było w sumie. Choć niektórzy jednak dziwili się nieco, że tak łatwo i szybko kniaź przeciwnika odnalazł, rozpoznał i zaatakował. Problem w tym, że przeciwnik bynajmniej nie zamierzał odpuścić!
Dreptak wydawał się z początku dość pewny swego, ale kiedy Tatarzy przypuścili kontratak, spietrał i podał tyły natychmiast! W dodatku na cały głos wykrzykiwał: “Nie tak miało być! Nie tak!”. Tatarzy ruszyli do ostatecznego starcia. Wzbił się kurz, że aż już nic nie było widać. W zamęcie wznoszono jedynie okrzyki bojowe oraz błagania o litość. Raz krzyczeli Tatarzy, a błagali Nasi, raz znowu krzyczeli Nasi, a błagali Tatarzy. Na końcu zrobił się taki zamęt, że już wszyscy krzyczeli, a potem wszyscy błagali.
W końcu jednak kurz bitewny opadł, a zgromadzonym polskim rycerzom nie pozostało nic innego jak tylko się poddać. Tymczasem oto kniaź Dreptak padł w objęcia Tatarskiego beja i pospołem, chwaląc Boga, udali się na zamek celem przedyskutowania zaistniałej sytuacji. Tak też i sprawiedliwości stało się zadość, Dreptak zaliczył sobie do CV prześwietne zwycięstwo, a najbardziej z tego wszystkiego zdezorientowana była Orda, która już potem z rzadka wypuszczała się na Dreptakowe ziemie, i to jeszcze gęsto oglądając się za siebie.
Bo wygrać z Dreptakiem nietrudno, ale z samym sobą… to inna historia!