"Portret herbowy"
Powziął był imć pan Hieronim Dunin-Modliszewski, starosta łomżyński, koleński, podkomorzy płocki, kasztelan małogoski, a nadto Rzeczypospolitej Najjaśniejszej senator plan, aby swej nowo poślubionej żonie, co to właśnie mu syna pierworodnego powiła, portret wyprawić jako przystało, wedle najnowszej włoskiej mody. Najęto więc malarza za odpowiedni grosz, zdolnego nie powiem, co by rzeczony konterfekt zmalował by do upragnionego syna jeszcze większej swego dobrodzieja dodać radości.
No i wyszła z tego niezła burza z piorunami. Bo kiedy pan senator portret publiczności objawił, najpierw jeden, potem i kolejni szlachcice szemrać poczęli, a po korytarzach pałacu w Modliszowicach podśmiechiwać, aż się z tego zrobiły kwasy. Bo też i kto mądry, wiedział na co patrzy. W prawym górnym rogu stała tam wymalowana jak żywa pana senatora ślubna małżonka brzemienna, imć pani Dąbrowska - czegoż zgadywać nie trzeba było, bowiem trąbę z kości słoniowej w ręce dzierżyła. Pod nią rozpościerało się pole z różami białemi, co też nikogo dziwić nie powinno. W lewym dolnym rogu staw był wymalowany z łabędziem niezwykle udatnym. A nad nim… no właśnie ta chmura, co to się z niej wszyscy burzy spodziewają.
Niechże więc ktoś rozumny panu Hieronimowi objaśni co trzeba...