Legendarny program motoryzacyjny "Top Gear" oglądało 350 mln osób. Trójka ekspertów – Jeremy Clarkson, James May i Richard Hammond - ma swoich fanów na całym świecie. Jednym z twórców programu był Richard Porter, autor książki „Top Gear od środka”. - Czasami nasz scenariusz przypominał taki plan - tutaj zaczynamy, tu chcielibyśmy dotrzeć, a jeśli chodzi o ten kawałek na środku, to do końca nie wiemy, co się wydarzy (...). Pozostaje tylko włączyć kamerę i pozwolić, aby to się działo - opowiadał w RDC.
Jak sam podkreśla, samochody od zawsze go fascynowały. - Nie wiem, od czego mam zacząć. To jakaś moja życiowa obsesja i kwestia genetyczna, dlatego że mój 2-letni synek chce tylko mówić o samochodach - zaznacza.
Praca w programie
Początkowo Richard Porter pracował jako sprzedawca krawatów. Jak mówi, nigdy nie przypuszczał, że uda mu się pracować w "Top Gear".
- Jednak któregoś dnia zaczęto poszukiwania nowych researcherów. Postanowiłem się zgłosić, mimo że nie miałem żadnego doświadczenia. Producent był genialnym i ekscentrycznym człowiekiem. Okazało się, że przyszedłem na rozmowę w takim samym krawacie jak on. Producent powiedział, że mój krawat mu się podoba, a ja powiedziałem, że jego też jest ładny. Kilka tygodni później zadzwonił i powiedział, że mam tę pracę - wyjaśnia gość Dagmary Kowalskiej.
"Top Gear" od kuchni
- Stary "Top Gear" był zupełnie innym programem niż teraz. Był chwilami nudny, ale z jednym wyjątkiem - Jeremy Clarkson, jako jedyny prezenter mówił zabawne, nietypowe i kontrowersyjne rzeczy - opowiada Richard Porter. - Poznałem go, kiedy przyszedłem do nowej pracy. Był dla mnie bohaterem. Znałem go z telewizji i prasy. Kiedy go poznałem, był bardzo miły i ucieszyło mnie to, że naprawdę jest zabawny tak, jak w telewizji, ale przede wszystkim rzuciła mi się w oczy jego charyzma. Zawsze zwraca uwagę na siebie, kiedy jest w jakimś pomieszczeniu i po części odpowiada za to jego osobowość, a po części jego ogromna głowa - mówi gość RDC.
- Jeśli chodzi o Richarda, to zgłosił się do "Top Gear", bo szukał pracy jako prezenter. Za pierwszym razem, jeszcze w tym starym formacie, nie dostał jej (...). James też zgłosił się do nas na rozmowę. Na początku wydał mi się dziwny, potem odkryłem, że jest miłym facetem - dodaje Porter.
Jak sam mówi, program to "zaplanowana improwizacja". - Czasami nasz scenariusz przypominał taki plan - tutaj zaczynamy, tu chcielibyśmy dotrzeć, a jeśli chodzi o ten kawałek na środku, to do końca nie wiemy, co się wydarzy (...). Pozostaje tylko włączyć kamerę i pozwolić, aby to się działo - opowiada.