„Ja i dziś nie mogę mówić... jak te ludzie poszli, z takiego dobra, z takiego... tak” – takimi słowami, na antenie Radia dla Ciebie, jeszcze na początku XXI wieku o reformie rolnej 1944/45 roku mówiła mi p. Maria Lutek, pracownica przedwojennego majątku Turowice (pow. grójecki) Stanisława Zielińskiego. Ze łzami w oczach wtedy jeszcze zadała pytanie, czy wróci dziedzic Zieliński, „tak bardzo bym chciała”.
Problem reformy rolnej w sposób wyraźny pojawił się po wyzwoleniu Polski w 1918 roku. Dnia 10 lipca 1919 roku Sejm podjął uchwałę (jeszcze nie ustawę) w przedmiocie zasad reformy rolnej. Uchwała ta nie była zadowalająca ani dla robotników rolnych, chłopów bezrolnych ani dla ziemian. PSL „Wyzwolenie” żądało podziału folwarków bez odszkodowania. W ciągu roku przygotowano uchwaloną 15 lipca 1920 roku ustawę o reformie rolnej, która zakładała parcelację za odszkodowaniem w wysokości połowy ceny rynkowej rozparcelowanej ziemi. Wykonanie ustawy zostało wstrzymane za sprawą Konstytucji Marcowej, której artykuł 99 głosił: „Rzeczpospolita Polska uznaje wszelką własność (...) jako jedną z podstaw ustroju społecznego i porządku prawnego oraz poręcza wszystkim mieszkańcom, instytucjom i społecznościom ochronę mienia, a dopuszcza tylko w przypadkach ustawa przewidzianych, zniesienie lub ograniczenie własności (...) ze względów wyższej użyteczności publicznej za odszkodowaniem.”
Główną, przedwojenną Ustawę o reformie rolnej uchwalono 28 grudnia 1925 roku. Podstawą tej reformy była parcelacja dobrowolna, z możliwością przymusowej, o ile wielkość 200 tys. ha rocznie nie zostanie rozparcelowana. Utrzymano granice parcelacji z paktu lanckorońskiego: 180 ha (400 na Kresach i w Wielkopolsce). Parcelacji nie podlegały sady, stawy rybne, niektóre obszary leśne oraz majątki kościelne, co wynikało z konkordatu Polska – Watykan z 1925 roku.
Najwięcej rozparcelowanej ziemi pochodziło z parcelacji dobrowolnej, wynikającej z konieczności zdobycia środków na odbudowę i rozwój zniszczonych wojnami majątków. Rząd przez pewien czas powstrzymywał się od parcelacji przymusowej; parcelacja więc była, choć powolna, ewolucyjna. Ogółem w latach 1918 – 1938 rozparcelowano w Polsce 2654,8 tys. ha ziemi. Większość (ponad 70 %) były to parcelacje prywatne. Po zamachu majowym 1926 roku rząd rozpoczął reformy w rolnictwie. Z powodów ekonomicznych (chodziło o opłacalność) preferowano gospodarstwa chłopskie skupiające większą ilość ziemi i folwarki ziemiańskie, coraz częściej rozwijające się w kierunku kapitalistycznych przedsiębiorstw. Problem przeludnienia wsi miał być rozwiązany poprzez migrację ludności wiejskiej do miast w celu podjęcia pracy w przemyśle. Stopniowo też dokonywano likwidacji pozostałości feudalnych, m.in. przez wykupywanie serwitutów i podział istniejących sporadycznie gruntów wspólnych. Wydawało się, iż przy dobrej koniunkturze gospodarczej, problem parcelacji może być rozwiązany. Tymczasem ogromnym utrudnieniem dla rolnictwa i innych gałęzi gospodarki był ogólnoeuropejski kryzys gospodarczy; w jego obliczu problem reformy rolnej przestał być już tak nośny.
Pojawił się on zaś ponownie już pod koniec II wojny światowej. Po wyzwoleniu wschodnich ziem polskich, na gruzach przedwojennej Rzeczypospolitej powstał Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, uważający się za jedyną legalną władzę odradzającego się państwa. Ten twór komunistycznej dyktatury wydał natychmiast manifest z dnia 22 lipca 1944 roku przewidujący m.in. podjęcie reformy rolnej, o rozpoczęciu której wydano dekret z dnia 6 września 1944 roku.
Przeprowadzenie reformy polegało na wyrzuceniu byłych właścicieli z ich domów, bez możliwości przygotowania się, spakowania rzeczy, wywiezienia mebli itp. Były właściciel wraz z rodziną dostawał kilka, sporadycznie kilkanaście godzin na wyprowadzenie się. Mógł ze sobą zabrać coś do ubrania, przybory higieniczne, w wyjątkowych sytuacjach dostawał furmankę i wówczas zdarzało się, że ze dworu uratowało się coś więcej. Ludziom tym nikt nie zapewniał mieszkań, wielu tez ziemian zostało zaaresztowanych (np. za udział w AK).
Chłopi na wsi, oczekujący najpierw wyzwolenia (jak wszyscy Polacy), potem reformy rolnej, w ramach tejże otrzymywali niewielkie pola (od 1.5 do 5 ha ziemi), za które przez 10 lub 20 lat musieli płacić częściowo ratami, częściowo płodami rolnymi.
Bardzo często parcelowano majątki poniżej 50 ha ziemi, co było wbrew ówczesnemu prawu. Do gruntów ornych doliczano drogę, staw, park wokół dworu lub las, by mieć podstawę do zaboru mienia. Ci, którym udało się pozostać na swoim, poddawani byli represjom i szykanom. Politycznym celem reformy rolnej było zlikwidowanie klasy ziemiańskiej – niezależnie od stanu posiadania.
Po 75 latach tematem reformy rolnej z lat 1944/45 zajęła się socjolożka i historyk, dr Anna Wylegała z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, analizując to zagadnienie nie tylko z punktu widzenia poszkodowanego ziemiaństwa, ale przede wszystkim (co było założeniem jej pracy badawczej) beneficjentów reformy – chłopów, którzy otrzymali, a właściwie zakupili niewielkie kawałki ziemi ornej, pochodzącej z dawnych majątków ziemskich.
Jej książka „Był dwór, nie ma dworu. Reforma rolna w Polsce” różni się tym od innych publikacji (także z grupy „historii ludowej”), że uwzględnia wszystkich "aktorów" tego "spektaklu" społeczno-politycznego, którego efekty na różne sposoby wieś odczuwa do dziś. Autorka pisze więc o chłopach, „dworusach”, małorolnych, o rolnikach większych gospodarstw, którzy także sięgnęli po ziemię. Pisze o spekulantach, o przyjmujących i dających łapówki za skrawek ziemi. Pisze wreszcie o chłopach, którzy płacąc za swoją ziemię, przystąpili do spółdzielni rolniczych, mając nadzieję, że takie wspólne gospodarstwa dadzą radę i faktycznie będą żywić kraj. Autorka pisze o zwolennikach reformy, jej przeciwnikach, ale nie pomija w żaden sposób tych, którym ziemię odebrano, czyli dawnych właścicieli ziemskich. Jeden z wniosków po lekturze książki, jest taki, że wszyscy "aktorzy spektaklu", czyli reformy rolnej w Polsce z lat 1944/45, są ofiarami totalitarnego sytemu, który z faktycznego problemu społecznego polskiej wsi, uczynił oręż walki politycznej i zniewolenia narodu.
Z autorką książki „Był dwór, nie ma dworu. Reforma rolna w Polsce” (
Wydawnictwo "Czarne", Wołowiec 2021), dr Anną Wylegałą, socjolożką z Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, rozmawiał Piotr Łoś.
[gallery ids="432739,432740,432741,432742,432743,432744,432745"]