Anna Walentynowicz była Ukrainką. "Poznaliśmy historię, której zupełnie nie znaliśmy"

  • 07.06.2016 20:41

  • Aktualizacja: 13:55 15.08.2022

- Poznaliśmy historię, której zupełnie nie znaliśmy. Przyjechał człowiek z Kijowa z książką, którą sam napisał o pani Ani Walentynowicz, z której wynika, że nie tylko była Ukrainką, ale była z rodziny bardzo możnego Kozaka - mówił w audycji "Pod prąd" Jerzy Zalewski.
Pomysł wspólnej podróży Jerzego Zalewskiego z synem i wnukiem Anny Walentynowicz na Ukrainę zrodził się, ponieważ powstała koncepcja stworzenia filmu o Walentynowicz. - Pojechaliśmy odwiedzić miejsce urodzenia babci, znaleźć jakieś wpisy w księgach, być może groby rodzinne, kościół, w którym ochrzczona - opowiadał w RDC Piotr Walentynowicz. - Jeszcze przed katastrofą smoleńską babcia prosiła, żebyśmy po jej powrocie pojechali na Ukrainę, żebym poznał jej rodzinę - dodał.

"Sugerował coś, czego nie rozumieliśmy"

Jak mówił Zalewski, na Ukrainę pojechał także dziennikarz z Równego. - W czasie podróży sugerował coś, czego nie rozumieliśmy. Jechaliśmy tam, żeby odkryć początek pani Ani, jej dom rodzinny, groby przodków, korzenie. A dziennikarz sugerował, że pani Ania była Ukrainką. My to uważaliśmy za nieporozumienie - powiedział.

- Już po tych sugestiach, trochę zaniepokojeni, zadzwoniliśmy do naszych znajomych, m.in. do pani Ewy Siemaszko i poprosiliśmy ją o materiały, które podobno kiedyś były, o narodowości pani Ani. Przysłała nam artykuł i powiedzieliśmy, że to zupełna bzdura - opowiadał Zalewski.



Jak wspomniał, później miał przyjechać ktoś z rodziny Anny Walentynowicz. - W progu staje pani łudząco podobna do babci. Wpatrujemy się w tę kobietę, ona na początku była bardzo nerwowa. Opowiada nam więcej o nas, niż my wiemy o niej. Jest pierwsze wzruszenie, siadamy w samochody. Jedziemy do miejscowości Sadowa, podjeżdżamy pod jakiś dom. Siostra babci, Katia wchodzi do tego domu i po chwili wychodzi druga siostra. Te siostry i kuzyn opowiadają kompletnie zszokowanym Walentynowiczom (synowi i wnukowi - red.) opowieść o ich własnej mamie i babci - relacjonował Piotr Walentynowicz.

Historia, której nikt nie znał

W RDC przyznał, że Walentynowicz od 1998 regularnie jeździła na Ukrainę, raz do roku. - Byłem przekonany, że do swojej siostry, ale nie wiedziałem, że tam jest więcej osób - zaznaczył. - Poznaliśmy historię, której zupełnie nie znaliśmy. Później przyjechał człowiek z Kijowa z książką, którą sam napisał o Annie Walentynowicz, z której wynika, że nie tylko była Ukrainką, ale była z rodziny bardzo możnego Kozaka. To zrobiło na nas takie wrażenie, że nie wiedzieliśmy o co chodziło. A on zaczął pokazywać źródła - opowiadał.

Źródło:

RDC

Autor:

gk