Historia, która wydarzyła się piątego lipca w małej miejscowości na Florydzie, mogłaby z powodzeniem dostarczyć kilku zwrotek znanej żeglarskiej piosence. Ofiarą dramatycznych wydarzeń padł bosmanmat John Angelo Reid, a jego widowiskowa śmierć postawiła na nogi całe miasteczko.
Reid zakończył swój żywot -- jak przystało na wilka morskiego -- pod wodą. I trzeba przyznać, że miejscowy koroner miał z nim urwanie głowy. Tyle, że wszelkie szczegóły z raportu z sekcji zwłok utajniono na polecenie wojska! Wątpliwości podsyca dodatkowo fakt, że prokurator nabrał wody w usta -- jeśli oczywiście można tak to ująć… Bo na ten przykład świadkowie zdarzenia przebąkiwali niemrawo o “morzu krwi”…
Sprawę wciąż bada grupa dochodzeniowa, która określi ewentualną winę i odpowiedzialność uczestników zajścia. Choć jeśli potwierdzą się wyniki oględzin, stróże porządku zapewne odstąpią od ujęcia sprawcy. Z drugiej strony: czy w takim razie sędzia zakwalifikuje to jako obronę konieczną?