Rody i Rodziny Mazowsza

Rody i rodziny Mazowsza: Żółtowscy i inni oczami Janiny z Puttkamerów Żółtowskiej

  • Piotr Szymon Łoś

  • 25.07.2020
  • 50 min 47 s

Krótki opis odcinka

Janina z Puttkamerów Żółtowska (1889-1969) była córką Wawrzyńca Puttkamera (1859-1923), ziemianina i polityka, i Zofii z Kieniewiczów z Dereszewicz nad Prypecią, a prawnuczką Marii (Maryli) z Wereszczaków Puttkamerowej (1794-1863), wielkiej miłości Adama Mickiewicza. Jako publicystka i pisarka Janina Żółtowska używała pseudonimu literackiego „Jan Rajecki”. Była właścicielką majątków: Rajca (pow. nowogródzki) a od 1923 Bolcieniki (pisane niekiedy jako „Bolcienniki”, w powiecie lidzkim) i Korelicze (pow. nowogródzki), odziedziczonych po ojcu. Janina i jej rodzina Jej stryjeczny brat i jeden z najwybitniejszych historyków polskich, prof. Stefan Kieniewicz (1907-1992) pisał, że odebrała staranne wychowanie domowe, oparte o wielojęzyczne, poważne lektury, wzbogacane w toku podróży do Włoch. Brała lekcje rysunku i chętnie uprawiała malarstwo pejzażowe. We wrześniu 1910 wyszła za mąż za Adama Żółtowskiego. Otrzymała wówczas od ojca leśny maj. Rajcę. Tu zaskoczyła ich oboje wojna; 2 lata spędzili pod okupacją niemiecką, na pierwszej linii frontu. W 1921 osiadła w Poznaniu, gdzie mąż jej objął katedrę na Uniwersytecie. Prowadziła salon intelektualny, w którym spotykał się świat ziemiański i profesorski, gościły odwiedzające Poznań sławy europejskie. Parała się piórem, jej powieść obyczajową pt. „Ballada”, sytuowaną na kresach przed I wojną światową, drukował w odcinkach w 1925 „Dzień Polski”, pod jej pseudonimem „Jan Rajecki”. Zamieszczane w konserwatywnej prasie recenzje literackie sygnowała J.R. Po śmierci ojca w 1923 odziedziczyła maj.: Bolcieniki i Korelicze z przyległościami. Nie zajmowała się administracją dóbr (w Koreliczach z jej inicjatywy założone zostało duże gospodarstwo rybne). Zabiegała o erygowanie w Koreliczach parafii rzymsko-katolickiej i przyczyniła się do wystawienia tamże tymczasowej kaplicy. W Bolcienikach spędzała lato, na stałe zamieszkała tam w 1933 roku, gdy mąż jej utracił katedrę w Poznaniu. Po 17.09.1939 wydostała się wraz z mężem i matką, przez Kowno i Szwecję do Anglii. Resztę życia spędziła w Londynie. W 1949 skreśliła pamiętniki, poświęcone życiu obyczajowemu i umysłowemu ziemiaństwa w różnych dzielnicach Polski. Początkowa ich część, po rok 1909, ogłoszona została drukiem w Londynie. Fragmenty wspomnień jak również recenzje z obcojęzycznej literatury, zamieszczała w londyńskich „Wiadomościach”. Zmarła bezdzietna w Londynie. Jej obszerne dzienniki, przechowywane w Bibliotece Narodowej w Warszawie, stanowią celnie zarysowaną kronikę rodzinną, obyczajową i polityczną, wartościową zwłaszcza dla okresu 1917-1932. [S. Kieniewicz, „Żółtowska Janina”, biogram w: „Ziemianie polscy XX wieku”, Warszawa 1992, s. 172-173]. Żółtowscy z Mazowsza i Wielkopolski Z kolei kuzyn jej męża, Michał Żółtowski (1915-2009), syn Jana i Ludwiki z Ostrowskich, o początkach i tradycjach rodziny opowiadał na antenie Radia dla Ciebie: Ród Żółtowskich wywodzi się z końca XIV w., kiedy książę mazowiecki Ziemowit nadał wieś Żółtów zasłużonemu pedagogowi swoich synów. My wszyscy pochodzimy od tego przodka z ziemi płockiej i sierpeckiej. Obecnie, jak ustalili heraldycy z naszego Związku Rodu Żółtowskich, jest kilka linii Żółtowskich. Najważniejsza - płocka oraz sandomierska, sieradzka i inne. Ja pochodzę z linii wielkopolskiej. Posłuchaj też: Bożena Żółtowska o rodzie Zółtowskich Przejście części Żółtowskich do Wielkopolski miało miejsce w pierwszej połowie XV w., a w początkach XVIII w. osiedlają się w Zajączkowie. Mój prapradziad Jan Nepomucen Żółtowski po swym ojcu Józefie w 1778 roku dziedziczy wieś Ujazd w Wielkopolsce. Ma on czterech synów. Ich dzieje to właśnie historia wielkopolskiej linii. Jan Nepomucen Żółtowski, o którym wiemy tak mało, musiał być człowiekiem zrównoważonym, o mocnym, zdecydowanym charakterze, gdyż wszystko co uczynił było mądre. Wykształcił wszystkich czterech synów dając im możliwość ukończenia wyższych studiów. Gdy dwaj zdali maturę wysłał ich końmi (bo wówczas nie był innej komunikacji) w podróż dookoła Polski. Było to mniej więcej na dwa lata przed wybuchem powstania listopadowego. Wybrali się najpierw na południe, by poznać Tatry i Karpaty. Odwiedzili nawet Zakopane, wówczas zapadłą wioskę góralską. Później, z listami przewodnimi od swego ojca, od dworu do dworu, jak się to mówi rzemiennym dyszlem przejechali całą Małopolskę, Podole i Ukrainę. Zwiedzili wielkie rezydencje Potockich, Branickich i innych rodzin. Ich ojciec życzył sobie, by zobaczyli czym była dawna Rzeczpospolita. Wracali zupełnie inną drogą, na północ, przez Wołyń, Królestwo Polskie do Wielkopolski. Zaraz potem wybuchło powstanie listopadowe. Jeden z nich miał 19, a drugi 20 lat. Pożegnawszy się z ojcem pojechali do Warszawy by wziąć udział w powstaniu. Obaj przywieźli do domu krzyże Virtuti Militari. Za karę, przez rok musieli służyć w wojsku pruskim. Dzięki temu, że podczas powstania nie byli pełnoletni, uniknęli konfiskaty 1/5 majątku ojca, co było normalnie stosowaną karą, nakładaną przez rząd pruski. Drugi z synów Jana Nepomucena, Marceli (mój pradziad) napisał krótki podręcznik hodowli, rolnictwa, a nawet miernictwa. W sprawach rolniczych był bardzo biegły. Wtedy nie istniały jeszcze podręczniki. Jeżeli były, to może niemieckie, ale administratorzy majątków nie umieli czytać po niemiecku. Marceli uznał za konieczne napisanie takiej rozprawki. Nie był zresztą jedyny w Wielkopolsce. Praktyka pisania podręczników była już w Wielkim Księstwie Poznańskim rozpowszechniona. Marceli Żółtowski przez 60 lat prowadził majątek bez administratora. Brał jednocześnie bardzo aktywny udział w życiu społecznym i politycznym. Aby zrozumieć to wszystko, musimy się trochę cofnąć w czasie. Jan Nepomucen Żółtowski zaopatrzył w majątki wszystkich swoich czterech synów. Sam mieszkał w Ujeździe, który później przekazał najmłodszemu synowi. Jest rzeczą godną uznania, że w czasach zaboru niemieckiego udało mu się zakupić dla wszystkich synów majątki ziemskie. Był to przecież bardzo trudny okres. Na początku XIX wieku najpierw nastąpił przemarsz wojsk napoleońskich, które grabiły ludność. Następnie przemarsz wojsk rosyjskich ścigających Napoleona. Kraj był potwornie zniszczony. Po Kongresie wiedeńskim 1815 roku stworzono Wielkie Księstwo Poznańskie. Nawiasem mówiąc, nie można było używać nazwy Wielkopolska z powodu tego członu „polska”. Skrótowo rzecz ujmując: na razie była duża wolność. Po kilku latach rozpoczął się proces znoszenia pańszczyzny. Rzecz to bardzo wielka i doniosła, ale przez nas dziś zupełnie fałszywie rozumiana. Na ten krok społeczeństwo było nieprzygotowane. Tak właściciele ziemscy, jak i poddani. To było przejście od gospodarki naturalnej (na zasadzie wynagradzania w naturze) do gospodarki pieniężnej, której nie znali właściciele dóbr ziemskich i poddani. Dotychczas poddany miał kawałek ziemi i był jednocześnie zobowiązany do ustalonej ilości godzin pracy w majątku właściciela. Równocześnie otrzymywał opiekę lekarską, zboże siewne, pomoc w razie pomoru bydła itd. To wszystko odpadło. (…) słyszałem wypowiedź gospodarza z Zajączkowa, który wspominał, jak jego przodkom trudno było gospodarować na swoim po zniesieniu pańszczyzny, bo wieś była do tego kompletnie nieprzygotowana. Jaki był rezultat? Fatalny. Właściciele dochodzili do bankructw, majątki upadały, włościanie tracili swe gospodarstwa. A ziemię, po korzystnych dla siebie cenach, skupowali Niemcy. Miałem książkę Martina Broszata pt.: „Zweihundert Jahre deutsche Polenpolitik”, wydaną w latach siedemdziesiątych w Niemczech. Jej autor, Niemiec polskiego pochodzenia, życzliwy Polsce, wyliczył dokładnie tysiące hektarów, które wówczas przeszły w ręce niemieckie po kongresie wiedeńskim. Było to skutkiem złej gospodarki polskiej, względnie niezbyt uczciwej polityki komisji uwłaszczeniowych. I w tych trudnych warunkach, przy prawdopodobnym spadku cen ziemi, mój pradziad dzięki bardzo oszczędnej gospodarce zakupił trzy nowe majątki dla swych synów: Czacz, Niechanowo i Godurowo. [M. Żółtowski w rozmowie z P. Łosiem, Polskie Radio RR „Radio dla Ciebie”, Warszawa 06.03.1994] I właśnie z wymienionego wyżej Niechanowa pochodził prof. Adam Żółtowski (1881-1958), syn Stanisława i Marii z Sapiehów z Krasiczyna, filozof, działacz polityczny, uczestnik III powstania śląskiego, pracownik Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Był kontynuatorem myśli filozoficznej Zygmunta Krasińskiego i Augusta Cieszkowskiego. W 1atach 1928-1930 zasiadał w Sejmie RP z listy Związku Ludowo-Narodowego. Jako przeciwnik sanacji, w 1933 roku utracił Katedrę Filozofii na uniwersytecie w Poznaniu i razem z Janiną osiedli w Bolcienikach. Po klęsce wrześniowej wyjechał jesienią 1939 do Londynu, gdzie zorganizował i kierował ośrodkiem informacji naukowej w Londynie (Polisch Research Centre), działał też w organizacjach polonijnych. O historii rodzin Puttkamerów, Kieniewiczów i Żółtowskich, z perspektywy wspomnień i dzienników Janiny z Puttkamerów Żółtowskiej, opowiadała red. Anna Mieszczanek, autorka książki „Przedwojenni. Zawsze był jakiś dwór. Historie ziemian”.   [gallery ids="347374,347375,347376,347377,347378,347379,347380,347381"]  

Opis odcinka

Janina z Puttkamerów Żółtowska (1889-1969) była córką Wawrzyńca Puttkamera (1859-1923), ziemianina i polityka, i Zofii z Kieniewiczów z Dereszewicz nad Prypecią, a prawnuczką Marii (Maryli) z Wereszczaków Puttkamerowej (1794-1863), wielkiej miłości Adama Mickiewicza. Jako publicystka i pisarka Janina Żółtowska używała pseudonimu literackiego „Jan Rajecki”. Była właścicielką majątków: Rajca (pow. nowogródzki) a od 1923 Bolcieniki (pisane niekiedy jako „Bolcienniki”, w powiecie lidzkim) i Korelicze (pow. nowogródzki), odziedziczonych po ojcu. Janina i jej rodzina Jej stryjeczny brat i jeden z najwybitniejszych historyków polskich, prof. Stefan Kieniewicz (1907-1992) pisał, że odebrała staranne wychowanie domowe, oparte o wielojęzyczne, poważne lektury, wzbogacane w toku podróży do Włoch. Brała lekcje rysunku i chętnie uprawiała malarstwo pejzażowe. We wrześniu 1910 wyszła za mąż za Adama Żółtowskiego. Otrzymała wówczas od ojca leśny maj. Rajcę. Tu zaskoczyła ich oboje wojna; 2 lata spędzili pod okupacją niemiecką, na pierwszej linii frontu. W 1921 osiadła w Poznaniu, gdzie mąż jej objął katedrę na Uniwersytecie. Prowadziła salon intelektualny, w którym spotykał się świat ziemiański i profesorski, gościły odwiedzające Poznań sławy europejskie. Parała się piórem, jej powieść obyczajową pt. „Ballada”, sytuowaną na kresach przed I wojną światową, drukował w odcinkach w 1925 „Dzień Polski”, pod jej pseudonimem „Jan Rajecki”. Zamieszczane w konserwatywnej prasie recenzje literackie sygnowała J.R. Po śmierci ojca w 1923 odziedziczyła maj.: Bolcieniki i Korelicze z przyległościami. Nie zajmowała się administracją dóbr (w Koreliczach z jej inicjatywy założone zostało duże gospodarstwo rybne). Zabiegała o erygowanie w Koreliczach parafii rzymsko-katolickiej i przyczyniła się do wystawienia tamże tymczasowej kaplicy. W Bolcienikach spędzała lato, na stałe zamieszkała tam w 1933 roku, gdy mąż jej utracił katedrę w Poznaniu. Po 17.09.1939 wydostała się wraz z mężem i matką, przez Kowno i Szwecję do Anglii. Resztę życia spędziła w Londynie. W 1949 skreśliła pamiętniki, poświęcone życiu obyczajowemu i umysłowemu ziemiaństwa w różnych dzielnicach Polski. Początkowa ich część, po rok 1909, ogłoszona została drukiem w Londynie. Fragmenty wspomnień jak również recenzje z obcojęzycznej literatury, zamieszczała w londyńskich „Wiadomościach”. Zmarła bezdzietna w Londynie. Jej obszerne dzienniki, przechowywane w Bibliotece Narodowej w Warszawie, stanowią celnie zarysowaną kronikę rodzinną, obyczajową i polityczną, wartościową zwłaszcza dla okresu 1917-1932. [S. Kieniewicz, „Żółtowska Janina”, biogram w: „Ziemianie polscy XX wieku”, Warszawa 1992, s. 172-173]. Żółtowscy z Mazowsza i Wielkopolski Z kolei kuzyn jej męża, Michał Żółtowski (1915-2009), syn Jana i Ludwiki z Ostrowskich, o początkach i tradycjach rodziny opowiadał na antenie Radia dla Ciebie: Ród Żółtowskich wywodzi się z końca XIV w., kiedy książę mazowiecki Ziemowit nadał wieś Żółtów zasłużonemu pedagogowi swoich synów. My wszyscy pochodzimy od tego przodka z ziemi płockiej i sierpeckiej. Obecnie, jak ustalili heraldycy z naszego Związku Rodu Żółtowskich, jest kilka linii Żółtowskich. Najważniejsza - płocka oraz sandomierska, sieradzka i inne. Ja pochodzę z linii wielkopolskiej. Posłuchaj też: Bożena Żółtowska o rodzie Zółtowskich Przejście części Żółtowskich do Wielkopolski miało miejsce w pierwszej połowie XV w., a w początkach XVIII w. osiedlają się w Zajączkowie. Mój prapradziad Jan Nepomucen Żółtowski po swym ojcu Józefie w 1778 roku dziedziczy wieś Ujazd w Wielkopolsce. Ma on czterech synów. Ich dzieje to właśnie historia wielkopolskiej linii. Jan Nepomucen Żółtowski, o którym wiemy tak mało, musiał być człowiekiem zrównoważonym, o mocnym, zdecydowanym charakterze, gdyż wszystko co uczynił było mądre. Wykształcił wszystkich czterech synów dając im możliwość ukończenia wyższych studiów. Gdy dwaj zdali maturę wysłał ich końmi (bo wówczas nie był innej komunikacji) w podróż dookoła Polski. Było to mniej więcej na dwa lata przed wybuchem powstania listopadowego. Wybrali się najpierw na południe, by poznać Tatry i Karpaty. Odwiedzili nawet Zakopane, wówczas zapadłą wioskę góralską. Później, z listami przewodnimi od swego ojca, od dworu do dworu, jak się to mówi rzemiennym dyszlem przejechali całą Małopolskę, Podole i Ukrainę. Zwiedzili wielkie rezydencje Potockich, Branickich i innych rodzin. Ich ojciec życzył sobie, by zobaczyli czym była dawna Rzeczpospolita. Wracali zupełnie inną drogą, na północ, przez Wołyń, Królestwo Polskie do Wielkopolski. Zaraz potem wybuchło powstanie listopadowe. Jeden z nich miał 19, a drugi 20 lat. Pożegnawszy się z ojcem pojechali do Warszawy by wziąć udział w powstaniu. Obaj przywieźli do domu krzyże Virtuti Militari. Za karę, przez rok musieli służyć w wojsku pruskim. Dzięki temu, że podczas powstania nie byli pełnoletni, uniknęli konfiskaty 1/5 majątku ojca, co było normalnie stosowaną karą, nakładaną przez rząd pruski. Drugi z synów Jana Nepomucena, Marceli (mój pradziad) napisał krótki podręcznik hodowli, rolnictwa, a nawet miernictwa. W sprawach rolniczych był bardzo biegły. Wtedy nie istniały jeszcze podręczniki. Jeżeli były, to może niemieckie, ale administratorzy majątków nie umieli czytać po niemiecku. Marceli uznał za konieczne napisanie takiej rozprawki. Nie był zresztą jedyny w Wielkopolsce. Praktyka pisania podręczników była już w Wielkim Księstwie Poznańskim rozpowszechniona. Marceli Żółtowski przez 60 lat prowadził majątek bez administratora. Brał jednocześnie bardzo aktywny udział w życiu społecznym i politycznym. Aby zrozumieć to wszystko, musimy się trochę cofnąć w czasie. Jan Nepomucen Żółtowski zaopatrzył w majątki wszystkich swoich czterech synów. Sam mieszkał w Ujeździe, który później przekazał najmłodszemu synowi. Jest rzeczą godną uznania, że w czasach zaboru niemieckiego udało mu się zakupić dla wszystkich synów majątki ziemskie. Był to przecież bardzo trudny okres. Na początku XIX wieku najpierw nastąpił przemarsz wojsk napoleońskich, które grabiły ludność. Następnie przemarsz wojsk rosyjskich ścigających Napoleona. Kraj był potwornie zniszczony. Po Kongresie wiedeńskim 1815 roku stworzono Wielkie Księstwo Poznańskie. Nawiasem mówiąc, nie można było używać nazwy Wielkopolska z powodu tego członu „polska”. Skrótowo rzecz ujmując: na razie była duża wolność. Po kilku latach rozpoczął się proces znoszenia pańszczyzny. Rzecz to bardzo wielka i doniosła, ale przez nas dziś zupełnie fałszywie rozumiana. Na ten krok społeczeństwo było nieprzygotowane. Tak właściciele ziemscy, jak i poddani. To było przejście od gospodarki naturalnej (na zasadzie wynagradzania w naturze) do gospodarki pieniężnej, której nie znali właściciele dóbr ziemskich i poddani. Dotychczas poddany miał kawałek ziemi i był jednocześnie zobowiązany do ustalonej ilości godzin pracy w majątku właściciela. Równocześnie otrzymywał opiekę lekarską, zboże siewne, pomoc w razie pomoru bydła itd. To wszystko odpadło. (…) słyszałem wypowiedź gospodarza z Zajączkowa, który wspominał, jak jego przodkom trudno było gospodarować na swoim po zniesieniu pańszczyzny, bo wieś była do tego kompletnie nieprzygotowana. Jaki był rezultat? Fatalny. Właściciele dochodzili do bankructw, majątki upadały, włościanie tracili swe gospodarstwa. A ziemię, po korzystnych dla siebie cenach, skupowali Niemcy. Miałem książkę Martina Broszata pt.: „Zweihundert Jahre deutsche Polenpolitik”, wydaną w latach siedemdziesiątych w Niemczech. Jej autor, Niemiec polskiego pochodzenia, życzliwy Polsce, wyliczył dokładnie tysiące hektarów, które wówczas przeszły w ręce niemieckie po kongresie wiedeńskim. Było to skutkiem złej gospodarki polskiej, względnie niezbyt uczciwej polityki komisji uwłaszczeniowych. I w tych trudnych warunkach, przy prawdopodobnym spadku cen ziemi, mój pradziad dzięki bardzo oszczędnej gospodarce zakupił trzy nowe majątki dla swych synów: Czacz, Niechanowo i Godurowo. [M. Żółtowski w rozmowie z P. Łosiem, Polskie Radio RR „Radio dla Ciebie”, Warszawa 06.03.1994] I właśnie z wymienionego wyżej Niechanowa pochodził prof. Adam Żółtowski (1881-1958), syn Stanisława i Marii z Sapiehów z Krasiczyna, filozof, działacz polityczny, uczestnik III powstania śląskiego, pracownik Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Był kontynuatorem myśli filozoficznej Zygmunta Krasińskiego i Augusta Cieszkowskiego. W 1atach 1928-1930 zasiadał w Sejmie RP z listy Związku Ludowo-Narodowego. Jako przeciwnik sanacji, w 1933 roku utracił Katedrę Filozofii na uniwersytecie w Poznaniu i razem z Janiną osiedli w Bolcienikach. Po klęsce wrześniowej wyjechał jesienią 1939 do Londynu, gdzie zorganizował i kierował ośrodkiem informacji naukowej w Londynie (Polisch Research Centre), działał też w organizacjach polonijnych. O historii rodzin Puttkamerów, Kieniewiczów i Żółtowskich, z perspektywy wspomnień i dzienników Janiny z Puttkamerów Żółtowskiej, opowiadała red. Anna Mieszczanek, autorka książki „Przedwojenni. Zawsze był jakiś dwór. Historie ziemian”.   [gallery ids="347374,347375,347376,347377,347378,347379,347380,347381"]  

Kategorie:

OGÓLNY OPIS PODCASTU

Rody i Rodziny Mazowsza

Mamy w Polsce i na Mazowszu całą mozaikę rodzin. Są rody wielkie, możne i zasłużone, które przez wieki miały znaczenie polityczne, wsławiały się mecenatem kulturalnym i szeroką działalnością filantropijną. O wszystkich tych rodach staramy się mówić w tej audycji, najczęściej z udziałem ich członków lub z pomocą historyków.

Odcinki podcastu (502)

  • Długi cień Świętej Góry

    • 11.11.2024

    • 47 min 14 s

  • Matki, rewolucjonistki, patriotki - kobiety z rodu Jastrzębowskich

    • 11.11.2024

    • 51 min 23 s

  • Krupeccy, Odrowąż-Pieniążkowie, Lewiccy czyli pytania o pierwowzór Wokulskiego

    • 10.11.2024

    • 49 min 32 s

  • Anna z Działyńskich Potocka z Rymanowa

    • 27.10.2024

    • 50 min 38 s

  • Wierusz-Kowalscy, wybrane opowieści rodzinne

    • 20.10.2024

    • 44 min 26 s

  • II Zjazd Wierusz-Kowalskich

    • 13.10.2024

    • 49 min 46 s

  • Wilczkowscy: od Władysława, płk JKM po Eugeniusza, wybitnego psychiatrę

    • 06.10.2024

    • 53 min 01 s

  • Historia rodzinna opowiadana z pomocą fotografii

    • 29.09.2024

    • 48 min 52 s

  • Czetwertyńscy z Milanowa

    • 21.09.2024

    • 51 min 23 s

  • Kelles-Krauzowie z Radomia

    • 14.09.2024

    • 42 min 28 s

1
2
3
...
49
50
51