Mieczysław W., lat 62, aktualnie bezrobotny (zawód wyuczony – elektryk kolejowy) zamieszkały we Włodawie, znany był tamtejszym służbom nieporządku publicznego od dawna. Z racji braku zatrudnienia, jak i z natury ciekawskiego usposobienia często widywano go w okolicach transformatorów trakcyjnych, okablowania na budowach, tudzież w innych takich miejscach… Widać ciągnęło go do metali kolorowych… Niczym średniowieczny alchemik zamieniał owe metale kolorowe w płynne złoto – najczęściej Miód Pitny Cysterski (prod. Spółdzielnia Pszczelarska Melos, Chełm)..
Ale ja o czym innym… Ostatnio bowiem zrobiło się o panu Mieczysławie jakoś ciszej – niektórzy policjanci z Rejonu 2 nawet już zaczęli przebąkiwać, że to zupełnie doń niepodobne… Jak się okazało była to tylko cisza przed burzą!
18 stycznia bieżącego roku pan Mieczysław, uzbrojony w maczetę własnej roboty oraz samopał – prawdopodobnie obiekt archeologiczny, nie wiadomo nawet czy sprawny — z krzykiem “Bij, kto w Boga wierzy!” przemknął ulicą Mostową i schronił się w okolicy klasztoru Paulinów. Stamtąd, wydobyli go policjanci, zanęcając bułką ze świeżą wędliną…
Aktualne siedlisko pana Mieczysława, napadli jak się okazało kosmici. “Z nadświetlna prędkością wpadli do mojego szałasu” – relacjonował wielce roztrzęsiony obywatel. Oględziny na miejscu istotnie wykazały ślady działalności obcych sił, nie stwierdzono jednak obecności “kosmicznych wysłanników”, o których mówił pan Mieczysław. Zresztą żeby składnie odebrać odeń zeznania, trzeba było poczekać aż biedak wytrzeźwieje.
Wbrew pozorom służby poświęciły panu Mieczysławowi sporo uwagi. Po pierwsze dlatego, że w dzisiejszych czasach różne rzeczy mogą spadać ludziom na głowy, a po drugie dlatego, że Skarb Państwa będzie miał na pewno doń sporo pytań… Choć tutaj akurat policjanci staną po raczej po jego stronie. Każdy człowiek ma swoje potrzeby i nieludzkim byłoby komuś odmawiać ich zaspokajania… zwłaszcza komuś tak doświadczonemu przez los, jak pan Mieczysław!