Dantejskie sceny, które rozegrały się w urzędzie marszałkowskim województwa kujawsko-pomorskiego, mogłyby się postronnym kojarzyć z powyborczymi rozliczeniami… tymczasem sprawa miała zgołą inne podłoże. Wściekły kierownik administracyjny Działu Zamówień Publicznych nigdzie przecież nie kandydował, a – niczym pokorne ciele – każdej władzy jednako schlebiał… był z tych niezatapialnych…
Tym razem jednak chamska i służalcza natura, która każę takim jak on podlizywać się przełożonym, a jednocześnie pomiatać podwładnymi, wyszła z niego z całą mocą… Pewnie dlatego, że wpadki nie da się już – nomen omen – zakryć przed okiem wścibskiej Izby Obrachunkowej.
Słusznie zresztą kierownik podejrzewa, że jego podwładni wpuścili go na minę… Ale też sam sobie winien. Gdyby nie chodził za każdym referentem i nie naskakiwał za nie dość zaangażowane wypełnianie najnowszych zaleceń Unii Europejskiej w sprawie wydatków publicznych, kłopotu by nie było… A skoro sam potem popoprawiał wszystkie Sepcyfikacje Istotnych Warunków Zamówienia (a po angielsku to on przecież ni w ząb…) to teraz ma za swoje!
Trzeba było nie przesadzać z tą uczciwością! Teraz nie ma się już jak zasłaniać, ani niewiedzą, ani niczym w ogóle… I to w całym budynku Urzędu (nie wyłączając toalet)!