Jak to się stało, dokładnie nikt nie widział. Większość wydarzeń znamy z opowieści Zagłoby, który jednak przekaz swój znacznie ubarwił, bo przecież, jak wszyscy, przybył na miejsce zdarzenia już po fakcie. Tak czy siak, lepiej niż on, nikt tego zrekapitulować nie potrafił, więc trzymajmy się jego wersji wydarzeń.
Jak się wydaje Skrzetuski podejrzewał co się święci już od bitwy pod Żółtymi Wodami, kiedy to dogadał się z Bohunem i Podbipięt
ą. Przerwę pomiędzy fortyfikacją Zbaraża o Oblężeniem poświęcił na śledzenie Heleny. Feralnego dnia zaczaił się w zaroślach na zapleczu twierdzy. Szybko dostrzegł swoją ukochaną w towarzystwie tego szelmy Rzędziana! Flirtująca para nie miała szans dostrzec go, gdy zakradał się za ich plecami. Skrzetuski natarł na nich z rykiem.
Zaskoczony Rzędzian próbował wypalić z pistoletu, ale oczywiście nikomu krzywdy w ten sposób uczynić nie zdołał. Jedno co, to skutecznie ogłuszył na lewe ucho Helenę i spłoszył truchtające w pobliżu konie. Natomiast Skrzetuski był przygotowany, wyciągnął zza pazuchy broń, po czym wypalił do Rzędziana, który padł jak rażony gromem.
W sumie pojedynek zakończył się bezkrwawo. Rzędzian zarobił dwa małe skaleczenia, a toczącego pianę z ust Skrzetuskiego kompani odciągnęli zanim zdołał narobić sobie czy innym biedy. Zresztą skoro chodziło o ludzi tak znanych i ustosunkowanych, można by nawet rzecz - celebrytów - w sumie cała historia rozeszła się po kościach i nie wyciągnięto wobec nikogo konsekwencji. Zresztą przecież czekała ich jeszcze bitwa pod Zborowem i berestecka wiktoria…