Wojna krasnali
Wrocław to miasto magiczne. Tutaj tramwaje wyskakują z szyn, Kanalizacja ma swoją Radę Naukową, a wszystkim rządzą krasnoludki… no i o te krasnoludki się rozchodzi właśnie! Nikt dokładnie nie wie, ile ich jest – cały czas partyzancko pojawiają się nowe, choć trzeba przyznać, że te, co już stoją, bywają kradzione lub niszczone. A przecież niektóre z nich mają swoje tajemnicze historie…
Pierwszy był chyba Walcuś – niepozorny krasnal z gipsu ustawiony na trawniku opodal bramy wjazdowej do osiedla Nowa Nadzieja. Miał postać gnoma pchającego przed sobą walec do trawy. Ale szybko przestał mieć jakąkolwiek postać, bo został rozjechany przez parkujących na trawniku klientów pobliskiego ekskluzywnego salonu barberskiego… Wrócił więc na trawnik w nieco zmienionej formule – tym razem z solidniejszego materiału.
Następny w okolicy był Wiewiór – krasnal alpinista, który zaczął wspinać się na pobliską sosnę… ufundowany przez pewnego anonimowego dżentelmena, został przywieziony srebrnym Bentleyem… Wiewiór z kolei padł ofiarą sabotażu – zniknął bez śladu pewnej majowej bezksiężycowej nocy… Wtedy nieznani sprawcy urządzili sobie pinatę z Walcusia. W ruch poszły łomy i kije bejzbolowe…
Nowy Wiewiór też się długo nie utrzymał – ktoś mu po prostu odstrzelił głowę z broni nieznanego kalibru. Walcuś – tym razem już z siporeksu – zapłacił za to wysadzeniem w powietrze…
Nie ma i nie będzie pokoju między wrocławskimi krasnalami…