ZAGADKA LATERALNA: Rumuńska paranoja
Kłótnie na sali sądowej nie należą do rzadkości. W końcu kiedy stronom sporu skoczy ciśnienie, może się to skończyć nawet rękoczynami. Zazwyczaj wkracza wtedy straż sądowa i sprawa sama się rozwiązuje… Gorzej jak na sali sądowej pobiją się sędzia z protokolantką…
Tymczasem dopiero niedawno, bo w 2020 roku rozstrzygnięto gorszący spór do jakiego doszło na sali sądowej prawie dwadzieścia lat wcześniej w Târgoviște. Prowadzący rozprawę, sędzia Vadim Pîrvulescu (znany w kręgach palestry ze swych rodzinnych powiązań) w niewybrednych słowach zbeształ niejaką Brândușę Maris, nazywając ją brzydulą, na co ona odgryzła mu się, nazywając go komunistycznym hamulcowym, utrudniającym rozprawę… na co on rzucił w nią długopisem… na co ona go opluła… na co tenże… ech…
Takie opóźnienie nie wzięło się jednak znikąd! Do rozstrzygnięcia sporu przystępowano już bowiem kilka razy, ale wciąż do kłótni dochodziło nie tyle między stronami, co między ekspertami, rzeczoznawcami, prawnikami, sędziami… Jakby się zarażali dziwną chorobą… Właściwie każdy, kto brał udział w tym procesie, dostawał w końcu małpiego rozumu… Sama sprawa zyskała miano przeklętej, a urzędnicy wymiaru sprawiedliwości skutecznie unikali jej jak ognia.
W końcu trzeba było ją jednak rozwiązać dla dobra rumuńskiej dziatwy szkolnej, dziennikarzy i literatów, tudzież oczywiście zdrowia psychicznego i zszarganych nerwów Temidy, która choć ślepa, musi czasem coś napisać…
Najgorzej wyszedł na tym podsądny, niejaki Nico “Magik” Timpeanu, któremu w końcu udowodniono fałszerstwo wielu dokumentów. Ale to nie jego wina!!! On nawet skończonej podstawówki biedak nie miał… wszystko sprawdzał w słownikach… Niech by tego Ceaușescu szlag trafił…
… a nie czekaj… to nie jest dobre sformułowanie… przynajmniej w Târgoviște…