Kiedy wczesną jesienią wciąż jeszcze słońce świeci intensywnie i w dzień bywa całkiem ciepło, rozpoczyna się schyłkowy okres łowny. W okolicach siłowni pod chmurką, tudzież wzniesionych sumptem budżetu obywatelskiego stelaży do kalisteniki pojawiają się co odporniejsi na chłód myśliwi aby prowadzić polowania na niczego nie podejrzewającą zwierzynę…
Do takiego polowania należy przygotować się sumiennie. Niezbędne są odpowiednio podarte koszulki (można paradować topless, ale to tak dobrze nie wygląda), które dyskretnie odsłonią wyrobiony setkami brzuszków ABSik. Ponadto przyda się sprzęt do ćwiczeń - najlepiej możliwie egzotyczny. Hantle są już oczywiście passe. Nawet kettlebell, czyli po naszemu tradycyjne sowieckie girie już się zwierzynie opatrzyły. Teraz na topie są bułgarskie worki…
Trzeba taki markowy bułgarski worek założyć na kark i ostentacyjnie przechadzać się w miejscach obfitujących we powracające ze szkół licealistki. Ewentualnie w pobliżu stacji metra, gdzie pojawia się młody narybek korporacyjny, wrażliwy na śliskie od potu naprężone męskie bicepsy. W celu maskowania niepożądanych zapachów stosuje się najnowsze markowe kosmetyki.
Sukces zanęcania zależy od samozaparcia, dobrej miejscówki i ogólnego anturażu.
Plany podrywu pokrzyżować mogą natomiast stada jeży biegające po trawnikach i toczące pianę z pysków. Na spienionego jeża rady nie ma - trzeba czekać do przymrozków. Ale wtedy to już przecież po sezonie…