Z Tadeuszem Władysławem Świątkiem, varsavianistą, Wojciech Marczyk rozmawia o tym, jakie instytucje dobroczynne powoływano w Warszawie w końcu XIX wieku i po odzyskaniu niepodległości.
Do dobrego obyczaju należało, aby osoby majętne prowadziły działalność charytatywną, dzięki której pomagano biednym, a Warszawa słynęła z ruchu społecznikowskiego.
- To byli ludzie zamożni, których nikt nie przymuszał do dzielenia się swoimi, czasami potężnymi, zasobami w tamtym okresie czasu. Z pozoru to też nie było takie proste, że fundowano instytucje. Nawet na własnym terenie. Potrzeba było szeregu zgód - mówi gość "Historii z szuflady".
"Na początek szpitale"
Jak tłumaczy, wszystkie przedsięwzięcia powstawały z inicjatywy obywateli, a nie państwa i "gdyby nie ich ogromna inwencja i podpatrywanie świata", to nigdy by nie utworzono instytucji, które były potrzebne, np. szpitale.
- To nie państwo je fundowało, a sami obywatele. One z czasem były podporządkowywane władzom miejskim, czyli municypalnym, bądź samemu państwu, ale zanim do tego doszło, zmieniali się członkowie zarządów, którzy dbali o wyposażenie, ale i przede wszystkim o zasoby finansowe, żeby te obiekty mogły działać - wyjaśnia Tadeusz Świątek.